27 lutego 2017

Bunkier #2: Punkt Zero

Zaczynam mieć problem z oceną serii "Bunkier".Od strony wizualnej to niezaprzeczalnie majstersztyk. Rysunki Christophera Beca, w szczególności zaś plenerów, są bajeczne. Rysownik w fenomenalny sposób potrafi oddać majestat oraz zabójczą potęgę natury - ogromne, mroźne górskie szczyty podobne do Himalajów czy spaloną w słońcu, piaszczystą pustynię przywodzącą na myśl Saharę. Z drugiej strony scenariusz zaczyna mocno kuleć. W pierwszym tomie potrafił budować napięcie, mieszać z pewną nutą zaskoczenia fikcję i rzeczywistość, a wszystko to osadzić w alternatywnym świecie podobnym do Ziemi, gdzie rządzi supermocarstwo Velikiegostoku. Tutaj zniknął element zaskoczenia i wszystko jest dość łatwe i przewidywalne. A to trochę rozczarowuje.

Fabuła nadal kręci się wokoło zwykłego żołnierza Aleksija Stasika, który nie wie w zasadzie kim tak naprawdę jest. Po wydarzeniach jakie miały miejsce w górskich szczytach i tytułowym Bunkrze 37, Stasik wraz z swym przyjacielem Jewkiczem wylądowali w forcie Imperium, znajdującym się na pustyni graniczącej z muzułmańskim królestwem oddzielonym od Velikiegostoku ogromną pustynią. Oficer Imparatora, Zoltan Velikic ściga Stasika, gdyż zorientował się, że jest on "Opornakiem", istotą potrafiącą przeciwstawić się tajemniczej sile innego wymiaru. Ma co do niego pewne plany, jednak nie tylko on interesuje się białowłosym żołnierzem, który, jak się okazuje, zaginął z swym oddziałem na pustyni. Sprawa zaczyna się komplikować, a Imperium stoi na krawędzi wojny, którą może przegrać.


Podstawowym problemem tego tomu jest przewidywalność zachowań postaci oraz brak wyczucia rozpiętości linii czasu. Ten drugi element mocno widać w drugiej części albumu, szczególnie zaś bliżej finału, który jest dość ciekawy. Z drugiej strony kilku elementów można było się domyślić już wcześniej, zatem super wielkiej niespodzianki nie zaznamy. Oczywiście nadal pozostajemy z masą pytań na które brak nam odpowiedzi, ale nie wszystkie z nich są... intrygujące. To sprawia, że zamiast uczucia niedosytu poza zakończeniu lektury, po prostu czekamy na ciąg dalszy bez większych emocji. Trochę to boli, pamiętając finał pierwszego albumu, o wiele lepiej skonstruowany i mocniej bazujący na emocjach czytelnika. 

Portret psychologiczny postaci też jest tu mocno spłycony, tak samo jak ich zachowanie w sytuacji zagrożenia. Wcześniej mieliśmy wysokie góry przypominające Himalaje, zagrożenie wynikające z odmrożenia, choroby górskiej czy nadnaturalnych zjawiska jakie można było spotkać. Tu mamy pustynię i palące słońce, a siły nadprzyrodzone zastąpiono mirażami, a mimo to kompletnie nie czuć klimatu zagrożenia życia. Co prawda pod koniec albumu mamy kilka ciekawych zwrotów akcji z dziwnym stworzeniem jakiego poznaliśmy w pierwszym tomie, ale i tak niespecjalnie przemawia to do wyobraźni czytelnika.


Co zaś się tyczy warstwy artystycznej to na tym polu jest jak zwykle rewelacyjnie. Najbardziej cieszą rysunki, w szczególności plenerów pustyń czy gór. Czuć w nich majestat oraz potęgę natury, kolorystyka buduje klimat, zaś całość cieszy oko. Ma się przez to wrażenie jakbyśmy oglądali zdjęcia klatek z filmu, robionego jeszcze starą techniką i nagrywanego na taśmę. Zresztą często prace Beca na tym bazują. Ciekawie też przedstawił obie strony konfliktu, nawiązując do naszych realiów. Imperium Velikiegostoku mocno przypomina Rosję, jednak mundury, szczególnie oficerów, są podobne do tych używanych przez Niemców w czasie II Wojny Światowej, zaś ich arsenał wzorowany jest na współczesnych siłach US Army. Pustynne Królestwo do złudzenia przypomina państwa z Bliskiego Wschodu zmieszane z starym Królestwem Arabskim za czasów Mahometa i domieszką walki zaczepnej znanej z czasów operacji Pustynna Burza. Jest to świetne zagranie, bo z jednej strony mamy do czynienia z fikcją literacką, a z drugiej widzimy tutaj sporo prawdy o naszych czasach. 

"Punkt Zero" to co najwyżej dobry komiks od strony fabularnej, jednak nadal mocno broni się warstwą graficzną. Finał tez jest napisany dość ciekawie, choć mniej zaskakująco niż to było w pierwszym tomie. Mimo to z chęcią sięgnę po następny album zatytułowany "Wspomnienia". Co prawda mówi to już na wstępie bardzo dużo o tym czego możemy się spodziewać, ale może tym razem twórcy serii czymś nas zaskoczą. Czas pokaże.