7 kwietnia 2016

Unboxing #54: Bitwa na morzu, Tata Miś, Pędzące ślimaki

Czas na kolejny unboxing gier familijnych, tym razem prosto z pieca wydawnictwa Egmont. Są to trzy tytuły, tematem skierowane do młodszej widowni. Pędzące ślimaki, czyli kolejny wyścig zwierzaków po Żółwiach i Jeżach, Tata Miś oraz Bitwa na morzu, graficznie nasuwająca skojarzenia z Piratami: Karaibską flotą. Dziś zajrzymy do pudełek oraz sprawdzimy co kryją oraz jak bardzo osuszymy portfele aby obdarować najmłodszych.

Pędzące ślimaki

Czy ktoś pamięta jeszcze słuchowisko Leśny rajd, gdzie to zwierzęta wszelkiej maści uczestniczyły w zawodach samochodowych, a nieoczekiwanie wygrał ślimak, który dotarł na metę na piechotę. Jeśli tak, to wtedy temat tejże gry przypadnie wam do gustu od razu. Pędzące ślimaki, to kolejna wariacja sławnej gry Pędzące żółwie, która swego czasu podbiła serca dzieci. Tytuł miał niestety kilka upierdliwych wad, zaś jego następca, na pierwszy rzut oka, zdaje się ich nie popełniać. Karty (w dużej mierze) zastąpiono kostkami, plansza jest większa, a sama rozgrywka, teoretycznie, dłuższa. Przynajmniej tak się wydaje po lekturze zwięzłej, aczkolwiek bardzo treściwej, instrukcji.


Pędzące ślimaki kosztują około 65 zł w większości sklepów stacjonarnych. Gdy jednak zajrzymy do Internetu, znajdziemy ten tytuł już od 44 zł i przez większość czasu nie przekroczy pułapu 55 zł. Warto zatem o nim pomyśleć robiąc wiesze zakupy w naszych ulubionych sklepach, szczególnie jeśli szukamy ładnego prezentu dla najmłodszych. Jeśli gra już wpadnie w nasze ręce, dostaniemy solidne pudełko, podobnych wymiarów co w przypadku Pędzących żółwi, a w nim:
* krótką instrukcję
* składaną planszę
* 5 kart
* 5 kostek
* 5 drewnianych pionków ślimaków
* 36 żetonów z punktami zwycięstwa (nominały 1, 3 i 5 pkt)


Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda idealnie. Żetony są grube oraz duże, kostki bardzo ładne, tak samo jak pionki, a wszystko utrzymane w bardzo ładnej oprawie graficznej. Słowem przykuwa oko oraz cieszy. Do momentu aż sięgniemy po arkusz z kartami. Tak, arkusz. Pięć, cienkich kart dano w formie arkusza, z którego trzeba je "wybić" niczym żetony. Problem polega na tym, że są na tyle cienkie, że gną się przy byle dotknięciu, zatem trzeba być wyjątkowo ostrożnym aby ich nie porwać. Rozumiem, że przy takiej liczbie kart nie opłacało się ich owijać folią, ale można było choć wrzucić do woreczka strunowego, znajdującego się w pudełku (w sumie jest ich 3) albo zastąpić je dużymi żetonami lub kafelkami. Byłoby to lepsze rozwiązanie od tego co mamy, bo tak jak w przypadku Pędzących żółwi, karty łatwo się mną i dzięki temu bez trudu można je znakować czy zniszczyć.


Co cieszy:
* nowa mechanika w sprawdzonej serii
* oprawa graficzna
* solidnie wykonane kostki, pionki i żetony
* woreczki strunowe na komponenty
* łatwa w przyswojeniu instrukcja

Co budzi wątpliwość:
* zdecydowanie za cienkie karty
* casuali może nieco zniechęcić cena sugerowana

Domniemany poziom ryzyka przy "Zakupie w ciemno":
W mojej opinii żaden. Patrząc do kogo gra jest skierowana, naprawdę ciężko będzie znaleźć dziecko, które lubiąc planszówki, powie że Pędzące ślimaki to brzydka gra. Z pewnością nawet dorośli oraz nowicjusze chętnie zasiądą do stołu, gdyż zarówno temat jak i sama mechanika wyglądają interesująco. Czas pokaże czy tytuł pokona poprzedników, jednak śmiało można wróżyć, że spokojnie im dorówna.

Tata Miś

Kolejny tytuł zabiera nas w lody Arktyki, gdzie będziemy ściągać się w drodze do wanny. Tak, wcielając się w rolę małego misia polarnego, umorusanego od farby, biegniemy co sił w łapach do bali z ciepłą kąpielą. Po drodze będziemy musieli przeskakiwać po lodowych krach, a towarzyszyć nam będzie tytułowy Tata Miś. Temat jest naprawdę zabawny i zdaje się być ciekawy dla dzieci do których gra została skierowana.


Tata Miś kosztuje około 60 zł, jednak na sieci jego cena waha się głównie w przedziale 45-52 zł. Pudełko jest tych samych rozmiarów co u Pędzących ślimaków, czyli klasyczne, średnie opakowanie przeznaczone na gry Egmontu. W środku znajdziemy:
* 13 kafelków kry
* 2 kafelki pękającego lodu
* 1 kafelek z wanną
* 1 figurkę taty misia
* 6 figurek niedźwiadków
* 6 kostek
* krótką instrukcję


Całość prezentuje się naprawdę solidnie i od strony jakości nie ma się do czego przyczepić. Drewniane figurki oraz kostki, są wykonane porządnie, kafelki kry zaś zrobiono z grubej tektury i łatwo wybija się je z wypraski. Grę zaopatrzono też w woreczki strunowe na pionki oraz kostki. Szata graficzna również cieszy oko, a instrukcję napisano bardzo przejrzyście opatrując ją sporą dawką przykładów. Dlatego tytuł spokojnie powinien trafić w serca nowicjuszy oraz najmłodszych graczy. Jedyne co może budzić lekki śmiech, to fakt że figurki swym kształtem bardziej przypominają świnki niż niedźwiedzie (ewentualnie kapibary), jednak nie jest to coś co mogłoby zniechęcić do sięgnięcia po ten tytuł.


Co cieszy:
* prostota zasad
* mimo wszystko temat
* solidne wykonanie
* szata graficzna

Co budzi wątpliwość:
* serio, pionki przypominają małe świnki, szczególnie ten różowy

Domniemany poziom ryzyka przy "Zakupie w ciemno":
W praktyce żaden, sugerując się odbiorcą docelowym. Gra wygląda jeszcze przyjemniej od Pędzących ślimaków, a i temat jest w pewnym stopniu unikalny. Tata Miś wygląda obiecująco oraz ciekawie, zatem warto zaryzykować, szczególnie jeśli szukamy czegoś na prezent.

Bitwa na morzu

Seria "Dobra gra w dobrej cenie", cieszy się w Polsce nie małą popularnością. W jej skład wchodzi już 12 tytułów, zaś Bitwa na morzu jest kolejnym, który miał niedawno premierę. Jak zwykle mamy tu do czynienia z prostą oraz krótka rozgrywką, pomyślaną jako filery pomiędzy większymi grami lub jako coś co można zabrać z sobą w podróż. W małym pudełku znajdziemy zatem:
* krótką instrukcję
* 24 katy statków (po 6 na gracza)
* 24 żetony (po 6 na gracza)
* kostkę K6


Całość wygląda bardzo ładnie, jednak znając inne tytuły Egmontu, ma się nieodparte wrażenie, że dołączona tu kostka, jest z innego świata. Prosta, zwykła, rodem z  starego Eurobiznesu czy Chińczyka, po prostu nie pasuje. Szczególnie, że szata graficzna kart jest kopią tego co spotkaliśmy w Piraci: Karaibska flota. Jakoś burzy to odbiór, choć można to zrzucić na zwykłe czepialstwo recenzenta. Szkoda tylko, że zabrakło woreczka strunowego na drobne elementy, zatem doradzam się w niego zaopatrzyć, jeśli zakupimy grę, gdyż inaczej wszystko będzie walać nam się w pudełku. Same zasady zaś wyglądają ciekawie i możemy tutaj liczyć na coś interesującego.


Co cieszy:
* jakość wykonania elementów
* bardzo ładna wypraska
* szata graficzna
* niska cena (około 20 zł)
* dla fanów tej serii, jak znalazł

Co budzi wątpliwość:
* ta kostka naprawdę wizualnie nie pasuje, choć to zwykłe czepialstwo
* brak woreczka strunowego na drobne elementy


Domniemany poziom ryzyka przy "Zakupie w ciemno":
Niski w przypadku osób nie znających serii, żaden dla jej fanów. Gra jest prosta, tania i szybka, do tego ładnie wykonana, zatem jeśli ktoś lubi tego typu tytuły to śmiało może kupować. Ta linia już udowodniła, że potrafi dać naprawdę dopracowane gry, choćby Pirackimi skarbami. Dlatego myślę, że warto zaryzykować i się skusić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz