29 września 2017

Śniegi wojny

Rupert Grint znany jest głównie z roli Ronalda Weasley'a w serii "Harry Potter". Jednak ten młody i, przynajmniej moim zdaniem, utalentowany aktor, wybił się przez ostatnie lata w wieloma innymi rolami. Jedną z nich jest jego kreacja w dramacie wojennym "Śniegi wojny", opartym na prawdziwych wydarzeniach jakie miały miejsce w okupowanej Norwegii zimą 1940 roku. Oto załogi samolotów dwóch wrogich stron rozbijają się w górach na śniegowym pustkowiu. Mimo wzajemnej wrogości, muszą współpracować aby przetrwać, kryjąc się przed morderczą burzą i śniegiem w małym, drewnianym domku. Sytuacja staje się coraz trudniejsza z dnia na dzień, jednak głód oraz chęć przetrwania potrafią w człowieku przełamać najgorszy opór.

Fabuła w filmie jest oparta na wydarzeniach opisanych przez jednego z niemieckich pilotów, który przeżył wspomnianą tutaj kraksę swego samolotu, po tym jak został zestrzelony. Reżyser jednak zmienił troszkę wydarzenia oraz imiona i nazwiska brytyjskich pilotów. Szczerze mówiąc nie za bardzo rozumiem taki zabieg, szczególnie, że porucznik Horst Schopis w latach 70-tych wydał książkę opisującą owe wydarzenia w Norwegii. Mimo wszystko rdzeń historii jest taki jak prawdziwe wydarzenia, co należy zaliczyć na plus. Z drugiej strony nie można "Śniegów wojny" zakwalifikować jako filmu biograficznego Schopis'a, nawet w kwestii wspomnianych wydarzeń.

Jeśli idzie o aktorstwo to stoi ono na dość wysokim poziomie, zaś przez lwią część filmu mamy do czynienia z pięcioma bohaterami. Trzema pilotami Luftwaffe i dwoma Fleet Air Arm. Widać było, że aktorzy starali się jak najbardziej w czuć w swoich bohaterów, pokazując bardzo różne strony ludzi walczących w tej samej wojnie. Od rozsądnych oficerów po zadziornych, młodych pilotów, mających gorącą głowę. Tak naprawdę od początku jedni i drudzy starali się przejąć kontrolę nad całą sytuacją, doprowadzając tym samym do licznych konfliktów. Zawsze jednak wygrywał żywioł, skłaniający rozbitków do współpracy. W innym wypadku ich życie szybko dobiegłoby końca.


Film dobrze pokazuje przemianę ludzkiej psychiki, gdzie zwykli żołnierze z czasem potrafią dostrzec bezsens całej wojny i wskazać winnych. Co innego walczyć w obronie własnego kraju, a co innego w imię ideologii. Ten ostatni temat również został szerzej poruszony w całym filmie, choć niestety nie na tyle umiejętnie aby na długo zapadł w pamięci widza. Natomiast dobrze przedstawiono rodzące się więzi miedzy ludzkie i ograniczone zaufanie względem człowieka, którego uznaje się za wroga. Szczególnie gdy nie jest on nazistą a zwykłym żołnierzem, walczącym po drugiej stronie barykady.

Na dokładkę mamy przecudne wręcz zdjęcia, wszak Norwegia ma bajeczne pejzaże, bardzo dobry montaż oraz klimatyczną muzykę. Od strony czysto technicznej zadbano o wiele szczegółów, w tym o język w jakim posługują się bohaterowie. Gdy trzeba rozmawiają w swoim ojczystym, w innej sytuacji po angielsku, ale tylko dlatego, że brytyjscy piloci nie znają niemieckiego. Co zresztą jest tutaj wypunktowane. Nawet występujący w filmie Norwegowie posługują się swoim własną mową, co nadaje całemu obrazowi autentyczności.


"Śniegi wojny" to naprawdę świetny film, w swojej kategorii bardzo dobry, choć nie rewelacyjny. Niemniej inni powinni uczyć się od Norwegów jak robić kino wojenne, dbając przy tym o szczegóły, atmosferę oraz napisać porządny scenariusz. Ta produkcja potrafi jako całość zapaść na długo w pamięci widza, pokazując jak wygląda człowiek w starciu z żywiołem. Nie ma znaczenia wtedy ideologia, polityka i wojna. Liczy się przetrwanie i wola życia.

Film legalnie dostępny na serwisie CDA w usłudze Premium.