3 lipca 2019

Okienko

Małe dzieci często zadają naprawdę trudne pytania. Na przykład "Co jest prawdziwe, a co nie jest prawdziwe?". Myślicie, że znacie odpowiedź? Zatem czy wyobraźnia jest prawdziwa? Jak najbardziej. Ale czy to co stworzyła wyobraźnia jest namacalne? I tutaj zaczynają się schody, bo w zależności od sytuacji odpowiedź może być różna. A to własnie dzięki sile wyobraźni urzeczywistniają się marzenia. Jedni mają skomplikowane, jak lot na księżyc, inni bardziej proste, aby tata który pracuje za granicą wrócił na stałe do domu. To drugie marzenie znam dobrze z autopsji, gdyż mój ojciec od lat pracuje w Norwegii, wcześniej zaś pracował w Bahrajnie i jako stoczniowiec nieraz wypływał na rejsy próbne w morze. Zatem nie zawsze był w domu, w praktyce bardziej pamiętam okresy gdy go nie było, choć też niezwykle ciepło wspominam te dni gdy był i zabierał mnie na festyny, kempingi czy wycieczki.

Od wielu lat w Polsce widzi się problem braku ojca w domu, bo ten aby utrzymać rodzinę musi pracować za granicą. Czasami zmusza do tego zawód, ale najczęściej zwykła sytuacja finansowa ogromnej części Polaków. Po prostu zarabiamy za mało względem cen w sklepach, a wszędobylski socjal dla nierobów obiecywany przez polityków, bije ludzi przedsiębiorczych po kieszeniach. OK, wiem uogólniam, ale na jedną faktycznie potrzebującą osobę, np. samotną matkę, osobę niepełnosprawną czy faktycznie zasłużonego emeryta, przypada z dziesięć, które obalają jabole i mają renty na marskość wątroby. Sam widziałem to na własne oczy, gdy na mojej klatce mieszkało kilka rodzin, które nie pracowały, ale zawsze miały forsę na wódę.

Dlatego zawsze współczuję dzieciom, których ojcowie są zmuszeni pracować za granicą. Mój tak robi od wielu, wielu lat. Pracował w Stoczni Gdynia, więc nieraz wypływał w rejsy próbne, ale gdy miłościwie nam panujący politycy zniszczyli stocznię nie miał wyboru i musiał jechać za pracą za granicę. Padło na Norwegię. Niby blisko, ale tak naprawdę bardzo daleko. Ojca widziałem coraz rzadziej, ale przywykłem do tego, bo już wcześniej pracował za granicą, więc fizycznie nie było go w domu. Tyle tylko, że byłem starszy od głównej bohaterki książki "Okienko".

Dziewczynka ma 5 lat, jej tatuś pracuje za granicą i stale nie ma go w domu. Matka też pracuje, babcia pomaga w opiece nad dziećmi, a starszy brat to przemądrzały dupek, który nie wierzy w magię płynącą z wyobraźni. Dziewczynce pozostaje zatem książka, gdzie jest magiczne okienko do innej krainy. Miejsca prowadzącego do taty i dającego nadzieję na sprowadzenie go z powrotem do domu, gdzie już zostanie na zawsze. Jestem pewien, że wiele dzieci posiada takie marzenia oraz dostateczna siłę własnej wyobraźni. No chyba, że zabiła je telefonowa cyfryzacja, która bardzo skutecznie niszczy wyobraźnię.

Chyba nie muszę nikomu bardziej opisywać tej książki, bo to co przytoczyłem do tej pory w pełni pokazuje o czym jest i jaki jest jej cel. Tak, książki to magia, a magia to wyobraźnia otwierająca okno do świata, gdzie marzenia mogą się spełnić. Nie ot tak, bo na każde marzenie, nawet baśniowe, trzeba zapracować. Zresztą co to byłaby za przygoda, gdyby nie piętrzyły się na jej drodze przeszkody, które należy pokonać. Wydaje mi się, że zapominamy o tym w naszym codziennym życiu, gdzie jesteśmy poganiani przez pracę, sąsiadów i codzienne życie. Tracimy wyobraźnię i nie umiemy patrzeć przez okno w dal, aż poza horyzont. Cholera, nieraz nawet nie dostrzegamy okna, a ono jest tuż koło nas. Może zatem warto podnieść głowę znad ekranu i rozejrzeć się dookoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz