Jan Mazur urzekł mnie swego czasu swoim komiksem "Tam gdzie rosły mirabelki". Był to bliski memu sercu komiks, gdyż wychowałem się na osiedlu podobnym do tego, który Mazur przedstawił swej pracy. Teraz natomiast pokusił się o coś z goła innego, czyli pokazanie tego, co mogłoby się stać gdyby wybuchła wojna. Konkretniej, jak wpłynęłoby to na mieszkańców małej, polskiej wsi. "Koniec świata w Makowicach" to komiks bardzo dobry, choć nie zrobił na mnie aż takiego piorunującego wrażenia, co "Tam gdzie rosły mirabelki". Czemu? W zasadzie nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Chyba po prostu nie czułem tutaj tak mocnej więzi, jak przy wcześniejszej pracy tego autora. Jednak i tą pracę muszę bardzo pochwalić, choć w zeszłym roku zdecydowanie były lepsze prace polskich twórców na tym polu, jak choćby "Nie przebaczaj".
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak grzbietu okładki. Tak. Jest to zagranie celowe ze strony wydawnictwa i obstawiam, ze również samego autora komiksu. Wypada naprawdę dobrze, idealnie wpasowując się w temat tej pracy. Niemniej przyznaję się ze wstydem, ze należałem do tej grupy, która oceniła komiks po okładce i napisałem do wydawcy, że przysłali mi wybrakowany egzemplarz. Cóż, człowiek uczy się całe życie. Nie ukrywam też, ze podczas lektury bałem się, czy całość wytrzyma i się nie rozleci. Na szczęście tak się nie stało i mogę potwierdzić, że skład komiksu jest naprawdę porządny.
A o czym jest sama treść? Ni mniej ni więcej, jak o wsi Makowice, gdzie ludzie dowiedzieli się o straszliwej wojnie z ust wójta. Brakuje prądu, paliwa, trzeba wodę ze studni przynosić i ręcznie zająć się obrabianiem pól. Do tego szwendają się podejrzane typy, uchodźcy z większych miast i uzbrojone patrole straży obywatelskiej. Nikogo nie można być pewnym, a gdy dołożymy do tego tarcia w samej rodzinie, albo między sąsiadami, to już mamy kryzys. Ten natomiast może doprowadzić do upadku małej enklawy mieszkańców.
Powstaje też pytanie: Skoro nikt się nami nie interesuje, nie ma pomocy ze strony Państwa, to czy nie możemy stworzyć własnego prawa? Niby to samo pytanie nad wyraz często pada we wszelkich grach o tematyce post-apo, ale tutaj zadano je w sposób o wiele bardziej... życiowy, jeśli mogę tak to ująć. Czytając ten komiks ciągle dźwięczało mi w głowie, a podana na końcu odpowiedź, bardzo trafnie oceniła sytuację przedstawioną w scenariuszu. Tak, to była dobra i wyjątkowo trafna odpowiedź, która jednocześnie trochę przerażała, przynajmniej mnie. Jak on brzmi? Cóż, tego musicie dowiedzieć się sami :)
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak grzbietu okładki. Tak. Jest to zagranie celowe ze strony wydawnictwa i obstawiam, ze również samego autora komiksu. Wypada naprawdę dobrze, idealnie wpasowując się w temat tej pracy. Niemniej przyznaję się ze wstydem, ze należałem do tej grupy, która oceniła komiks po okładce i napisałem do wydawcy, że przysłali mi wybrakowany egzemplarz. Cóż, człowiek uczy się całe życie. Nie ukrywam też, ze podczas lektury bałem się, czy całość wytrzyma i się nie rozleci. Na szczęście tak się nie stało i mogę potwierdzić, że skład komiksu jest naprawdę porządny.
A o czym jest sama treść? Ni mniej ni więcej, jak o wsi Makowice, gdzie ludzie dowiedzieli się o straszliwej wojnie z ust wójta. Brakuje prądu, paliwa, trzeba wodę ze studni przynosić i ręcznie zająć się obrabianiem pól. Do tego szwendają się podejrzane typy, uchodźcy z większych miast i uzbrojone patrole straży obywatelskiej. Nikogo nie można być pewnym, a gdy dołożymy do tego tarcia w samej rodzinie, albo między sąsiadami, to już mamy kryzys. Ten natomiast może doprowadzić do upadku małej enklawy mieszkańców.
Powstaje też pytanie: Skoro nikt się nami nie interesuje, nie ma pomocy ze strony Państwa, to czy nie możemy stworzyć własnego prawa? Niby to samo pytanie nad wyraz często pada we wszelkich grach o tematyce post-apo, ale tutaj zadano je w sposób o wiele bardziej... życiowy, jeśli mogę tak to ująć. Czytając ten komiks ciągle dźwięczało mi w głowie, a podana na końcu odpowiedź, bardzo trafnie oceniła sytuację przedstawioną w scenariuszu. Tak, to była dobra i wyjątkowo trafna odpowiedź, która jednocześnie trochę przerażała, przynajmniej mnie. Jak on brzmi? Cóż, tego musicie dowiedzieć się sami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz