Często to co widzimy nie jest tym na co wygląda. Jednak czasem wzrok potrafi nam dotrzeć tam, gdzie bez niego byśmy zabłądzili. Te słowa najlepiej oddają charakter fabuły szóstego tomu Armady. Navis wraz z Snivelem, lecący odwiedzić Rib'wunda w więzieniu, w wyniku sabotażu ich statku, trafiają na zrujnowaną wojną planetę. Krajobraz jak po totalnej apokalipsie wieńczą dwie strony konfliktu - Gnomdzinnów, rdzennych mieszkańców planety, a Mekkami, zaawansowanymi robotami, kierowanymi przez sztuczną inteligencję. Jednak konflikt szybko okazuje się mieć dużo głębsze podłoże, zaś przybysze z Armady, rozdzielenie w ogniu bitwy, zmienią jego zasady. Gdyż wszystko tutaj okazuje się być zwykłą grą pozorów.
Pierwszy plan jest tutaj rozbity na dwie sceny. Jedna to obóz Gnomodzinnów do którego trafiła Navis, wraz z Saraggantem (czyli sierżantem) Konnusem, rannym oficerem, którego uratowała z szponów Mekk. Druga to cyber-baza SI, sterującej robotami, które zabrały statek kosmiczny naszej bohaterki z uwiezionym w nim Snivelem. Bardzo interesująco wyglądają obie relacje naszych bohaterów z stronami tego konfliktu. Pierwsi są pełni uprzedzeń oraz szufladkują wszystkich, w tym wypadku Navis jako kobietę, przydzielając im odgórnie obowiązki. Wszystko w imię przetrwania. SI natomiast uznaje całą walkę za grę, zaś możliwość lotu w kosmos jako nowe doznanie dostarczające jej nowych pól bitew. To doprowadza do eskalacji konfliktu i próbę zakończenia obecnego przez SI, pragnącą wyruszyć ku gwiazdom.
Interesująco autorzy pokazali samą SI. Jej motywacje, sposób myślenia i postrzegania poszczególnych zmysłów. Dla niej wszystko musi być przydatne. Jak coś ma wady, jest słabe lub można łatwo uszkodzić, to z miejsca jest odrzucane. Przez to bardzo nie docenia przeciwnika jakim jest Navis. nie widzi go, gdyż jej maszyny nie posiadają oczu, gdyż zmysł wzroku ma masę wad, nie umie wyczuć jej mentalnie, gdyż rasa ludzka jest neutralna psionicznie. Z tego powodu zaczyna panikować, nie pojmując jak może przegrywać z tak lichym przeciwnikiem. Przecież ona jest doskonała, a przynajmniej tak się jej zdaje.
Tymczasem Navis poznaje życie na froncie wojennym od strony kobiet, nie znających innego życia niż wojskowej kuchni. Piorą, zajmują się dziećmi, gotują i zapewniają zaopatrzenie tym którzy siedzą w okopach. Przeciągająca się wojna sprawiła, że ich życie stało się rutyną. Nie było innego sposobu na przetrwanie jak nie dać się wybić do nogi maszynom szybko zwiększającym swoje szeregi. Jednak wraz z pojawieniem się Navis i Snivela zasady gry uległy zmianie, a co za tym idzie sam teatr działań wojennych. Kobiety musiały znów się przystosować, jednak tym razem na nowych, podyktowanych przez nie, warunkach.
Gra pozorów świetnie ukazuje nie tylko ogrom niekończącej się wojny, ale także jak jest ona postrzegana przez różne strony. Ci żywi, co spędzają czas w okopach tracą najwięcej. Natomiast władcy marionetek, pociągający za sznurki, uznają konflikt za grę wojenną, nie doświadczając nigdy na własnej skórze co to znaczy ból, głód czy zimno. Dla nich to zabawa, swoista partia szachów, gdzie przesuwają nieożywione pionki oraz figury po planszy. Jednak gdy przyjdzie im zmierzyć się z rzeczywistością, tracą przyczepność i gubią się w natłoku nowych, nieznanych im dotąd, wrażeń. W ten sposób autorzy Armady, świetnie pokazali prawdziwe oblicze wojny oraz jej konsekwencje.
Ocena - 9/10
Pierwszy plan jest tutaj rozbity na dwie sceny. Jedna to obóz Gnomodzinnów do którego trafiła Navis, wraz z Saraggantem (czyli sierżantem) Konnusem, rannym oficerem, którego uratowała z szponów Mekk. Druga to cyber-baza SI, sterującej robotami, które zabrały statek kosmiczny naszej bohaterki z uwiezionym w nim Snivelem. Bardzo interesująco wyglądają obie relacje naszych bohaterów z stronami tego konfliktu. Pierwsi są pełni uprzedzeń oraz szufladkują wszystkich, w tym wypadku Navis jako kobietę, przydzielając im odgórnie obowiązki. Wszystko w imię przetrwania. SI natomiast uznaje całą walkę za grę, zaś możliwość lotu w kosmos jako nowe doznanie dostarczające jej nowych pól bitew. To doprowadza do eskalacji konfliktu i próbę zakończenia obecnego przez SI, pragnącą wyruszyć ku gwiazdom.
Interesująco autorzy pokazali samą SI. Jej motywacje, sposób myślenia i postrzegania poszczególnych zmysłów. Dla niej wszystko musi być przydatne. Jak coś ma wady, jest słabe lub można łatwo uszkodzić, to z miejsca jest odrzucane. Przez to bardzo nie docenia przeciwnika jakim jest Navis. nie widzi go, gdyż jej maszyny nie posiadają oczu, gdyż zmysł wzroku ma masę wad, nie umie wyczuć jej mentalnie, gdyż rasa ludzka jest neutralna psionicznie. Z tego powodu zaczyna panikować, nie pojmując jak może przegrywać z tak lichym przeciwnikiem. Przecież ona jest doskonała, a przynajmniej tak się jej zdaje.
Tymczasem Navis poznaje życie na froncie wojennym od strony kobiet, nie znających innego życia niż wojskowej kuchni. Piorą, zajmują się dziećmi, gotują i zapewniają zaopatrzenie tym którzy siedzą w okopach. Przeciągająca się wojna sprawiła, że ich życie stało się rutyną. Nie było innego sposobu na przetrwanie jak nie dać się wybić do nogi maszynom szybko zwiększającym swoje szeregi. Jednak wraz z pojawieniem się Navis i Snivela zasady gry uległy zmianie, a co za tym idzie sam teatr działań wojennych. Kobiety musiały znów się przystosować, jednak tym razem na nowych, podyktowanych przez nie, warunkach.
Gra pozorów świetnie ukazuje nie tylko ogrom niekończącej się wojny, ale także jak jest ona postrzegana przez różne strony. Ci żywi, co spędzają czas w okopach tracą najwięcej. Natomiast władcy marionetek, pociągający za sznurki, uznają konflikt za grę wojenną, nie doświadczając nigdy na własnej skórze co to znaczy ból, głód czy zimno. Dla nich to zabawa, swoista partia szachów, gdzie przesuwają nieożywione pionki oraz figury po planszy. Jednak gdy przyjdzie im zmierzyć się z rzeczywistością, tracą przyczepność i gubią się w natłoku nowych, nieznanych im dotąd, wrażeń. W ten sposób autorzy Armady, świetnie pokazali prawdziwe oblicze wojny oraz jej konsekwencje.
Ocena - 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz