29 marca 2014

Noe na kartach komiksu i srebrnym ekranie

Współczesny świat niewiele różni się od tego ze Starego Testamentu. Ludzie są krnąbrni, okrutni, bezduszni i myślą tylko o sobie. Wznoszą coraz to większe Wieże Babel, tyle że tym razem fundamentem są spory religijne, zaś budulcem media i nadmierny konsumpcjonizm. W tamtych czasach Bóg zesłał na ludzi potop, który był karą za ich pychę oraz rozpustę jakiej się dopuszczali. Co czeka nas teraz? Na to pytanie ma zamiar odpowiedzieć Darren Aronofsky, znany w świecie filmowym jako reżyser i scenarzysta takich filmów jak Requiem dla Snu, Czarny łabędź czy Źródło. Noe to jego debiut komiksowy, do którego napisał scenariusz wraz z Ari Handelem, człowiekiem z którym już współpracował podczas kręcenia Zapaśnika, Czarnego łabędzia oraz obecnie wchodzącego do kin w ten weekend Noe: Wybrany przez Boga. Komiks zadebiutował w 2011 roku, jednak dopiero teraz dzięki premierze filmu zyskał on w Polsce większe zainteresowanie. Seria, póki co, składa się z czterech, 70-cio stronicowych albumów, zaś najnowszy o podtytule Kto przeleje krew, pojawi się 2 kwietnia nakładem wydawnictwa SQN. Czym jednak jest wizja biblijnego Noego w zamyśle autora ponadczasowego Requiem dla snu? Dramatem z pewnością, ale nie tylko ludzkim.

28 marca 2014

Stupromilowy biznes

Pije Kuba do Jakuba, Jakub do... zająca? Tak do mięciutkiego, szarego zajączka, który nosi czarną, skórzaną kurtkę, pali papierosy i zamiast marchewek woli gorzałkę. Ponownie przenosimy się do świata Stupromilowego Lasu, którego recenzję zamieściłem jakiś czas temu, gdzie procenty leją się rzeką a zwierzątka nie są tak słodkie jakby można sądzić. Tym razem jednak weźmiemy się za poważny biznes, gdyż będziemy tworzyć wódkę, a spożywać ją w dużo mniejszej ilości. Stupromilowy Biznes to gra w której picie zostało zastąpione zarabianiem gotówki. Z jednej strony jest to ciekawe, ale też sprawiło że tytuł utracił imprezowy, mocno zakrapiany alkoholem, klimat na rzecz sporej dawki kalkulowania. Czy taki miał być cel w zamyśle twórców? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.

24 marca 2014

Diablo III 2.0

Kilka miesięcy temu firma Blizzard chwaliła się sprzedażą aż 15 milionów kopi Diablo 3. Liczba jest naprawdę imponująca, jednak jeśli weźmiemy na poprawkę dwa punkty - sławę gry jaką zbudowały część pierwsza oraz druga oraz to że została wydana przez jednego z najbogatszych wydawców - nie wygląda to już tak olśniewająco. Dodatkowo nie mówi się o sporej liczbie ludzi która zrezygnowała z grania już po paru tygodniach, gdyż Diablo 3 okazało się tworem bardzo kontrowersyjnym. Z jednej strony wszelkie serwisy wychwalały grę pod niebiosa dając jej niemal maksymalne noty, z drugiej zaś olbrzymia liczba graczy wyśmiała te materiały, uznając że Blizzard stworzył bubla dla casuali, kompletnie niszcząc markę Diablo. Byli też oczywiście obrońcy gry, jednak sporo z nich okazało się osobami młodymi, nie znającymi pierwszej części serii i ledwo (o ile w ogóle) zaznajomionymi częścią drugą. Potrzeba było niemal dwóch lat aby Blizzard wprowadził patcha 2.0, który naprawił wiele niedociągnięć, sprawiając że Diablo 3 w końcu zaczęło faktycznie stawać się grywalnym tytułem i przyciągnęło fanów serii do siebie. Wszystko za sprawą dodatku do gry, gdyż jak się okazało patch 2.0 jest po prostu jego częścią składową, co wywołało kolejną lawinę słownych przepychanek pośród graczy.

20 marca 2014

Hanabi

Któż nie lubi oglądać pokazów sztucznych ogni. Tych barwnych świateł, kaskady różnokolorowych meduz na rozgwieżdżonym niebie, a wszystko to w takt muzyki. Hanabi to prosta gra kooperacyjna w której uczestnicy starają się stworzyć jak najlepszy pokaz sztucznych ogni. Tematyka dość unikatowa jak na uniwersum gier karcianych, co z pewnością potrafi przyciągnąć do tego tytułu tłumek osób. G wygląda ładnie, zapowiada się prosto i jak się szybko okazuje jest skierowana głównie do dzieci. Czemu? Cóż, jest zwyczajnie za prosta dla starszego odbiorcy, mimo że z początku może sprawiać wrażenie bardzo trudnej. Hanabi to dość specyficzny tytuł, przez co ciężko go jednoznacznie ocenić.

19 marca 2014

Kamienie na szaniec

W tym roku nie ma na mojej liście "Obejrzeć koniecznie w kinie" zbyt wielu pozycji, jednak jedną z nich były Kamienie na szaniec. Nie liczyłem na ekranizację książki, gdyż sam reżyser, Robert Gliński (Cześć Tereska, Wróżby kumaka), zapowiedział że jego film to bardziej adaptacja i inspiracja głównymi postaciami, czyli 'Zośki', Rudego i Alka. Wybrałem się do kina w Wejherowie pełen nadziei, które w dużej mierze zostały zaspokojone, choć kilku naprawdę poważnych błędów twórcą tego filmu niestety nie udało się uniknąć. Zacznijmy jednak od początku, bo nie jestem na tyle utopijnym idealistą, aby wierzyć że każdy młody Polak przeczytał książkę, co jednak powinien uczynić. Literackie dzieło, spod pióra Aleksandra Kamińskiego, opisuje los trzech przyjaciół, których młodzieńcze plany na życie przekreśliła wojna. Młodzi harcerze, należący do Szarych Szeregów, organizowali na terenie okupowanej Warszawy akcje protestacyjne przeciw Hitlerowcom, żyli codziennym życiem, śnili o wolnej Polsce i swoich planach co zrobią gdy wojna dobiegnie końca. Akcja przedstawiona w filmie dotyczy wydarzeń z marca 1943, kiedy to Janek Bytnar "Rudy" został aresztowany przez Gestapo, oraz wydarzenia znanego jako Akcja pod Arsenałem, czyli pierwszej dużej operacji zbrojnej Szarych Szeregów na terenie okupowanej Warszawy.

18 marca 2014

Drako

Smoki zawsze budziły zainteresowanie pośród ludzi. Kiedyś się ich bano, później podziwiano, a teraz są one maskotkami kultury masowej. Nie ważne jakie mamy osobiste stanowisko wobec tych mitycznych stworzeń, od zawsze mają one swoje miejsce w ludzkiej kulturze. W grach są one dość mocno eksploatowane, zarówno w tych elektronicznych jak i planszowych lub karcianych. Polscy projektanci gier również wykorzystali smoczy potencjał, między innymi w grze Drako autorstwa Adama Kałuży, czyli jednego z najlepszych projektantów z kraju nad Wisłą. Zaprojektował on tytuł prosty, funkcjonalny i o ciekawej choć oklepanej tematyce - starcie smoka z krasnoludami. Pierwszy chce przeżyć i zwiać, a ci drudzy go usiec. Niby zwykły pojedynek, a przykuł dość spore grono graczy. Dlaczego? Cóż odpowiedź na to pytanie jest raczej złożona, choć z pewnością fakt że gra zawiera figurki, sporo tłumaczy.

10 marca 2014

Thorgal: Młodzieńcze lata #2 - Oko Odyna

Obecnie seria Thorgal mocno odbiega od tego co znaliśmy w ubiegłej dekadzie. Mamy trzon główny i dwie mini-serie dziejące się równolegle, ale opowiadające historię Kriss de Valnor oraz Louve, czyli córki tytułowego bohatera. Jednak aby całość wzbogacić jeszcze bardziej, zaserwowano nam kilka miesięcy temu pierwszy tom, miejmy nadzieję ostatniego spin-offu, czyli młodzieńcze przygody Thorgala Aegirsona w świecie wikingów północy i ich bogów. Zaczęło się całkiem zgrabnie od albumu Trzy siostry Minkelsönn, który fabularnie oraz wizualnie mocno nawiązywał do pierwszych zeszytów opowiadających losy Dziecka z Gwiazd. Oko Odyna z całych sił stara się utrzymać ten poziom i wydaje się, że póki co cała seria idzie w dobrym kierunku. Nowy album ma w sobie coś z magii dawnych przygód Thorgala chyba dlatego ze dotyczy właśnie głównego bohatera, a jednocześnie daje nam coś nowego w tej postaci - dziecięce marzenia, naiwność oraz, co pokazuje ten zeszyt, także butę.

4 marca 2014

Tajemnicze domostwo

Któż nie kocha tajemnic, zagadek i poszukiwań prowadzących do rozwikłania tajemnic sprzed lat. Ja uwielbiam i dlatego bez większego wahania sięgnąłem po grę będącą, wedle opisu na pudełku, niemal krzyżówką Dixit oraz Cluedo. Mowa oczywiście o Tajemniczym domostwie, jednemu z najmłodszych dzieci wydawnictwa Portal, które wydano na licencji. Podczas rozgrywki jeden z graczy wciela się w postać ducha ongiś zamordowanej osoby, która stara się naprowadzić śledczych na właściwy trop. Nie jest to zadanie łatwe, gdyż może im to pokazywać tylko w snach, a te na dokładkę są bardzo pogmatwane. Pozostali gracze też nie mają zbyt wiele czasu, więc zgranie jest na wagę złota. Otóż to, mamy do czynienia z mieszanką gry kooperacyjnej, detektywistycznej i baśniowej, choć w tym wypadku bliżej jej do horroru, co jest jak najbardziej na miejscu, niż słodkiej bajki. Czy sekrety schowane w Tajemniczym domostwie, są warte swej ceny i czasu? Odpowiedź znajdziecie poniżej.