28 czerwca 2017

Deadpool #6: Deadpool się żeni

Bijcie w dzwony, sypcie ryżem, lejcie wódkę bo Deadpool bierze ślub... po raz kolejny. Tak moi drodzy, wygadany najemnik o facjacie nie do po zazdroszczenia żeni się, jednak jak się okazuje nie pierwszy raz. Co prawda większość jego poprzednich związków była bardzo krótka, czasami wręcz ekspresowa, jednak na ślubnym kobiercu stawał blisko dziesięć razy. "Deadpool się żeni" jest płynną kontynuacją "Wyzwania Draculi", przy czym blisko połowa albumu to wspomnienia naszego zamaskowanego bohatera na temat jego byłych żon. Jak to wypada? Nawet dobrze, choć w moim odczuciu poprzedni album był ciekawszy i śmieszniejszy.

Zacznijmy jednak od smaczku, widocznego na okładce. Otóż na ślub Deadpoola z Shiklah, Królową nieumarłych przybyło aż 236 postaci z uniwersum komiksów Marvela. Moment ten uwiecznił Scott Koblish, który włożył w swe dzieło tytaniczny wręcz wysiłek, zaś pokolorowania całości podjął się Val Staples. Swą pracą pobili rekord Guinnessa w liczbie postaci znajdującej się na okładce pojedynczego albumu, choć sami sędziowie doliczyli się tylko 224 charakterów. Na ostatnich stronach tego albumu, jeszcze przed działem bonusowym prezentującym alternatywne okładki poszczególnych zeszytów, możemy zobaczyć ich pracę w całej okazałości. Na stronie następnej natomiast pełen spis bohaterów z przyporządkowanymi do nich numerami jak i zapewnienia, ze obaj artyści pracujący nad okładką doszli już do siebie zarówno pod kątem zdrowia fizycznego jak i psychicznego. Choć nadal dość nerwowo reagują na słowo "ślub".

Co zaś się tyczy samej fabuły to odczucia mam trochę mieszane. Początek jest świetny i od razu pakuje czytelnika w wir akcji, eksplozji i rozrywanych kawałków ciał przeciwników. Zresztą nie ma się czemu dziwić, gdyż wybranka serca naszego wyszczekanego najemnika w swej prawdziwej formie jest dosłownie zabójcza. Bardzo szybko zresztą lądujemy na samym nabożeństwie oraz weselu, gdzie zgromadziła się naprawdę dziwaczna mieszanka. Potem w hołdzie dla Deadpoola wszyscy najsłynniejsi twórcy, którzy pisali i rysowali od 1991 jego przygody, przedstawili szereg krótkich opowiastek, wspominających byłe żony naszego herosa. Pomysł naprawdę zacny, ale wykonanie miejscami do mnie nie trafiło, zarówno od strony humorystycznej jak i wizualnej.


Sporo swych wybranek Deadpool próbował zdobyć w niezbyt rycerski sposób, ale też były i takie, które zamieniały go w seks maszynę. Nawet on z tego powodu nie był do końca zadowolony, gdyż czuł się rozdarty pomiędzy chęcią zabawy a rutyną, jeśli tak to można nazwać. Później mamy o wiele ciekawszy kawałek z opisem podróży poślubnej w Japonii, gdzie nasza parka jak zwykle natrafia na kłopoty. Wtedy ponownie jest wesoło, głupkowato, ale jednak pozytywnie.

Na koniec mamy kilka innych, pomniejszych opowieści, ale te nie specjalnie mnie porwały. Chyba najmniej przypadła mi do gustu opowieść z udziałem Hitlera. Jakoś mnie nie rozbawiło, choć może gdyby to się działo w filmie aktorskim... no nie wiem, po prostu całość wypadła drętwo i mało zabawnie jak dla mnie. Ostatnia scena była głupkowata i troszkę śmieszna, ale łatwa do przewidzenia. Finalna zaś rozgrywa się na długo przed tym jak Deadpool spotkał Shiklah i jest napisana poprawnie, jednak tez bez większych rewelacji. Przynajmniej wizualnie cieszy oko, choć na tym polu to kwestia mocno umowna.


"Deadpool się żeni" troszkę mnie rozczarował. Liczyłem bardziej na jakieś rozbudowane, zwariowane przygody w czasie miesiąca miodowego dwojga zakochanych, a dostałem masę retrospekcji i wspominek. Czytało się to dobrze, choć nie porywało, a ilość typowego dla tego bohatera humoru chyba nieco spadła. To co jednak mnie najbardziej cieszyło to ogromna ilustracja pełnej okładki, przedstawiająca scenę ślubu Deadpoola i Shiklah. Jest zrobiona naprawdę świetnie i jej autorom należą się szczere gratulacje. Zresztą możecie sami to ocenić i wydać swą opinię na jej temat.