Gdy w 2002 roku światło dzienne ujrzała "Syberia" każdy miłośnik gier point&click, a było ich wtedy sporo, od razu zakochał się w pracy Sokala. Gra była stawiana na półce koło takich hitów jak "Najdłuższa podróż" czy "Monkey Island". Były ku temu konkretne powody, jak fabuła, grafika, która robiła w tamtym czasie furorę, oraz sama fabułą. Recenzenci rozpływali się nad grą, choć nie szczędzili jej też kilku kuksańców. Jak zatem radzi sobie "Syberia" po 15 latach od premiery? Dobrze, choć powiem szczerze, ze kilka rzeczy drażni mnie w niej bardziej niż w czasach gdy grałem w nią będąc nastolatkiem.
Poznajcie Kate Walker, młodą prawniczkę z Nowego Jorku, która przybyła do Europy podpisać umowę sprzedaży fabryki zabawek Voralbergów. Problem w tym, że ostatnia właścicielka zmarła i kilka dni wcześniej powiadomiła swego prawnika o istnieniu spadkobiercy - jej brata Hansa. Wszyscy byli przekonani, że Hans zginął w fabryce, gdy miał 18 lat, jednak to wydarzenie okazało się być mistyfikacją. Kate odkrywając kolejne fragmenty z przeszłości rodziny Voralbergów zostaje zmuszona do podróży niezwykłym pociągiem sterowanym przez jeszcze dziwniejszego maszynistę imieniem Oscar. Wszystko po to aby odszukać Hansa i jego niezwykłe marzenie.
Mimo upływu czasu, na dwóch polach gra broni się nadal bardzo mocno. Po pierwsze fabularnie. Już przy moim pierwszym podejściu do tego tytułu miałem wrażenie, jakby autorzy w wielu miejscach inspirowali się "Małym księciem". Może to tylko moja wybujała fantazja, ale sceny na uniwersytecie, rozmowa z pijakiem pragnącym dotrzeć do gwiazd czy starą divą operową, co chwila przywodziły mi w pamięci arcydzieło Antoine'a de Saint-Exupery. Postacie są napisane ciekawie i reprezentują różnorodne podejście do życia. Jest roszczeniowy narzeczony głównej bohaterki, jej wystawna matka, mało uczynny i będący straszliwym służbistą maszynista Oskar, który jest w praktyce maszyną, czy grupa rektorów na uniwersytecie, rozpatrująca ważne dla nich kwestie przy herbacie... zakrapianej winem domowej roboty. To tylko część bohaterów jakich spotkamy na swej drodze, jednak oni wszyscy kształtują charakter Kate. Nasza protagonistka w trakcie tej wędrówki przekształca się z nowojorskiej, suchej prawniczki, w kobietę żadną przygód i w końcu znajdującą jakiś poważny cel w życiu.
Ciekawym elementem jest też spora pustka na wielu lokacjach. Oczywiście całość jest uzasadniona. Odludne miasteczko w Alpach, osobliwy uniwersytet wznoszący się wokoło ruin niedaleko ogromnego muru, samotna placówka badawcza czy nadmorski kurort, który swe lata świetności ma już dawno za sobą. Fabuła tłumaczy na każdym kroku dlaczego wszędzie jest tak mało ludzi, do tego mocno osobliwych. Buduje to w pewnym sensie nutkę niepokoju oraz wpływa na unikalny klimat gry.
Skoro o nim mowa, to czas na drugi mocny atut "Syberii" - oprawę graficzną. W dużej mierze odpowiada za nią belgijski rysownik komiksów Benoit Sokal. To dzięki jego pracy gra nabrała tak unikalnego wydźwięku, gdzie dziwne, steampunkowe konstrukcje mieszają się z leśną zielenią Alb lub zniszczonymi równinami w Rosji. Już sama fabryka zabawek Voralbergów jest dość osobliwa, z nakręcanym pociągiem i jego maszynistą na czele. Jednak im dalej zagłębiamy się w grę, tym cudów mamy tu więcej. Od osobliwej ptaszarni połączonej z dworcem po gigantyczne suwnice przypominające robotnika dzierżącego sierp oraz młot. To jedynie skąpy ułamek tego na co tutaj natrafimy. Całość tworzy genialny klimat świata pełnego automatów oraz maszyn, koegzystujących z człowiekiem, któremu mają służyć.
Niestety mimo tych wszystkich zachwytów, należy też wymienić kilka istotnych wad produkcji. Pierwszą jest przemierzanie nawet po kilkadziesiąt razy, tych samych, pustych, lokacji gdzie nie ma absolutnie nic do roboty. Brakuje tutaj mapy lub opcji przyspieszonej podróży. Zamiast tego aby dostać się na przykład z pociągu do uniwersytetu, należy przebyć aż 9 lokacji, gdzie pierwsza to peron a ostatnia hol główny uczelni. Co więcej na 3 z tych lokacji nie będziemy mieli ani odrobiny interakcji przez całą grę, a mimo to będziemy zmuszeni do ich przemierzania. To niemiłosiernie wydłuża rozgrywkę i z czasem sprawia, że wkrada się nuda.
Kolejną wadą jest system dialogów. Z czasem dostajemy zestaw haseł, które jednak nie znikają gdy je wykorzystamy na jakiejś postaci. Co więcej nieraz musimy użyć tego samego hasła dwa razy z rzędu aby pchnąć akcję do przodu, co w takiej sytuacji łatwo przeoczyć. Sprawy nie ułatwiają same zagadki, nierzadko potrafiące być mało logicznymi w swym rozwiązaniu. Czasem ich absurdalność aż razi po oczach i człowiek zaczyna się głowić, co skłoniło autorów gry do wprowadzenia takiego dziwactwa do gry tego typu. Te trzy rzeczy, razem, potrafią naprawdę doprowadzić do frustracji, szczególnie gdy przechodzi się grę za pierwszym razem.
"Syberia" to nadal solidny kawał gry przygodowej, której niewątpliwą zaletą jest fabuła, oprawa graficzna i muzyka. Gra ukazała się na systemie Android oraz nie zestarzała się tak bardzo jak można z początku sądzić. Do tego w końcu w tym roku wyszła finalna, trzecia część serii. Czy warto zatem ponownie wyruszyć w podróż z Kate Walker w poszukiwaniu Hansa Voralberga i jego przedziwnych automatów? Z pewnością tak, choć należy uzbroić się w pewne pokłady cierpliwości. Gra nie posiada pewnych udogodnień, jak mapa czy szybkie przemieszczanie się pomiędzy lokacjami, sama Kate nie opisuje napotkanych krajobrazów, obiektów czy znacznej części postaci, a kilka zagadek potrafi przyprawić o ból głowy. Mimo tych wad, "Syberia" potrafi wciągnąć w swój unikalny świat, pełen maszyn i dzikiej przyrody.
Plusy:
* świetna fabuła
* dobrze napisane postacie
* unikalne rysunki Benoita Sokala
* oprawa graficzna nie zestarzałą się zbyt mocno
* muzyka
* polska lokalizacja, w tym fenomenalne audio
* dobrze pomyślane okno ekwipunku
Minusy:
* ogrom pustych lokacji do wielokrotnego przemierzenia
* brak opcji szybkiej podróży
* słaby dziennik zadań
* niewygodny system dialogów
* część zagadek jest po prostu głupich