25 września 2017

Bardo #1: Stolp

Ten komiks sprawił mi sporo kłopotu, zarówno od strony scenariusza jak i rysunku. W pierwszym wypadku ciekawy pomysł szybko zaczął mi umykać pod tonażem filozoficznych, rozwlekłych przemyśleń głównego bohatera,które często można było zwięźlej i lepiej uformować. W drugim, styl rysunku nie należy do moich ulubionych, jednak tutaj potrafił on bardzo dobrze oddać złowrogą oraz psychodeliczną rzeczywistość przedstawionego świata. Dlatego napisanie recenzji "Stolp" zajęło mi bardzo dużo czasu, bo podchodziłem do tego komiksu aż trzy razy. Co więcej jest to pierwsza część z czterech, opisująca losy miasta Bardo - ostatniego przyczółka ludzkości, która właśnie wymiera. Jak zatem finalnie oceniłem ten z jednej strony interesujący z drugiej zaś mocno wtórny projekt? Cóż... powiedzmy, że dwuznacznie.

Wizja świata w "Stolp" jest w pewnym sensie bardzo trafna i, że się tak wyrażę, na czasie. Z drugiej zaś od pierwszych stron zalatywała mi przegadaną wersją filmu z 2006 roku "Ludzkie dzieci". W obu wypadkach mamy bowiem podobny problem - ludzkość zatraciła zdolność reprodukcji. Nie pomagają badania genetyczne, farmakologia i zaawansowana medycyna. Umiemy jedynie tworzyć klony, które są wstanie przeżyć kilka lat i bardziej służą jako przechowalnia organów niż pełnoprawni ludzie. Społeczeństwo uległo degradacji, rząd wprowadził chore prawo, które pozwala mu zabierać nieletnich w celach ratowania gatunku ludzkiego, zaś miasto Bardo, ostatnia enklawa ludzkości, umiera. Do tego dochodzą wszelkie walki na tle politycznym i religijnym oraz dewianci seksualni. Słowem, armagedon.

Stolp to imię głównego bohatera, który opisuje nam to wszystko w dość przydługi oraz nudny sposób, wplatając we wszystko zdecydowanie za dużo filozofii. W praktyce ciągle się powtarza, czym znacząco spowalnia akcję w komiksie, natomiast miejscami jego wypowiedzi nabierają tak nudnego wyrazu, że brzmią jak bardzo nieciekawe notatki studenta filozofii. Co prawda nie mamy tu do czynienia z bełkotem, bo to co wygłasza główny bohater ma sens, szczególnie w odniesieniu degeneracji społecznej, jednak jest tego za dużo, brzmi nieciekawie i z czasem gubimy się w monotonii jego żalów wylewanych z powodu tęsknoty za normalnością. Naprawdę można było to ubrać w o wiele krótsze i mniej "fachowe" zwroty, skupiając się bardziej na sprawie walki z bezpłodnością i sprawą zaginionych dzieci.


Tu pojawia się kolejny kamyk w przysłowiowym bucie, a mianowicie postacie drugoplanowe. Spora ich część jest ciekawie pomyślana, szczególnie jeden z lekarzy pracujących nad projektem przywrócenia płodności społeczeństwu, jednak w natłoku filozoficznej paplaniny, czytelnik zapomina o ich istotnej roli w fabule. Tak samo z czasem gubimy gdzieś odpowiedź na zadane pytanie: "Czy w świecie wszechobecnego rozkładu i śmierci, jest szansa na przetrwanie życia?". Odpowiedź pojawia się i to dwukrotnie, choć z pewnością nie brzmi ona zbyt wesoło, jednak łatwo potrafi nam umknąć. Nie powiem aby taki zabieg pomagał w odbiorze tego dzieła.

Podobny problem miałem z rysunkiem. Pomijając już fakt, ze sam styl nie jest tym co lubię w komiksach, to czasem dana scena była zbyt długo wałkowana lub przeciągana. Na przykład opis dewiacji społecznych na tle seksualnym i uzależnienia od używek. Można było to świetnie połączyć z problemem wymierania gatunków roślin oraz zwierząt i zastąpienia żywności chemią, a zamiast tego skupiono się na wałkowaniu dewiacji. Faktycznie dobrze to z początku wypada, ale im dalej w las tym nudniejsze się to stawało.


Z drugiej strony mamy tu kilka scen świetnie obrazujących działanie narkotyków oraz "wizji" tytułowego bohatera. Świetnie też zobrazowano jego problemy zdrowotne oraz pustostan wielu kamienic wymierającego miasta. Nowoczesna technologia komunikacji i transportu również została ukazana bardzo ciekawie, tak samo reakcje postaci na to co się wokół nich dzieje. Ponownie jednak czasem przestajemy na to zważać, bo za dużo tu "powtórek" zbyt mocno hamujących przebieg samej akcji i głównego wątku fabularnego. "Stolp" to z jednej strony komiks ciekawy, z drugiej bardzo wtórny, zaś miejscami wręcz nudny oraz przegadany. Z tego powodu jest bardzo trudny w odbiorze i nie każdemu podejdzie. Przyznaję, że ciekawi mnie bardzo jak potoczy się główna oś fabularna i czy być może mnie czymś zaskoczy. Jednak jeśli musiałbym znów przebijać się przez tony filozoficznych rozważań o sensie życia, to nie jestem pewien czy znajdę na to wystarczająco dużo energii.