Wakacje za nami, więc warto chwycić po... hmm... "komiks", o ciekawym tytule "Regulamin na lato". Jego autorem jest Australijczyk Shaun Tan, który w swoim dziele za dużo tekstu nie umieścił, jednak jego rysunki są obłędne. Czym jednak jest "Regulamin na lato"? Jeśli sięgniemy po ta pozycję na odwrocie okładki znajdziemy tylko dwa zdania: "Nigdy nie łam zasad. Szczególnie jeśli ich nie rozumiesz.". Jakby nie patrzeć mądre słowa, choć zapewne można w tym momencie rozpocząć filozoficzną dyskusję nad tym czy pasują one do każdej sytuacji. Mniej więcej do takich refleksji skłania nas autor, pokazując na swych obrazach ogromną potęgę dziecięcej wyobraźni. Tym samym zabiera nas w krótką podróż po dziwnych krainach, gdzie strach miesza się z radością.
To co przykuło moją uwagę na starcie, to malownicza i przecudnie wykonana okładka. Nie miałem wtedy pojęcia z czym przyjdzie mi mieć do czynienia i liczyłem na baśniową podróż, pełną dziwnych stworzeń, robotów i zwrotów akcji. Cóż, w pewnym sensie to otrzymałem. Faktycznie mamy tutaj ciekawą historię, tylko bliżej temu do noweli graficznej niż klasycznego komiksu czy książeczki dla dzieci. Z drugiej strony niemal na każdej stronie znajduje się jedno zdanie wycięte z tego dziwnego regulaminu. "Nigdy nie upuszczaj słoika", "Nigdy nie depcz ślimaków" czy "Nigdy nie dawaj kluczy nieznajomemu". Każdy z tych zakazów ma przełożenie na znajdujący się obok rysunek, te zaś tworzą fabularną całość. Czasem nawet następuje "przerwa" i otrzymujemy duże obrazki rozłożone na dwie strony.
W ten sposób Shaun Tan opowiada przedziwną historię przygód dwójki chłopców, z których jeden jest wyraźnie starszy i dojrzalszy. Natrafiają oni czasem na cudaczne stworzenia lub mroczne i przerażające. Wszystko to jest w formie wspomnienia, ponieważ cała opowieść zaczyna się słowami "Tego nauczyłem się ostatniego lata". Finał natomiast wypada naprawdę ciekawie, choć w pewnym momencie zacząłem się domyślać, że coś podobnego będzie miało miejsce. Mimo wszystko nie zepsuło mi to radości z... hmm... lektury albo raczej interpretacji poszczególnych scen w odniesieniu do poszczególnych nakazów regulaminu. Miałem przy tym sporo zabawy, choć w moim wypadku w pewnym momencie dotarło do mnie, że jestem już na nią chyba za stary.
Jeśli idzie o rysunki to są po prostu obłędne. Autor wykonał je za pomocą farb olejnych i spokojnie wszystkie zamieszczone tu prace można by wydać w dużym formacie, oprawić i wystawić w muzeum. Byłoby to zresztą bardzo interesujące przedsięwzięcie gdyby tak potraktować "Regulamin na lato". Sam zresztą chętnie kilka z tych obrazów powiesiłbym u mnie na ścianie, choćby w formie plakatu. Kilka razy mocno też przypominały mi niektóre obrazki z karcianej gry "Dixit" bazującej na kreatywnym myśleniu. Przeglądając kolejne strony tego dzieła czasem zdawało mi się, ze faktycznie cofam się do czasów dzieciństwa. Było to nad wyraz miłe uczucie i za to autorowi bardzo dziękuję.
"Regulamin na lato" to dość specyficzna opowieść graficzna, zdaje się że skierowana głównie do młodszego odbiorcy. W moim wypadku okazała się bardzo przyjemną, choć jednorazową i niestety krótką, przygodą. Mimo to chętnie sięgnę po inne dzieła Shaun Tana, których nie miałem okazji dotąd przeczytać. Mowa o "Zgubione znalezione" oraz "Opowieściach z przedmieść", które czasem nadal można spotkać w internetowych księgarniach. Zatem jeśli ktoś szuka ciekawej książki dla dziecka to prace Shaun Tana wydaje się być do tego idealna.
To co przykuło moją uwagę na starcie, to malownicza i przecudnie wykonana okładka. Nie miałem wtedy pojęcia z czym przyjdzie mi mieć do czynienia i liczyłem na baśniową podróż, pełną dziwnych stworzeń, robotów i zwrotów akcji. Cóż, w pewnym sensie to otrzymałem. Faktycznie mamy tutaj ciekawą historię, tylko bliżej temu do noweli graficznej niż klasycznego komiksu czy książeczki dla dzieci. Z drugiej strony niemal na każdej stronie znajduje się jedno zdanie wycięte z tego dziwnego regulaminu. "Nigdy nie upuszczaj słoika", "Nigdy nie depcz ślimaków" czy "Nigdy nie dawaj kluczy nieznajomemu". Każdy z tych zakazów ma przełożenie na znajdujący się obok rysunek, te zaś tworzą fabularną całość. Czasem nawet następuje "przerwa" i otrzymujemy duże obrazki rozłożone na dwie strony.
W ten sposób Shaun Tan opowiada przedziwną historię przygód dwójki chłopców, z których jeden jest wyraźnie starszy i dojrzalszy. Natrafiają oni czasem na cudaczne stworzenia lub mroczne i przerażające. Wszystko to jest w formie wspomnienia, ponieważ cała opowieść zaczyna się słowami "Tego nauczyłem się ostatniego lata". Finał natomiast wypada naprawdę ciekawie, choć w pewnym momencie zacząłem się domyślać, że coś podobnego będzie miało miejsce. Mimo wszystko nie zepsuło mi to radości z... hmm... lektury albo raczej interpretacji poszczególnych scen w odniesieniu do poszczególnych nakazów regulaminu. Miałem przy tym sporo zabawy, choć w moim wypadku w pewnym momencie dotarło do mnie, że jestem już na nią chyba za stary.
Jeśli idzie o rysunki to są po prostu obłędne. Autor wykonał je za pomocą farb olejnych i spokojnie wszystkie zamieszczone tu prace można by wydać w dużym formacie, oprawić i wystawić w muzeum. Byłoby to zresztą bardzo interesujące przedsięwzięcie gdyby tak potraktować "Regulamin na lato". Sam zresztą chętnie kilka z tych obrazów powiesiłbym u mnie na ścianie, choćby w formie plakatu. Kilka razy mocno też przypominały mi niektóre obrazki z karcianej gry "Dixit" bazującej na kreatywnym myśleniu. Przeglądając kolejne strony tego dzieła czasem zdawało mi się, ze faktycznie cofam się do czasów dzieciństwa. Było to nad wyraz miłe uczucie i za to autorowi bardzo dziękuję.
"Regulamin na lato" to dość specyficzna opowieść graficzna, zdaje się że skierowana głównie do młodszego odbiorcy. W moim wypadku okazała się bardzo przyjemną, choć jednorazową i niestety krótką, przygodą. Mimo to chętnie sięgnę po inne dzieła Shaun Tana, których nie miałem okazji dotąd przeczytać. Mowa o "Zgubione znalezione" oraz "Opowieściach z przedmieść", które czasem nadal można spotkać w internetowych księgarniach. Zatem jeśli ktoś szuka ciekawej książki dla dziecka to prace Shaun Tana wydaje się być do tego idealna.