4 października 2017

Smerfy #2: Smerf Naczelnik

Drugi tom "Smerfów" zawiera dwie opowieści, ale to ta pierwsza zajmuje najwięcej miejsca. Mowa o "Smerfie Naczelniku", jednej z ciekawszych opowieści o niebieskich skrzatach, jaką czytałem. Tak naprawdę to ta historyjka utrwaliła mi się najbardziej w pamieć i do niej lubię powracać. Czemu? Bo zawierała wszystko co kocham - utarczki polityczne, zamek, wielką bitwę i naprawdę ciekawe relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami. Dziś patrzę na to wszystko poważniej i dopiero teraz zauważam jak wiele Peyo ukrył w tej opowieści prawdy o naszym świecie. Niby całość okrył płaszczykiem humoru i satyry, ale "Smerf Naczelnik" niesie w sobie bardzo ważną lekcję.

Papa Smerf musi wyruszyć na wiele tygodni po jeden z rzadkich składników do swojej receptury. Pod jego nieobecność prosi swoje smerfy aby zachowywały się grzecznie i cierpliwie na niego czekały. Oczywiście zaraz po odejściu Papy Smerfa, zaczyna się spór kto ma przewodzić wiosce pod jego nieobecność. Po paru burzliwych sporach, jeden ze smerfów zaczyna składać innym obietnice i tak Smerfy wkraczają na ścieżkę polityki.

Peyo jak na dłoni wykłada nam wszystkie mechanizmy przedwyborcze z świata polityki, jak i to co się dzieje po zakończeniu wyborów. Obietnice, przemowy, wkupienie się w łaski oraz wyzysk innych, to chleb powszedni Smerfów w tej przygodzie. Oczywiście każdy z najbardziej znanych skrzatów szybko znajduje tu swoje miejsce. I tak Osiłek jest przywódcą straży, Ważniak stara się jak może podlizać Smerfowi Naczelnikowi, a Maruda "Nie cierpi być cicho" i szybko przystaje do ruchu oporu. Wątek ze Zgrywusem, który zresztą zdobi okładkę albumu, jest też bardzo pouczający, bo pokazuje jak ci u władzy są lepiej traktowani od swoich podwładnych. Słowem - sama prawda.


Oczywiście w całości nie zabrakło tony humoru i to w ogromnych pokładach. W pewnym momencie to się przeradza w niezłą komedię, gdy dwa obozy Smerfów walczą z sobą, a ci "źli" co chwila wpadają we własne sidła. Zabawy przy tym co nie miara, choć główny temat ani na chwilę nie schodzi czytelnikowi z pierwszego planu. Druga opowieść, zatytułowana "Smerfonia C-Smerf" dotyczy głównie Harmoniusza i jego braku talentu do muzykowania. Co oczywiście nie przeszkadza mu próbować swoich sił w tym fachu i przysparzać innych o ból głowy. Odcinek jest o wiele bardziej komiczny od pierwszej opowieści, ale taka jego natura. Fabułę jak i finał napisano jednak na tyle ciekawie, że całość pokazuje nam pełen obraz Harmoniusza.

Drugi tom "Smerfów" to zacna lektura, będąca nadal mocno aktualna. Szczególnie mam tu na myśli "Smerfa Naczelnika", bo obecna scena polityczna, nie tylko w  Polsce, jest wypisz wymaluj tym co przedstawiono w komiksie. Z tego powodu jeszcze przyjemniej czytało mi się ten tom i pozostanie on w mej pamięci już na zawsze. Jeśli ktoś nie miał styczności z pierwszymi albumami "Smerfów" wydawanymi przez wydawnictwo Nasza Księgarnia, to nic straconego, bo sporo egzemplarzy krąży na sieci. Zapewne też w nie jednej bibliotece również je spotkamy. Żywię tylko nadzieję, że Egmont kiedyś wznowi te albumy i wyda na nowo aby przybliżyć młodszemu pokoleniu.