Deadpoola chyba nie trzeba obecnie przedstawiać szerszej publice, gdyż film z jego udziałem odniósł w tym roku spektakularny sukces. Wszyscy poznali prawdziwe oblicze tej postaci, pełnej wzgardy dla śmierci, kpin z wszystkich i wszystkiego oraz posiadającej unikalną zdolność "przenikania" przez czwartą ścianę, czyli rozmowę z nami, czytelnikami. Innymi słowy jest to postać w dużej mierze satyryczna, wyśmiewająca komiksy i filmy spod znaku superbohaterów. Za to właśnie pokochaliśmy tego bohatera, zatem próba napisania komiksu gdzie zachowuje się on znacznie poważniej niż zwykle, wypada nieco dziwnie. Teoretycznie nadal mamy do czynienia z tym samym pokręconym najemnikiem, o niewybrednym języku i krwawym podejściu do swego fachu. Jednak ten element utrzymuje się tylko na początku, gdyż potem...
Pismaki spier*** sprawę ;)
Chryste. Bez jaj...
Serio, gwiazdki?
Mógłbyś łaskawie zniknąć. Ja tu pracuję.
Recenzujesz porno...
Komiksy dla dorosłych to nie porno.
Ta jasne, wmawiaj sobie. A co masz od kilku lat na szczycie listy... mhm, hehe, szczycie. Łapiesz XD
Erotyczną grę planszową. Erotyczną, nie pornograficzną.
Oczywiście. Wmawiaj sobie, że ci to nie nabija widzów.
Dobra, koniec tego. Won z mojego bloga.
Już go zabieram.
Odwal się Jones. Jak o mnie piszą to mam prawo wyrazić swoje zdanie, szczególnie po przeżyciu tak traumatycznych chwil.
WYNOCHA!!!!
Ech przejdźmy może do recenzji...
Fabuła rozpoczyna się w 1977 w mieszkaniu młodego Deadpoola, który wtedy nosił... afro. Serio, to jest naprawdę głupie. W każdym razie nasz, ekhem... bohater, postanawia dołączyć do grupy Bohaterów do wynajęcia, w skład których wchodzą jego partnerzy Iron Fist i Power Man znany jako...
NIGDY NIE BYLIŚMY PARTNERAMI!!!
Boże, moje uszy... Ilu was tu jeszcze przywieje? W każdym razie jak pisałem, czy też chciałem to uczynić, Power Man znany jest szerszej publice jako Luke Cage.
Po waszemu to Łukasz Klatka ;P
Powiedziałem WON!!!
Dobra o czym to ja pisałem? A tak. Bohaterowie do wynajęcia. Zatem aby nie przedłużać. Deadpool do nich dołącza i walczą razem z Białym Człowiekiem... taaa... zalatuje rasizmem. Choć pewnie jakby był to Czarny Człowiek to media już by tak tego nie traktowały.
Rasista.
Spier****. W każdym razie Bohaterowie do wynajęcia pokonują drania zamieniając go jego własną laską...
Mmmffyhyhy...
...w kamień. Gość spędza jako posąg wiele lat, aż przypadkowo zostaje z niego uwolniony w naszych czasach.
Po czym dostaje ponownie w dupsko. A nie, czekaj... jaja.
Musisz spoilerować?
W sumie to i tak nie ma większego znaczenia bo liczy się tylko piękna Carmelita.
Dobra, dosyć. JONES!!!
Już go zabieram.
Protestuję. Mój uraz psychiczny...
Jest beznadziejny, a teraz wypier****
Cóż za język.
WON!!!!!!!
Już? Spokój? No dobra, przejdźmy do konkretów. W telegraficznym skrócie. Deadpool ma sprawę z przestępcą zwanym Białym Człowiekiem, jednak jest to temat totalnie trzeciorzędny i jedyny śmieszny element w komiksie. Trwa on raptem kilka stron i następnie akcja zaczyna się robić o wiele poważniejsza. Na Deadpoola poluje bowiem Butler, naukowiec i szef programu, który wyleczył Deadpoola z raka, a raczej zrobił to jego zespół naukowców. Postanowił on bowiem złapać naszego herosa, gdyż jest mu potrzebny do jego projektów nad bronią oraz opracowaniem lekarstwa dla jego siostry. Deadpool postanawia poprosić o pomoc, w sprawie dotarcia do Butlera, Wolverina i Kapitana Amerykę, ale wszystko szybko zaczyna się komplikować.
Jak wspominałem wcześniej, tylko wątek z Białym Człowiekiem jest utrzymany w klasycznej konwencji Deadpoola. Łamie on tam czwartą ścianę (co raczył uczynić i w tym materiale), rzuca dowcipnymi tekstami i jest w swoim żywiole. Potem zaczyna robić się znacznie poważniej i nasz bohater jakby zapomina o prowadzeniu dialogu z czytelnikiem. Traktuje też całą opowieść o wiele bardziej na serio, zaś w jej drugiej połowie niemal kompletnie znika jego sarkazm. Ma być to podyktowane powagą sytuacji w jakiej znalazł się główny bohater, ale w jego przypadku elementy pokroju, przywiązanie do rodziny, zupełnie nie pasują.
Jesteś sadystą bez serca.
Ech. Wiesz co ignoruję cię.
Wątki z Kapitanem Ameryką i Wolverinem są natomiast do bólu oklepane. Podobne, heroiczne zachowanie tych postaci było już wałkowane milion razy. Być może tutaj autorzy chcieli właśnie z tego zakpić, ale w moim odczuciu im to nie wyszło. Wade chyba też tego nie zauważył, bo nie nabija się z nich w tej materii, a cały temat programu Broni X, jest tutaj powielany do znudzenia. Czasami miałem wrażenie, że czytam tutaj niemal kopię scenariusza do filmu Wolverine: Origin, gdzie również wystąpiła postać Wade'a Wilsona, znanego jako Deadpool.
Mizerny gniot, nie zasługujący na mą chwalebną postać, za którą twórcy powinni smażyć się w gorącej smole.
Przypominam, że tam grał cię ten sam aktor.
Ta. Zielonego też grał i co z tego wyszło?
Do trzech razy sztuka.
Podsumowując. Deadpool: Dobry, Zły i Brzydki...
To ja ;)
...jest komiksem niezłym, ale nie jakimś szczególnie mocno zapadającym w pamięć. Do tego jeśli ktoś nie zna poprzednich dwóch części to z pewnością sporo straci, gdyż nie wie jak agentka Shield, czy też raczej jej jaźń (dusza?) dostała się do ciała Deadpoola...
Słyszysz Jones, o tobie mowa.
Chcę do domu...
... i je z nim współdzieli.
Och Tak!
Zboczeniec.
Główna postać traci tutaj nieco swego uroku, jest zbyt poważna i zbyt rzadko łamie czwartą ścianę, co jak widzę teraz nadrabia. Jeśli ktoś jest fanem serii, to może sięgnąć po ten album, ale w innym wypadku, lepiej zacząć od pierwszego tomu - Martwi prezydenci - zwyczajnie przełykając tą pigułkę. Może kolejne części będą ciekawsze, na co w duchu liczę, gdyż ten album miejscami potrafi zwyczajnie nużyć.
Ocena - 6/10 Głupi fagas Ocena - 10/10
To mój blog i ja tu rzą... mhmm....
Idź sprawdź w szafie czy cię tam nie ma.
Och Tak!
Zboczeniec.
Główna postać traci tutaj nieco swego uroku, jest zbyt poważna i zbyt rzadko łamie czwartą ścianę, co jak widzę teraz nadrabia. Jeśli ktoś jest fanem serii, to może sięgnąć po ten album, ale w innym wypadku, lepiej zacząć od pierwszego tomu - Martwi prezydenci - zwyczajnie przełykając tą pigułkę. Może kolejne części będą ciekawsze, na co w duchu liczę, gdyż ten album miejscami potrafi zwyczajnie nużyć.
To mój blog i ja tu rzą... mhmm....
Idź sprawdź w szafie czy cię tam nie ma.