Uwielbiam koty. Towarzyszyły mi od kiedy pamiętam, bowiem u nas w domu zawsze był przynajmniej jeden kot. Odchowałem ich sporo, kilka też przyszło mi pochować, a obecnie mam dwa sierściuchy w domu. Są częścią mojej rodziny i nigdy ich nie porzucę. Owszem, czasem przyprawiają mnie o białą gorączkę, gdy nadmiernie rozrabiają albo nagle ożywiają się o drugiej w nocy i ganiają po całym mieszkaniu. Jednak taki już jest urok posiadania kota, za którego jest się odpowiedzialnym. Seria "Kasia i jej kot" w humorystyczny sposób opisuje różne przygody ludzi, posiadających rozbrykanego kota. Są mruczki, które 90% swego życia przesypiają, są i takie co podróżują z swym właścicielem po całym świecie, ale chyba przeważają najzwyklejsze, kochające drzemkę oraz psoty. Taki jest komiksowy kot imieniem Sushi.
Jeśli ktoś jest fanem pasków czy jednostronicowych komiksów, rodem z "Ptyś i Bill" albo "Garfield", to z pewnością będzie zadowolony. "Kasia i jej kot" są zbliżone stylem do pierwszego z wymienionych tytułów, tyle że tytułowy sierściuch zachowuje się nieraz jak opasły kocur będący miłośnikiem wiecznego jedzenia. Mamy zatem kalejdoskop zabawnych scen ukazujących w krzywym zwierciadle (choć nie zawsze) uroki posiadania kota. Nie ma tutaj jakiejś nadrzędnej fabuły, tylko czysty humor. Jest więc kot buszujący w nocy, demolujący dom czy podbijający ogródek.
Kasia natomiast to mała dziewczynka, która mieszka sama z swoim tatą i oboje są szczęśliwi. Czasem kot im doskwiera, narażając przy tym na dodatkowe wydatki, ale ogólnie nie mogliby bez niego żyć. Sceny gdy jadą we trójkę na biwak lub nad morze potrafią nieźle rozbawić. Zatem tak, nie jest to nic wyszukanego, ale też nie nudzi. Ot prosta i zabawna seria historyjek o kocie i jego ludziach. Bo tak naprawdę każdy kociarz doskonale wie, kto tu dla kogo jest panem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz