Nie jestem znawcą amerykańskiej literatury, gdyż jakoś wolę angielską. Dlatego nie znam bardzo wielu dzieł uchodzących w USA za wybitne czy ponadczasowe. W tym krótkich form, takich jak opowiadania. Jednym z takich tytułów jest "Loteria" pióra Shirley Jackson, z której pracami nigdy nie miałem styczności. Pisała ona najróżniejsze dzieła w tym horrory psychologiczne, do których osobiście zaliczyłbym dziś omawiany tytuł. Po wielu latach jej wnuk, Miles Hyman, który zajmuje się przekładaniem na komiks wielu uznanych dzieł literackich, w końcu zmierzył się z "Loterią" swojej babci i tak powstał dziś omawiany komiks. Czy jego praca jest dobra? Tak. W mojej opinii bardzo dobra. Czy zachęciła mnie do sięgnięcia po literacki oryginał? Niekoniecznie, bowiem mnie horrory jakoś niespecjalnie straszą.
Miejsce na uwadze, że piszę ten tekst nadal nie mając przeczytanego opowiadania Shirley Jackson. Zatem mój punkt widzenia jest z goła inny, niż osoby znającej oryginalną "Loterię". Może robię źle, ale uważam, że takie spojrzenie na ten komiks jest równie ważne co fana i znawcy dzieł amerykańskiej pisarki. Nie twierdzę też, że nigdy nie nadrobię jej dzieła, ale z drugiej strony wiele razy przejechałem się już na tytułach uznanych w USA za wybitne. Widocznie mam zupełnie inny gust, bowiem nieraz wolę ich filmowe adaptacje. Najlepszy przykład to film "Szczęki", do którego uwielbiam wracać (choć druga część też jest świetna, resztę można olać). Tymczasem książkę mordowałem chyba z pół roku i tak naprawdę niewiele z niej pamiętam, po za kilkoma elementami, gdzie mocno różniła się ona od filmu (np. romans jednej z kluczowych postaci). Podobnie też jest z wieloma innymi literackimi dziełami, jak "Lśnienie", "Smętarz dla zwierząt" czy "To". Oprócz "Smętarza..." reszta mnie nieziemsko wymęczyła.
Z tego powodu niespecjalnie pali mi się, aby sięgnąć po "Loterię" pióra Shirley Jackson, choć komiks jej wnuka bardzo mi się podobał. Czy mnie czymś zaskoczył? Fabularnie - absolutnie niczym. Graficznie - na wielu polach. W tym drugim wypadku moje oko przyciągnęły wspaniałe rysunki scenografii i plenerów, świetnie oddające charakter, stereotypowego, wręcz wyjętego z filmu grozy, małego, amerykańskiego miasteczka. Cholera, miejscami miałem wrażenie, że oglądam kadry z "Dzieci kukurydzy", tyle że populacja miasteczka była nieco starsza. Do tego przecudna zabawa światłem oraz cieniami i mimiką, która była bardzo dynamiczna. Tak. Dla mnie wizualnie ten komiks to petarda. Czuć w nim grozę, o ile jest się fanem tego gatunku kina amerykańskiego. Jeśli zaś idzie o scenariusz, to ot temat, który osobiście już mi przemknął wiele razy koło nosa. Ja rozumiem i doceniam, że Shirley Jackson napisała i opublikowała swój tekst w 1948 roku na łamach gazety "New Yorker" i w tamtym czasie na pewno było to bardzo niepokojące, wręcz sprawiające, że dreszcz przechodził czytelnikom po plecach. Zapewne było to coś nowego, unikalnego, ale dziś... Dziś już takie rzeczy nie straszą. Nie tak bardzo, bo zmieniła się perspektywa. Zmienił się punkt widzenia. Z drugiej strony warto wracać do korzeni, oddając należny hołd tym, którzy jako pierwsi zdecydowali się napisać i opublikować tego typu dzieła literatury grozy.
Dlatego uważam, że komiks "Loteria" jest idealny dla kolekcjonerów, fanów amerykańskiej literatury oraz dobrą ciekawostką dla osób mojego pokroju. Nie powiem, że wrócę do tego komiksu, bo bym skłamał. Jednak nie powiem też, że o nim zapomnę, bo również bym skłamał. Zapadł mi w pamięci na dobre. Zapamiętam historię małego miasteczka, gdzie odbywa się tajemnicza loteria, gdzie nikt nie che być zwycięzcą. Historię stworzoną przez kobietę w czasach gdy świat leczył rany po krwawej wojnie i nadal ludzie sobie nie ufali.
PRZYKŁADOWE PLANSZE
Miejsce na uwadze, że piszę ten tekst nadal nie mając przeczytanego opowiadania Shirley Jackson. Zatem mój punkt widzenia jest z goła inny, niż osoby znającej oryginalną "Loterię". Może robię źle, ale uważam, że takie spojrzenie na ten komiks jest równie ważne co fana i znawcy dzieł amerykańskiej pisarki. Nie twierdzę też, że nigdy nie nadrobię jej dzieła, ale z drugiej strony wiele razy przejechałem się już na tytułach uznanych w USA za wybitne. Widocznie mam zupełnie inny gust, bowiem nieraz wolę ich filmowe adaptacje. Najlepszy przykład to film "Szczęki", do którego uwielbiam wracać (choć druga część też jest świetna, resztę można olać). Tymczasem książkę mordowałem chyba z pół roku i tak naprawdę niewiele z niej pamiętam, po za kilkoma elementami, gdzie mocno różniła się ona od filmu (np. romans jednej z kluczowych postaci). Podobnie też jest z wieloma innymi literackimi dziełami, jak "Lśnienie", "Smętarz dla zwierząt" czy "To". Oprócz "Smętarza..." reszta mnie nieziemsko wymęczyła.
Z tego powodu niespecjalnie pali mi się, aby sięgnąć po "Loterię" pióra Shirley Jackson, choć komiks jej wnuka bardzo mi się podobał. Czy mnie czymś zaskoczył? Fabularnie - absolutnie niczym. Graficznie - na wielu polach. W tym drugim wypadku moje oko przyciągnęły wspaniałe rysunki scenografii i plenerów, świetnie oddające charakter, stereotypowego, wręcz wyjętego z filmu grozy, małego, amerykańskiego miasteczka. Cholera, miejscami miałem wrażenie, że oglądam kadry z "Dzieci kukurydzy", tyle że populacja miasteczka była nieco starsza. Do tego przecudna zabawa światłem oraz cieniami i mimiką, która była bardzo dynamiczna. Tak. Dla mnie wizualnie ten komiks to petarda. Czuć w nim grozę, o ile jest się fanem tego gatunku kina amerykańskiego. Jeśli zaś idzie o scenariusz, to ot temat, który osobiście już mi przemknął wiele razy koło nosa. Ja rozumiem i doceniam, że Shirley Jackson napisała i opublikowała swój tekst w 1948 roku na łamach gazety "New Yorker" i w tamtym czasie na pewno było to bardzo niepokojące, wręcz sprawiające, że dreszcz przechodził czytelnikom po plecach. Zapewne było to coś nowego, unikalnego, ale dziś... Dziś już takie rzeczy nie straszą. Nie tak bardzo, bo zmieniła się perspektywa. Zmienił się punkt widzenia. Z drugiej strony warto wracać do korzeni, oddając należny hołd tym, którzy jako pierwsi zdecydowali się napisać i opublikować tego typu dzieła literatury grozy.
Dlatego uważam, że komiks "Loteria" jest idealny dla kolekcjonerów, fanów amerykańskiej literatury oraz dobrą ciekawostką dla osób mojego pokroju. Nie powiem, że wrócę do tego komiksu, bo bym skłamał. Jednak nie powiem też, że o nim zapomnę, bo również bym skłamał. Zapadł mi w pamięci na dobre. Zapamiętam historię małego miasteczka, gdzie odbywa się tajemnicza loteria, gdzie nikt nie che być zwycięzcą. Historię stworzoną przez kobietę w czasach gdy świat leczył rany po krwawej wojnie i nadal ludzie sobie nie ufali.
PRZYKŁADOWE PLANSZE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz