27 czerwca 2017

Magazyn 51

Lubię od czasu do czasu zagrać w gry oparte na mechanice licytacji, choć nigdy nie byłem wielkim fanem tego gatunku. "Magazyn 51" to jeden z takich tytułów, który jest tak naprawdę bardzo prostą oraz co ważniejsze udaną, grą familijną pozwalającą bawić się w 3 do 5 osób. Wcielamy się w milionerów, którzy szastają kasą, a w zasadzie sztabami złota, po to by móc wejść w posiadanie legendarnych przedmiotów z różnych stron świata. Znajdziemy tutaj zatem latający dywan, Włócznie przeznaczenia, Świętego Graala, Młot Thora czy Róg jednorożca. Jednak w tym wyścigu przepychu i bogactwa trzeba uważać, aby nie utopić pieniędzy w podróbkach, bo można wtedy więcej stracić niż zyskać.

Celem całej zabawy jest zebranie jak największej liczby punktów z kombinacji naszych kart. W tym momencie pojawia się pierwsza ciekawostka - wartości na kartach nie są punktami. Na koniec gry będziemy bowiem podliczać sumę wartości kart w poszczególnych kolorach i tylko osoby zajmujące w nich pierwsze dwa miejsca otrzymają punkty zwycięstwa. Kolorów natomiast mamy cztery i każdy składa się z innej puli kart o nominale od 1 do 3. Nie będą to jednak wszystkie możliwości na zdobycie zwycięstwa.

Na początku każdy dostaje 10 sztab złota i swoją kartę postaci, będącą jednocześnie ściągą przy podliczaniu punktów i opisującą w jakiej talii ile znajduje się kart danego rodzaju. Tasujemy osobno talię podróbek i poszczególne talie skarbów (żółte, zielone, czerwone i niebieskie) po czym kładziemy je na środku stołu. Z talii podróbek układamy 1 lub 2 karty (zależne od liczby grających) pomiędzy planszami graczy, którzy następnie oglądają co leży po ich lewej i prawej stronie. Wybieramy pierwszego gracza, ten wybiera dowolny główny stos po czym odkrywa z niego wierzchnią kartę. Teraz zaczyna się licytacja, zaś karta określa czy jest jawna czy też nie. Wygląda to następująco:
* Jeśli na karcie jest symbol zaciśniętej pięści, to wtedy mamy licytację niejawną. Każdy z graczy bierze do pięści wszystkie żetony złota i do drugiej wkłada tyle ile chce zalicytować. Wygra ten kto dał więcej, a w przypadku remisu ten który siedzi najbliżej na lewo od gracza rozpoczynającego.
* Jeśli brak symbolu pięści to mamy klasyczną licytację na zasadzie kto da więcej.
Zwycięzca przekazuje zalicytowaną kwotę graczowi po jego lewej stronie, dzięki czemu mamy gotówkę w ciągłym obiegu. Tura dobiega końca i zwycięzca licytacji rozpoczyna nową.


W tym miejscu wychodzi największa słabość "Magazynu 51" - przekazywanie złota. Wystarczy, że jedna osoba będzie specjalnie spowalniać rozgrywkę za każdym razem pasując podczas licytacji i wtedy nastąpi z automatu blokada gry. Doprowadzi w końcu do stanu gdzie będzie kontrolowała większość lub wręcz wszystkie pieniądze i potem spokojnie zacznie gromadzić karty. Nie mówione że wygra, ale mimo to całą zabawa pójdzie do kosza. Nie ma tutaj mechanizmów pozwalających wyminąć takiego gracza, zatem pozostanie nam jedynie nie zapraszać go więcej do stołu.

Same karty posiadają natomiast różne zdolności. Można je podzielić niejako na trzy rodzaje - neutralne, klątwy i błogosławieństwa. Pierwsze nic nie robią, posiadają jedynie informacje o takim stanie rzeczy lub wiadomość, że nie mogą być podróbkami. Błogosławieństwa oraz klątwy mogą funkcjonować pasywnie lub natychmiastowo. Część z nich działa tylko w danych elementach gry, np. fazie podliczania punktów. Tutaj pojawia się ważna mechanika, zwana ogólnie Lombardem. Otóż możemy zastawić dowolną naszą kartę i otrzymać 5 żetonów złota. Uczynić to jednak możemy tylko gdy posiadamy 5 lub mniej takich żetonów, zaś wykupienie karty na koniec gry kosztuje nas 10 żetonów. To co utrudnia rozgrywkę to fakt, że zastawiona w lombardzie klątwa nadal działa w przeciwieństwie do błogosławieństwa, które znajdzie się w takiej samej sytuacji.


"Magazyn 51" to dobra gra. Prosta, szybka w nauce i przyjemna w rozgrywce o ile nie trafimy na "wiecznego blokera". Do tego całość bardzo ładnie wydano, a karty są opisane jasno i czytelnie. Zdecydowanie lepiej sięgnąć po ten tytuł gdy będziemy mogli grać w komplecie osób, bo dopiero wtedy widać pełen potencjał rozgrywki. Jednak "Magazyn 51" sprawdza się w minimalnym składzie, choć zabawa jest wtedy mniej ekscytująca. Zatem jeśli ktoś lubi proste gry oparte na mechanice licytacji, to ta gra z pewnością przypadnie mu do gustu. Da się do niej często wracać, choć z czasem znając już dobrze karty, będziemy do niej podchodzić z mniejszym zapałem. Mimo to warto zagrać choć raz, aby sprawdzić samemu jak to jest miliarderem i szastać złotem.

Plusy:
* bardzo niski próg wejścia
* zróżnicowane karty
* klasyczny model licytacji połączony z taktyką
* solidnie wydana
* cena

Minusy:
* jeden bloker potrafi zepsuć całą zabawę
* z czasem zaczyna robić się wtórna