"Dziadek do orzechów" to słynna opowieść, znana wielu osobom, głównie jako balet, do którego muzykę skomponował rosyjski kompozytor Piotr Czajkowski. Premiera tego muzycznego arcydzieła, miała miejsce w grudniu 1892 roku, na deskach Teatru Maryjskiego w Petersburgu. Jednak korzenie wspomnianej baśni są dużo głębsze. Napisana przez niemieckiego pisarza i poetę E.T.A. Hoffmanna, światło dzienne ujrzała w postaci książki już w 1816 roku w Berlinie. Szybko na język francuski przełożył baśń Aleksander Dumas, który napisał "Hrabiego Monte Christo" czy "Trzech muszkieterów". Zatem "Dziadek do orzechów od samego początku swego istnienia obracał się w doborowym towarzystwie. W XX wieku powstało zatem kilka sztuk teatralnych, filmów fabularnych oraz animacji. Z tych ostatnich jedna utkwiła mi szczególnie w pamięci oraz sercu. Wyreżyserowana przez Paula Schibli, do której scenariusz napisała Patricia Watson, ukazał się na ekranach kin w 1990 roku. Zyskał spory rozgłos, a do Polski trafił niedługo potem i często był emitowany w telewizji. Dlaczego akurat ta konkretna wersja mnie zauroczyła? Bo nie tylko w miarę wiernie trzyma się literackiego pierwowzoru, ale również potrafi być mroczna, jest przecudnie narysowana i posiada doborową obsadę aktorską. Dziś sobie ją przypomnimy.
Zacznijmy jednak od fabuły, bowiem animacja nie jest pełnym przełożeniem książki. Czy to źle? Nie. Zachowała bowiem ducha pierwowzoru, dobrze przedstawia główny nurt oraz relacje Klary, Dziadka do orzechów oraz Mysiego króla. Samych różnic jest natomiast sporo, o ile ktoś dobrze zna baśń z 1816 roku. Całość co prawda dzieje się w Wigilię Bożego Narodzenia, główną bohaterką jest Klara, która poznaje historię dziadka do orzechów z ust swego ojca chrzestnego, będącego zegarmistrzem i lalkarzem. Potem natomiast przeżywa przygody w świecie lalek, próbując zdjąć czar z dziadka do orzechów, który rzuciła na niego przed laty Królowa Myszy Mysibaba. Ten rdzeń pozostał bez zmian, za to historia, która opowiada ojciec chrzestny jest o wiele bardziej humorystyczna, krótsza i dynamiczniejsza. Zmieniono również powód rzucenia zaklęcia przez Mysibabę najpierw na księżniczkę, a potem chłopca, który stał się dziadkiem do orzechów. Wyszło to jednak na dobre, bo sama baśń jest dość złożona oraz trudna, skierowana raczej do starszego odbiorcy, a tak nawet najmłodsi zrozumieją jej przesłanie.
Nie zabrakło jednak mrocznych scen. Król Myszy, czyli syn Mysibaby, który po jej śmierci wypowiedział wojnę lalkom i dziadkowi do orzechów, potrafi być naprawdę złowieszczy. Jego pojedynek z dziadkiem do orzechów pod świąteczną choinką potrafi napawać grozą, ale dopiero starcie Klary z Królem Myszy w królestwie lalek, jest naprawdę przerażające. Jego oczy, wykrzywiony w spazmach agonii pysk, tocząca się z niego piana - to wszystko razem potrafi przerazić nawet dorosłego widza. Z drugiej strony pasuje to do charakteru baśni i uczy dziecko, że zło jest nieustępliwe, a jego definitywne pokonanie wymaga od nas wielu wyrzeczeń.
W tym momencie warto wspomnieć o oprawie muzycznej. Poza kilkoma utworami napisanymi na potrzeby filmu, cała reszta to kompozycje z baletu Czajkowskiego. Nie wyobrażam sobie zresztą, aby móc pominąć w animacji czy filmie "Dziadka do orzechów" te przecudowne utwory. Co ważniejsze reżyser tak dobrał sceny do nich, ze całość sprawia wrażenie, jakby muzyka powstała do tego filmu, a nie miała na karku blisko sto lat. Dokładając do tego wspaniałą animację, która ma inną kreskę podczas opowiadania historii z Mysibabą w roli głównej, otrzymujemy niezapomniane widowisko, które nie postarzało się ani o rok. Wszechobecna magia, światło zwiastujące nadzieję i cienie kryjące się w kątach, to chleb powszedni w tym filmie. Chyba lepiej nie można było oddać w tak prosty sposób ducha tej baśni.
Na koniec muszę wspomnieć o aktorach, którzy użyczyli głosu poszczególnym postaciom. Mamy tutaj naprawdę śmietankę kina XX wieku. W tytułową rolę wcielił się Kiefer Sutherland, zaś Klarze głos daje Megan Follows, czyli chyba najsłynniejsza Ania Shirley z filmu "Ania z Zielonego Wzgórza". Duet wypadł doskonale, ale koło nich pojawiły się inne sławy, jak Peter O'Toole, Susane Roman (podkładała angielski głos Czarodziejce z Jowisza), Phyllis Diller czy Peter Boretski. To dzięki ich pracy, ten film nabrał pełni życia i w moim sercu uchodzi, za jedną z najlepszych animowanych adaptacji książki Hoffmanna. "Dziadek do orzechów" to baśń ponadczasowa. Przecudowny balet, wspaniała książka, inspirująca przeszłe, obecne jak i zapewne przyszłe pokolenia. Chętnie zobaczyłbym aktorską wersję tej książki na takim poziomie jak "Maleficent" z 2014, ale zawsze będę wracać do wspomnianej tu animacji. Bo ma w sobie duszę prawdziwej baśni.