Obserwując polską scenę komiksową, szczególnie jej sektor z recenzjami, nieraz spotykałem się z srogim marudzeniem na temat serii "Smerfy i wioska dziewczyn". Nigdy nie rozumiałem tego smęcenia ze strony naszych recenzentów. A to że sztuczne wplatanie dziewczyn, a to że wtórne, a to że to już nie świętej pamięci Peyo, że jego syn nie ma takiego talentu i tak dalej. Szczerze powiedziawszy, dla mnie to jest stek bzdur, gdyż wioska dziewczyn naprawdę dobrze się broni. Podobnie jak nowe komiksy z głównej serii. Tym razem również pokazano wysoki potencjał drzemiący w nowych komiksach o smerfach, nawiązując przy tym nieco do opowieści "Smerf Naczelnik".
Papa Smerf i Wierzba (przywódczyni wioski dziewczyn) lecą na wielki zlot czarodziejów, pozostawiając swoich podopiecznych samych. Jak wiemy z innych historyjek o Smerfach, takie sytuacje prawie zawsze kończą się mniejszą lub większą katastrofą. Szczególnie gdy w całość wydarzeń zaangażuje się czarownik Gargamel. Tym razem wysłał on na przeszpiegi gadającego kruka, lecz ptaszysko odzyskawszy wolność postanowiło podjąć własne cele. Niestety z powodu nieporozumień, podejrzliwości i knowań, konflikt narasta szybko mknąc w kierunku prawdziwej tragedii.
Ten album to dobra przestroga, że nie zawsze tylko jedna strona nie jest w pełni odpowiedzialna za konflikt. Ten przedstawiony w komiksie wynikł w dużej mierze z powodu zapalczywego charakteru jednej z dziewczyn, chcącej wszystko załatwiać siłą. Nie twierdzę, że sam kruk też jest bez winy, bo w pewnym momencie celowo zaczyna siać niezgodę w społeczności smerfów, ale to po części wynikało z ochrony własnych interesów. Jego zgubiła chciwość, smerfy nadmierna ufność oraz pieniactwo. Efekt okazał się opłakany w skutkach.
Własnie dla takich historii warto sięgnąć po nową serię. Jest ona nie tylko świetnie zilustrowana, ale też bardzo dobrze napisana i przemyślana. Nie zgadzam się zatem z zarzutami o wtórność i płytkość tej serii. Będę jej bronił i wyczekiwał kolejnych tomów bo warto się w nią zagłębić. Nowi autorzy, którzy świetnie wczuwają się w to uniwersum, bardzo umiejętnie od lat je rozwijają. Dzięki nim scheda Peyo nadal żyje, kształtuje nowe pokolenia i oby to trwało jeszcze przez dekady.
Papa Smerf i Wierzba (przywódczyni wioski dziewczyn) lecą na wielki zlot czarodziejów, pozostawiając swoich podopiecznych samych. Jak wiemy z innych historyjek o Smerfach, takie sytuacje prawie zawsze kończą się mniejszą lub większą katastrofą. Szczególnie gdy w całość wydarzeń zaangażuje się czarownik Gargamel. Tym razem wysłał on na przeszpiegi gadającego kruka, lecz ptaszysko odzyskawszy wolność postanowiło podjąć własne cele. Niestety z powodu nieporozumień, podejrzliwości i knowań, konflikt narasta szybko mknąc w kierunku prawdziwej tragedii.
Ten album to dobra przestroga, że nie zawsze tylko jedna strona nie jest w pełni odpowiedzialna za konflikt. Ten przedstawiony w komiksie wynikł w dużej mierze z powodu zapalczywego charakteru jednej z dziewczyn, chcącej wszystko załatwiać siłą. Nie twierdzę, że sam kruk też jest bez winy, bo w pewnym momencie celowo zaczyna siać niezgodę w społeczności smerfów, ale to po części wynikało z ochrony własnych interesów. Jego zgubiła chciwość, smerfy nadmierna ufność oraz pieniactwo. Efekt okazał się opłakany w skutkach.
Własnie dla takich historii warto sięgnąć po nową serię. Jest ona nie tylko świetnie zilustrowana, ale też bardzo dobrze napisana i przemyślana. Nie zgadzam się zatem z zarzutami o wtórność i płytkość tej serii. Będę jej bronił i wyczekiwał kolejnych tomów bo warto się w nią zagłębić. Nowi autorzy, którzy świetnie wczuwają się w to uniwersum, bardzo umiejętnie od lat je rozwijają. Dzięki nim scheda Peyo nadal żyje, kształtuje nowe pokolenia i oby to trwało jeszcze przez dekady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz