Zacznę może od tego, że niniejszy film nie jest oparty na autentycznych
wydarzeniach, przynajmniej w odniesieniu do USA. Przeszperałem prasę w Internecie i nie znalazłem żadnego
choćby podobnego wydarzenia, które miałoby miejsce w Stanach przed 2005 rokiem. Być
może coś przeoczyłem, ale w tym wypadku wątpię, aby tak było. Tak więc
zwrot "Film oparty na faktach", możemy tym razem uznać za czysty chwyt
marketingowy, przynajmniej jeśli podejdziemy do tego w ten sposób. Z drugiej strony "Nieznajomi" są w pewnym sensie remakiem francuskiego filmu "Oni" (Ils), opisujący autentyczne wydarzenia jakie rozegrały się w latach 90-tych XX wieku we Francji. Wstrząsnęły one cały krajem, gdyż skala zbrodni, a co ważniejsze młody wiek morderców, porażały. W tym momencie mamy problem. Jeśli podejść do tej produkcji jak do czegoś co opisuje wydarzenie mające miejsce w USA, to dostajemy bujdę. Jednak jeśli spojrzymy na całość jako remake, wtedy otrzymamy... no właśnie, ciężko powiedzieć tak naprawdę co.
Tu przechodzimy do sedna sprawy. Bertino
w swoim obrazie świetnie pokazał popełnienie morderstwa, nie dla zysku,
ani z powodu zemsty, czy innych pobudek. W "Nieznajomych" mordercy
zabili, bo chcieli zabić. Czerpali z tego aktu sadystyczna przyjemność, choć nie okazywali tego w sposób oczywisty. Reżyser w rewelacyjny sposób ukazał chorą psychikę i
sadyzm takiego pokroju morderców. To jak bawią się swoimi ofiarami,
straszą je, torturują psychicznie oraz fizycznie. Nawet ich maski, z początku
groteskowe dla widza, z czasem stają się straszne.Jednak mamy tutaj pewne pójście w kierunku poprawności politycznej. Antagoniści są tutaj młodymi ludźmi, jednak w świetle prawa dorosłymi. Tymczasem w "Ils" pokazano prawdę, gdzie zbrodni dokonały dzieci w wieku 12-15 lat, co sprawiało że ich czyn był jeszcze bardziej przerażający oraz widza zachodził w głowę jak w ogóle mogło dojść do czegoś takiego. Tu jednak tego brak, a to przekłada się bezpośrednio na odbiór finału filmu
W tej sadystycznej zabawie ofiary, grane przez Liv Tyler i Scotta Speedmana, pokazano w sposób ciekawy, choć w pewnym stopniu dość sztampowy względem kina amerykańskiego.
Mimo iż z jednej strony ich zachowanie wydaje się nielogiczne (kto
idzie sam do samochodu, zostawiając swoją miłość w domu), to reżyser stara się wytłumaczyć tą nielogiczność uzasadniając ją przez strach. Główni
bohaterowie, nigdy nie znajdowali się w podobnej sytuacji i panika
spowodowała, że to ich przerosło. Bertino
sprawnie pokazuje widzowi jak postępujące poczucie strachu i
bezradności, przeradza się w panikę, nie pozwalającą chłodno myśleć w sytuacji zagrożenia.Z drugiej zaś strony "Ils" robi to lepiej, zaś finał potrafi mrozić krew w żyłach.
Jednak aby nie marudzić, trzeba przyznać że całość jest oprawiona ciekawą ścieżką dźwiękową, idealnie komponującą
się z odgłosami otoczenia. W efekcie miejscami można naprawdę odczuć to
co czują ofiary tej sadystycznej gry. Niestety mimo tych zalet, film ma
dużo męczących pauz, które powodują że zamiast wyczekiwania,
zaczynamy się nudzić. Do tego, nie ma co ukrywać, fabuła jest w wielu
miejscach dość przewidywalna, jednak film nie jest długi,
więc da się spokojnie wysiedzieć do końca przed ekranem.
Kolejną wielką pomyłką jest, z niewiadomych mi powodów, wpasowanie "Nieznajomych"
do gatunku horroru. Jak dla mnie nie ma tu ni krztyny horroru. Jest to
czysty thriller. Nie jakiś wybitny, ale też nie chałowaty, za to
specyficzny i porządnie wykonany. Jednak jeśli widz nastawi się na hasło
'horror' co zazwyczaj kojarzy mu się z potworami, duchami czy krwią, to może bardzo się zawieść. Film Bertino,
należy postrzegać tylko i wyłącznie w kategorii mocnego thrillera o
nieskomplikowanej fabule, nastawionego na strach przed śmiercią głównych bohaterów. Można go zatem obejrzeć bez większych oporów, choć jeśli mieliśmy styczność z francuskim pierwowzorem, to raczej nie mamy tutaj czego szukać. No chyba, ze bardzo nam zależy zobaczyć pracę z Hollywood.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz