Na zakończenie 2013 roku pod choinką znalazłem duże pudło, a w nim grę, o której marzyłem od czasu kiedy niejaki Zgrzyt z Game-Troll TV zaprezentował jej recenzję. Oczy mi zalśniły, palce błyskiem wystukały na jednym z sklepów tytuł i szybko wróciłem na ziemię ostudzony ceną. Jednak pragnienie pozostało i trawiło moje ciało. W końcu jednak dwa tygodnie temu zostało ugaszone, gdyż w moje pajęcze szpony wpadł w końcu Dreadfleet - mówiąc w skrócie, Warhammer na morzu, pozbawiony elementu kolekcjonerskiego, gdyż gra jest w pełni samodzielna. Wielkie pudło wypełnione gotowymi do sklejenia, a później pomalowania, figurkami statków, potworów, wraków i fortec. Do tego karty, unikalna plansza z materiału oraz obszerna instrukcja. Słowem, żyć nie umierać.
Cena sugerowana Dreadfleet to aż 349 zł, jednak i-szop.pl informuje że grę można już dostać za 235-320 zł na aukcjach oraz od 295 zł w górę w sklepach internetowych. Nakład gry jest jednak obecnie na wyczerpaniu, gdyż wydawca, firma Games Workshop, zapowiedział że nie będzie dodruków tego tytułu. Z tej też przyczyny pozostało obecnie niewiele egzemplarzy Dreadfleet w obiegu. Gra jest warta każdego grosza, jaki widnieje na cenie, gdyż wielkie pudło mieści w sobie niby mało ilościowo, ale wiele pod kątem jakości. Mamy zatem:
* 98 stronicowa instrukcja (a raczej podręcznik)
* olbrzymia, płócienna mata morska (plansza)
* 10 okrętów
* 10 elementów otoczenia
* 7 kog
* 1 smok
* 1 sterowiec
* 7 wysp
* 5 wraków
* 3 potwory morskie
* 5 znaczników skarbów
* 12 kostek
* 1 znacznik waitru
* 2 koła sterowe
* 1 miarka nawigacyjna
* 10 kart okrętów wojennych
* 55 kart obrażeń
* 40 kart przeznaczenia
* 12 kart Auxiliary (dla kog, potworów itp)
* 10 kart ran
* 10 różnorodnych kart
Zacznijmy od instrukcja bo ta jest bardzo obszerna. Jednak nie trzeba czytać całej, gdyż niemal połowa to scenariusze, porady jak tworzyć scenariusze, wstawki fabularne biografii kapitanów występujących w grze i ich okrętów oraz tym podobne dodatki. Mamy też sporo zdjęć, pokazujących jak statki powinny wyglądać w zamyśle autorów gry. Dodano też, do tego na samym początku, indeks słów kluczowych wraz z objaśnieniami, co bardzo pomaga przebrnąć przez cały podręcznik. Spis treści szalenie pomaga w poruszaniu się po tym zeszycie, co przyda się podczas pierwszych rozgrywek.
Poradnik jak skleić poszczególne modele dostępne w grze, a więc statki, potwory, kogi, wyspy itp, autorzy zamieścili na brzegach denka pudełka. Na ramkach trzymających komponenty wytłoczono przy każdym elemencie literę, dzięki czemu nie pomylimy niczego i łatwo skleimy całość. Na ty polu czeka nas sporo pracy, gdyż największym wyzwaniem są okręty wojenne, często składające się z 5-10 części. Oczywiście jakość wykonania i dbałość o detale jest przeogromna, dlatego już choćby dla samego kunsztu i kolekcjonerskiej smykałki warto nabyć Dreadfleet. Niestety w pudełku nie ma gąbki do przechowywania modeli, a tą, z tego co widziałem na sieci, można nabyć w oficjalnym sklepie Games Workshop, jednak nie wiem ile kosztuje. Prawda jest taka, że bez pojemnika na modele, łatwo będzie można je zniszczyć, więc lepiej zainwestować dodatkowe pieniądze w te akcesoria zanim w ogóle pomyślimy o malowaniu. Tu też czeka nas spory wydatek, bo kolorów jakie będą nam potrzebne jest ogromna ilość, choć to zawsze można częściowo rozwiązać po przez mieszanie podstawowych bar, aby uzyskać nowe.
Nie ma co się czarować, zanim przystąpimy do grania czeka nas masa pracy, jednak z pewnością będzie warto ten czas poświęcić, aby potem rozkoszować się grą. Szczególnie że sam widok maty, z delikatnego materiału, okraszonego bajeczną grafiką morza, pobudza wyobraźnię. I tu lepiej uważać na płeć piękną nie zajmującą się tego typu rozrywką, gdyż z pewnością chętnie sięgną po matę, aby przerobić ją na chustę lub szal (moja żona chciała to zrobić jak tylko rozpakowałem pudło z grą :P).
Karty też są porządnie wykonane oraz opatrzone solidnymi grafikami, zaś poziom zaawansowania języka angielskiego na nich określiłbym mianem "podstawowy". Przynajmniej w rozumieniu gier kolekcjonerskich. Dodatkowo w pudełku znajdziemy paczuszkę woreczków strunowych, co jest bardzo miłym gestem od strony wydawnictwa, bo z pewnością przydadzą się na karty i drobne znaczniki występujące w grze.
Co cieszy:
* olbrzymia ilość modeli
* arcygenialna mata morza
* fantastyczna jakość wydania i dbałość o szczegóły na modelach
* zasady zapowiadają się prosto
* wielkie pudło wypełnione po brzegi komponentami
* woreczki strunowe
* cena w pełni adekwatna do zawartości
* tylko połowa instrukcji to opis zasad...
Co budzi wątpliwość:
* ...ale to jednak nadal niemal 50 stron
* zanim zaczniemy grać czeka nas sporo składania i sklejania
* spore dodatkowe koszta związane z farbkami
* czas potrzebny na pomalowanie wszystkiego
* niska dostępność na rynku
* brak gąbki do przechowywania modeli (kolejny wydatek)
Domniemany poziom ryzyka podczas kupowania "w ciemno":
W normalnych okolicznościach powiedziałbym że wysoki, jednak gra jest targetowana do ludzi mocno zakorzenionych w bitewniakach i grach planszowych. Dlatego finalnie przystanę przy średnim poziomie ryzyka. Gra jest wielka i warta swych pieniędzy, jednak trzeba w nią sporo zainwestować (klej, farbki, pędzelki, czas) oraz nabyć odpowiednio wyprofilowany pojemnik z gąbki na modele, gdyż inaczej nam zniszczeją. Więc jeśli ktoś ma przede wszystkim fundusze i spokój aby dodatkową inwestycję rozłożyć w czasie, to polecam kupić Dreadfleet. W innym wypadku lepiej najpierw zagrać i się zastanowić czy będziemy mieli z kim grać, gdyż ta gra nie należy do tanich inwestycji.
Cena sugerowana Dreadfleet to aż 349 zł, jednak i-szop.pl informuje że grę można już dostać za 235-320 zł na aukcjach oraz od 295 zł w górę w sklepach internetowych. Nakład gry jest jednak obecnie na wyczerpaniu, gdyż wydawca, firma Games Workshop, zapowiedział że nie będzie dodruków tego tytułu. Z tej też przyczyny pozostało obecnie niewiele egzemplarzy Dreadfleet w obiegu. Gra jest warta każdego grosza, jaki widnieje na cenie, gdyż wielkie pudło mieści w sobie niby mało ilościowo, ale wiele pod kątem jakości. Mamy zatem:
* 98 stronicowa instrukcja (a raczej podręcznik)
* olbrzymia, płócienna mata morska (plansza)
* 10 okrętów
* 10 elementów otoczenia
* 7 kog
* 1 smok
* 1 sterowiec
* 7 wysp
* 5 wraków
* 3 potwory morskie
* 5 znaczników skarbów
* 12 kostek
* 1 znacznik waitru
* 2 koła sterowe
* 1 miarka nawigacyjna
* 10 kart okrętów wojennych
* 55 kart obrażeń
* 40 kart przeznaczenia
* 12 kart Auxiliary (dla kog, potworów itp)
* 10 kart ran
* 10 różnorodnych kart
Zacznijmy od instrukcja bo ta jest bardzo obszerna. Jednak nie trzeba czytać całej, gdyż niemal połowa to scenariusze, porady jak tworzyć scenariusze, wstawki fabularne biografii kapitanów występujących w grze i ich okrętów oraz tym podobne dodatki. Mamy też sporo zdjęć, pokazujących jak statki powinny wyglądać w zamyśle autorów gry. Dodano też, do tego na samym początku, indeks słów kluczowych wraz z objaśnieniami, co bardzo pomaga przebrnąć przez cały podręcznik. Spis treści szalenie pomaga w poruszaniu się po tym zeszycie, co przyda się podczas pierwszych rozgrywek.
Poradnik jak skleić poszczególne modele dostępne w grze, a więc statki, potwory, kogi, wyspy itp, autorzy zamieścili na brzegach denka pudełka. Na ramkach trzymających komponenty wytłoczono przy każdym elemencie literę, dzięki czemu nie pomylimy niczego i łatwo skleimy całość. Na ty polu czeka nas sporo pracy, gdyż największym wyzwaniem są okręty wojenne, często składające się z 5-10 części. Oczywiście jakość wykonania i dbałość o detale jest przeogromna, dlatego już choćby dla samego kunsztu i kolekcjonerskiej smykałki warto nabyć Dreadfleet. Niestety w pudełku nie ma gąbki do przechowywania modeli, a tą, z tego co widziałem na sieci, można nabyć w oficjalnym sklepie Games Workshop, jednak nie wiem ile kosztuje. Prawda jest taka, że bez pojemnika na modele, łatwo będzie można je zniszczyć, więc lepiej zainwestować dodatkowe pieniądze w te akcesoria zanim w ogóle pomyślimy o malowaniu. Tu też czeka nas spory wydatek, bo kolorów jakie będą nam potrzebne jest ogromna ilość, choć to zawsze można częściowo rozwiązać po przez mieszanie podstawowych bar, aby uzyskać nowe.
Nie ma co się czarować, zanim przystąpimy do grania czeka nas masa pracy, jednak z pewnością będzie warto ten czas poświęcić, aby potem rozkoszować się grą. Szczególnie że sam widok maty, z delikatnego materiału, okraszonego bajeczną grafiką morza, pobudza wyobraźnię. I tu lepiej uważać na płeć piękną nie zajmującą się tego typu rozrywką, gdyż z pewnością chętnie sięgną po matę, aby przerobić ją na chustę lub szal (moja żona chciała to zrobić jak tylko rozpakowałem pudło z grą :P).
Karty też są porządnie wykonane oraz opatrzone solidnymi grafikami, zaś poziom zaawansowania języka angielskiego na nich określiłbym mianem "podstawowy". Przynajmniej w rozumieniu gier kolekcjonerskich. Dodatkowo w pudełku znajdziemy paczuszkę woreczków strunowych, co jest bardzo miłym gestem od strony wydawnictwa, bo z pewnością przydadzą się na karty i drobne znaczniki występujące w grze.
Co cieszy:
* olbrzymia ilość modeli
* arcygenialna mata morza
* fantastyczna jakość wydania i dbałość o szczegóły na modelach
* zasady zapowiadają się prosto
* wielkie pudło wypełnione po brzegi komponentami
* woreczki strunowe
* cena w pełni adekwatna do zawartości
* tylko połowa instrukcji to opis zasad...
Co budzi wątpliwość:
* ...ale to jednak nadal niemal 50 stron
* zanim zaczniemy grać czeka nas sporo składania i sklejania
* spore dodatkowe koszta związane z farbkami
* czas potrzebny na pomalowanie wszystkiego
* niska dostępność na rynku
* brak gąbki do przechowywania modeli (kolejny wydatek)
Domniemany poziom ryzyka podczas kupowania "w ciemno":
W normalnych okolicznościach powiedziałbym że wysoki, jednak gra jest targetowana do ludzi mocno zakorzenionych w bitewniakach i grach planszowych. Dlatego finalnie przystanę przy średnim poziomie ryzyka. Gra jest wielka i warta swych pieniędzy, jednak trzeba w nią sporo zainwestować (klej, farbki, pędzelki, czas) oraz nabyć odpowiednio wyprofilowany pojemnik z gąbki na modele, gdyż inaczej nam zniszczeją. Więc jeśli ktoś ma przede wszystkim fundusze i spokój aby dodatkową inwestycję rozłożyć w czasie, to polecam kupić Dreadfleet. W innym wypadku lepiej najpierw zagrać i się zastanowić czy będziemy mieli z kim grać, gdyż ta gra nie należy do tanich inwestycji.
Gracze tracą, bo wielu chętnie by kupiło a się nie załapie.
OdpowiedzUsuńWydawca traci, bo mógłby sprzedać znacznie więcej, gdyby tylko zdecydował się na większy nakład / dodruki.
Dodatkowo produkt skazany zostaje na szybki spadek popularności niedługo po premierze. Na tym ten luksus ma polegać?
"niejaki Zgrzyt z Game-Troll TV" - brzmi troche lekceważąco. Tym bardziej, że mowa o jednym z najbardziej opiniotwórczych ludzi z kręgów planszówkowych.
OdpowiedzUsuńBez przesady, Piotrek nie obrazi się za takie określenie, poza tym zacytowałeś fragment zdania, a "Zgrzyt" to nick Piotrka z forum. Gdzie tutaj lekceważenie?
UsuńNa allegro można znaleźć za niespełna 200 pln. Wczoraj do mnie przyszła i powiem, że gra na pierwszy rzut oka wydaje się kozacka. Może GW sonduje temat i żeby nie stracić za dużo puścił niewielki nakład...
OdpowiedzUsuńNiestety to samo mieliśmy ze Space Hulkiem. Teraz ceny to prawdziwa spekulacja. Od premiery minęło 5 lat więc może znowu na okrągłą 33 rocznicę doczekamy się kolejnej edycji...
A tak w ogóle ktoś chętny na partyjkę?
Zafoliowaną nówkę za mniej niż 200 zł? Serio?
Usuńtzn tak: pudełko nie było zafoliowane, ale w środku wszystkie elementy w ramkach, instrukcja w folii, plansza w folii. Wszelakie karty w folii. Wszystko bez jakichkolwiek śladów użytkowania. Nawet jeśli służyły jako egzemplarz pokazowy co jest w środku to wydaje się być warte tej ceny.
Usuń@Therim Silua - popytaj na forach, może ktoś miał ten sam problem, tylko statki inne. Czasami ludzie sprzedają gry na części. Może warto byłoby je jednak zregenerować (Bloody Reaver da radę;) szpachle, kleje... Ja póki co tylko wyciąłem i złożyłem na sucho, czas na klejenie i malowanie przyjdzie później.
Tak serio :) tylko trzeba polować, bo znikają dość szybko, ja swój egzemplarz (niby używany, ale wszystko było w ramkach, i prawie wszystko zafoliowane) kupiłem za 180 zł XD eh tylko mam jedno pytanie, choć odpowiedź wydaje mi się być oczywista, nie ma raczej możliwości dokupienia nigdzie statków ? 2 moje bardzo porządnie ucierpiały , przez brak wiedzy najpierw zachlapałem je farbą, a potem próbując zmyć farbę stateczki po prostu zniszczyłem :(
OdpowiedzUsuńNapisz do wydawnictwa czy jest możliwość dokupienia samych statków, bo ja takiej wiedzy nie posiadam. Lubię bitewniaki, ale mało w nie gram bo:
Usuń* zajmują dużo miejsca
* sporo kosztują
Dlatego jedyny bitewniak w którego zainwestowałem więcej kasy to Pirates Pocket Model.
Potrzebuję pomocy w rozwikłaniu zagadki związanej z grupą kart FATE - status, shot. Karty te po ich wyczerpaniu w fazie broadside dają efekt działający na HULL, SPEED, CREW. I teraz mam wątpliwości, bo po oddaniu salwy w przeciwny okręt, uzyskałem 3 trafienia (wszystkie doszły celu - armour save nie dał efektu). Czy te karty działają w ten sposób, że poza dobraniem przez przeciwnika 3 kart damage z tytułu 3 trafień, przeciwnik dobiera dodatkową kartę związaną z konkretnym upgrade'm strzału? Czy też dobiera 3 karty damage i jedną z nich musi być karta damage związana ze specjalnym strzałem, trzecia opcja, przeciwnik dobiera 3 damage i każda musi odpowiadać karcie status shot, czy tez przeciwnik dobiera 1 kartę damage odpowiadającą ulepszeniu.
UsuńZ góry dziękuję za pomoc