Na wojnie zawsze są ofiary, a dzisiejsze czasy zmieniły formę starć. Teraz bronią jest komputer, elektroniczne pieniądze i odpowiednie manipulowanie społeczeństwem. Czyli w zasadzie nic się nie zmieniło, gdyż dawniej bronią była informacja, gotówka i manipulowanie opinią publiczną. "Millennium Saga" opowiada historię cybernetycznej wojny, która co prawda ląduje w teoriach spiskowych, ale brzmi bardzo realistycznie. W zasadzie nie zdziwiłoby mnie gdyby coś podobnego kiedyś miało już miejsce, lub w niedalekiej przyszłości zaistnieje. Możecie się z mnie śmiać, ale patrząc na obecne zawirowania polityczne w Europie oraz te teorie spiskowe, które się sprawdziły w ostatnich 50 latach, to ciężko nie odnieść wrażenia, że wizja Runnberga jest czystą fikcją. I to przeraża mnie najbardziej.
Podtytuł finalnego rozdziału jest bardzo dosłowny. Salander nie odpuszcza tutaj ani na chwilę, ścigając porywaczy swych przyjaciół. Akcja całego rozdziału trwa raptem kilka godzin, zaś poziom akcji jest równy temu, co widzimy w końcowych sekwencjach "Die Hard". Różnica taka, ze zamiast samotnego gliniarza, mamy cały zastęp ludzi, a trup ściele się naprawdę gęsto. Poważnie, nie pamiętam aby wcześniej w serii Millennium było tyle nieboszczyków na jednej stronie. Niemniej ten obraz pasuje do scenariusza i rozgrywających się w tle wydarzeń politycznych. Tak naprawdę niewiele osób wie o walkach, a ci którzy są ich świadkami zostają zmuszeni do milczenia. sam finał starcia pomiędzy Salander i jej sojusznikami a organizacją Sparta jest nieco zaskakujący. Szczerze powiedziawszy nie przewidziałem obrotu pewnych spraw, dzięki czemu zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Choć nieco smutne, z powodu jednej postaci.
Tak naprawdę nie powiem nic więcej o fabule, bo za dużo bym zdradził. Jeśli ktoś czytał poprzednie dwa tomy, to mogę tylko zdradzić, że akcja dzieje się od razu po zakończeniu drugiego z nich i płynnie rozwiązuje wszystkie zagadki. Nie będzie żadnych niedopowiedzeń, żadnych ukrytych sekretów i tak dalej. czysta karta, sprawa rozwiązana i wszystko zamknięte. Ci którzy nie czytali dotąd "Millennium Saga" niech lepiej sięgną po pierwszy tom, nie czytając opisów ani recenzji kolejnych części, bo dużo możecie stracić. Najlepiej capnąć od razu wszystkie trzy albumy i przeczytać całość. Jeśli lubicie książki Larssona, to wchłoniecie tą opowieść w niespełna godzinę.
Mam nadzieję, że Runber wymyśli kolejną historię o Lisbeth Salander na miarę "Millennium Saga". Z wszystkich jego komiksów, ten czytało mi się najprzyjemniej i pewnie jeszcze kiedyś sobie do niego wrócę. Chciałbym też zobaczyć jego ekranizację w formie mini-serialu, która przy odpowiedniej ekipie mogłaby wypaść doskonale. śmiało mogę rzec, że Sylvain Runberg godnie uhonorował Stiega Larssona i jego wybitne dzieło. "Millennium Saga" to naprawdę znakomity kryminał polityczny, który czyta się jednym tchem.
Podtytuł finalnego rozdziału jest bardzo dosłowny. Salander nie odpuszcza tutaj ani na chwilę, ścigając porywaczy swych przyjaciół. Akcja całego rozdziału trwa raptem kilka godzin, zaś poziom akcji jest równy temu, co widzimy w końcowych sekwencjach "Die Hard". Różnica taka, ze zamiast samotnego gliniarza, mamy cały zastęp ludzi, a trup ściele się naprawdę gęsto. Poważnie, nie pamiętam aby wcześniej w serii Millennium było tyle nieboszczyków na jednej stronie. Niemniej ten obraz pasuje do scenariusza i rozgrywających się w tle wydarzeń politycznych. Tak naprawdę niewiele osób wie o walkach, a ci którzy są ich świadkami zostają zmuszeni do milczenia. sam finał starcia pomiędzy Salander i jej sojusznikami a organizacją Sparta jest nieco zaskakujący. Szczerze powiedziawszy nie przewidziałem obrotu pewnych spraw, dzięki czemu zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Choć nieco smutne, z powodu jednej postaci.
Tak naprawdę nie powiem nic więcej o fabule, bo za dużo bym zdradził. Jeśli ktoś czytał poprzednie dwa tomy, to mogę tylko zdradzić, że akcja dzieje się od razu po zakończeniu drugiego z nich i płynnie rozwiązuje wszystkie zagadki. Nie będzie żadnych niedopowiedzeń, żadnych ukrytych sekretów i tak dalej. czysta karta, sprawa rozwiązana i wszystko zamknięte. Ci którzy nie czytali dotąd "Millennium Saga" niech lepiej sięgną po pierwszy tom, nie czytając opisów ani recenzji kolejnych części, bo dużo możecie stracić. Najlepiej capnąć od razu wszystkie trzy albumy i przeczytać całość. Jeśli lubicie książki Larssona, to wchłoniecie tą opowieść w niespełna godzinę.
Mam nadzieję, że Runber wymyśli kolejną historię o Lisbeth Salander na miarę "Millennium Saga". Z wszystkich jego komiksów, ten czytało mi się najprzyjemniej i pewnie jeszcze kiedyś sobie do niego wrócę. Chciałbym też zobaczyć jego ekranizację w formie mini-serialu, która przy odpowiedniej ekipie mogłaby wypaść doskonale. śmiało mogę rzec, że Sylvain Runberg godnie uhonorował Stiega Larssona i jego wybitne dzieło. "Millennium Saga" to naprawdę znakomity kryminał polityczny, który czyta się jednym tchem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz