22 grudnia 2019

Murena #10: Uczta

Jestem wielkim fanem tej serii, choć przyznaję, że trafiłem na nią przypadkiem. Nie śledziłem jej losów od samego początku, nie rzucałem się na każdy nowo wydany tom. Wpadła w moje ręce dopiero w 2017 roku, niemniej w komplecie, a od tamtego czasu doszły już dwa nowe tomy obecnego cyklu. Prawdopodobnie finalnego, gdyż na to wskazuje fabuła dzisiaj prezentowanego albumu. "Uczta" to w zasadzie czysto polityczna rozgrywka, która mimo fikcji literackiej, mocno trzyma się wydarzeń jakie miały miejsce w Rzymie za czasów Nerona. W zasadzie pod koniec jego panowania, co jest w tym cyklu mocno uwypuklone. Spisek goni spisek, sam cezar popada w faktyczny obłęd i absolutnie nikt, nie ważne jak bardzo mu oddany, nie może czuć się bezpieczny. Szczególnie tytułowy Lucjusz Murena, który ponownie wpadł w tarapaty.

Lucjusz Murena spotyka na tytułowej uczcie Nerona i rozmawia z nim na osobności. Stara się w ten sposób odzyskać jego zaufanie i pogodzić się z nim, po wzajemnie wyrządzonych krzywdach. Wyznaje mu wszystko, a Neron wspaniałomyślnie mu przebacza. Oczywiście jest to bardzo kruchy sojusz, zaś pewne osoby z otoczenia cezara pragną usunąć Murenę z świata żywych. Inne natomiast chcą wykorzystać jego przeszłość przeciwko Neronowi. W efekcie tego tytułowy bohater wpada w nieliche tarapaty, do tego traci grunt pod nogami. Kończy się to w dość nieoczekiwany sposób, natomiast ostatni kadr tego albumu daje czytelnikowi mocno do myślenia. Pozostawia też z kilkoma niewygodnymi pytaniami, choć te mam nadzieję zostaną rozwiane w nadchodzącym tomie.

Jeśli zaś idzie o warstwę wizualną, to nadal jest rewelacyjnie. Czuć tutaj atmosferę Starożytnego Rzymu, spisków politycznych oraz brutalnego zderzenia biedoty żyjącej na zgliszczach z rozpustą i bogactwem sfer wyższych. Na tym tle, tytułowa "Uczta" wydaje się być bardzo namacalnym zjawiskiem, które nadal szeroko występuje na świecie. Na pewno będę śledził tą serię do samego końca, bo strasznie mi się podoba. Zresztą jest ona w moim małym, głównym zbiorze komiksów, których nie mam zamiaru nigdy się pozbywać. Nie jestem kolekcjonerem, nie mam za bardzo miejsca w domu, aby trzymać wszystko co chcę, ale "Murena" zawsze znajdzie u mnie miejsce na jednej z półek tuż koło "Orłów Rzymu". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz