Ileż to czasu zmarnowało się grając w proste gry komputerowe, gdzie trzeba było układać trzy identyczne elementy w jednej linii aby je "zbić". Chyba jednym z sztandarowych tytułów tego typu, dobrze znanym szerszej publice jest "Call of Atlantis" - straszliwy pożeracz czasu z syndromem jeszcze jednej tury. Przyszła jednak pora na to aby ta mechanika zawitała na stole z grami planszowymi. "Bąbelsy" są właśnie tego doskonałym przykładem, wykorzystując wspomnianą wcześniej mechanikę. całość wygląda ładnie, przykuwa oko z daleka i jest zrobiona od strony jakościowej naprawdę porządnie o czym zresztą pisałem w unboxingu. Natomiast jak to wypada od strony rozgrywki? Cóż, z tym jest już trochę różnie i mniej kolorowo.
Zasady gry są bardzo proste i da się je opanować w kilka chwil. Ich skrót w formie rysunków znajduje się zresztą we wnętrzu pudełka, co jest niewątpliwie przydatne, szczególnie przy pierwszych rozgrywkach. To co zaciekawia na starcie to dwie rzeczy - możliwy tryb solo wyglądający na rozbudowany oraz trzy poziomy trudności klasycznej rozgrywki. Tym pierwszym aspektem zajmiemy się później, a na razie skupię się na podstawach samej gry.
Ogólne zasady są banalne. Ustawiamy planszę, które oba końce to powierzchnie planet zaś środek to tak zwane niebo. Tam lądują pierwsze Bąbelsy, po dwa z każdego koloru, ale ułożone tak aby żetony tego samego koloru nie sąsiadowały z sobą. Teraz gracze wybierają poziom trudności określając go za pomocą liczby czarnych Bąbelsów (3, 4 lub 5) jakie położą na swej planszy planety. Te żetony są swoistymi blokerami, które tylko z akcji specjalnych innych kolorów można się pozbyć. na koniec wrzucamy 3 czarne żetony lądują do woreczka wraz z resztą Bąbelsów i zaczynamy grę.
Pojedyncza tura dzieli się na 5 faz:
* Uzupełniania - losujemy z woreczka tyle żetonów ile mamy pustych pól na niebie i ustawiamy wedle uznania. Fazę tą pomijamy w pierwszej turze gry.
* Zamiana - na niebie zamieniamy miejscami dwa żetony, które graniczą z sobą w linii poziomej lub pionowej.
* Spadek na planetę - wybieramy parę graniczących z sobą żetonów (pionowo lub poziomo) i upadają one na nasze pole planety trzymając się toru na którym stoją. Bąbelsy lecą zawsze jak najniżej mogą dopóki nie natrafią na przeszkodę.
* Sprawdzamy - jeśli 3 lub więcej żetonów tego samego koloru ułożyło się w pionową lub poziomą linię to wędruje ona wraz z wszystkimi żetonami tego samego koloru bezpośrednio przylegającymi do tej linii, poza planetę. Odkładamy zdobyte w ten sposób żetony przed sobą i od tej chwili stanowią one punkty na koniec gry (1 żeton = 1 punkt). Następnie rozpatrujemy kolor zebranych Bąbelsów i uruchamiamy ich zdolność
* Grawitacja działa - po zabraniu żetonów pozostałe spadają ku dołowi planety. Może dojść w ten sposób do reakcji łańcuchowej i zgarniemy kolejne żetony układające się w linię. Wtedy tez rozpatrujemy aktywowany kolor.
W tym momencie pojawia się najlepszy element całej zabawy - interakcja. Za pomocą aktywowanych Bąbelsów możemy przestawić żetony na planszy przeciwnika lub swojej, wepchnąć mu dodatkowy żeton z nieba czy swojej planety albo zabrać z swojej planety dowolny żeton (w tym czarny) do puli punktów. Warto zaznaczyć, że jeśli planeta zostanie zapełniona i nie będziemy mogli dostawić do niej żetonów to z automatu przegramy. Co prawda można grac bez akcji specjalnych, ale wtedy tracimy ogrom z zabawy i całość zamienia się w nudne puzzle.
Niestety nie wszystko jest takie piękne jakby się z pozoru wydawało. Po pierwsze nieraz szczęście potrafi zadecydować o wyniku. Jeśli komuś dobrze podejdą żetony to wtedy nie ważne jak kombinuje jego przeciwnik i tak nic nie ugra. Po drugie z czasem do gry wkrada się monotonia, co szczególnie zauważą osoby już bardziej obeznane z grami planszowymi. Owszem, tytuł z początku wciąga, jednak popada się tutaj w rutynę. Z drugiej strony dzieci czy laicy albo niedzielni gracze mogą na to nie zważać i wtedy rozgrywka pochłonie ich bez reszty. Na koniec zostaje tryb dla pojedynczego gracza, który w moim odczuciu jest totalną jednorazówką. Owszem, można spróbować i może się nawet spodobać, ale to tak naprawdę łamigłówka w której należy ogołocić planetę przeciwnika. Niestety tutaj losowość tez potrafi zagrać nam na nosie, a całość szybko się nudzi.
"Bąblesy" to dobra gra dla dzieci i niezły tytuł familijny, ale nic ponad to. Ot porządna rzemieślnicza robota, próbująca nawet sensownie ugryźć ciekawą mechanikę z świata gier komputerowych. Jednak to co sprawdza się na ekranie monitora czy kieszonkowej konsoli lub telefonu, nie koniecznie sprawdzi się na stole. Spróbować można, choć nie jest to pozycja obowiązkowa. Raczej taka ciekawostka, mogąca mocniej chwycić u dzieci czy nieopierzonych graczy.
Plusy:
* prosta
* z początku wciąga
* solidnie wykonana
* przykuwa oko
* ciekawy pomysł
Minusy:
* z czasem się nudzi i wkrada się rutyna
* losowość potrafi zadecydować o zwycięstwie
* tryb solo nieco na siłę
Zasady gry są bardzo proste i da się je opanować w kilka chwil. Ich skrót w formie rysunków znajduje się zresztą we wnętrzu pudełka, co jest niewątpliwie przydatne, szczególnie przy pierwszych rozgrywkach. To co zaciekawia na starcie to dwie rzeczy - możliwy tryb solo wyglądający na rozbudowany oraz trzy poziomy trudności klasycznej rozgrywki. Tym pierwszym aspektem zajmiemy się później, a na razie skupię się na podstawach samej gry.
Ogólne zasady są banalne. Ustawiamy planszę, które oba końce to powierzchnie planet zaś środek to tak zwane niebo. Tam lądują pierwsze Bąbelsy, po dwa z każdego koloru, ale ułożone tak aby żetony tego samego koloru nie sąsiadowały z sobą. Teraz gracze wybierają poziom trudności określając go za pomocą liczby czarnych Bąbelsów (3, 4 lub 5) jakie położą na swej planszy planety. Te żetony są swoistymi blokerami, które tylko z akcji specjalnych innych kolorów można się pozbyć. na koniec wrzucamy 3 czarne żetony lądują do woreczka wraz z resztą Bąbelsów i zaczynamy grę.
Pojedyncza tura dzieli się na 5 faz:
* Uzupełniania - losujemy z woreczka tyle żetonów ile mamy pustych pól na niebie i ustawiamy wedle uznania. Fazę tą pomijamy w pierwszej turze gry.
* Zamiana - na niebie zamieniamy miejscami dwa żetony, które graniczą z sobą w linii poziomej lub pionowej.
* Spadek na planetę - wybieramy parę graniczących z sobą żetonów (pionowo lub poziomo) i upadają one na nasze pole planety trzymając się toru na którym stoją. Bąbelsy lecą zawsze jak najniżej mogą dopóki nie natrafią na przeszkodę.
* Sprawdzamy - jeśli 3 lub więcej żetonów tego samego koloru ułożyło się w pionową lub poziomą linię to wędruje ona wraz z wszystkimi żetonami tego samego koloru bezpośrednio przylegającymi do tej linii, poza planetę. Odkładamy zdobyte w ten sposób żetony przed sobą i od tej chwili stanowią one punkty na koniec gry (1 żeton = 1 punkt). Następnie rozpatrujemy kolor zebranych Bąbelsów i uruchamiamy ich zdolność
* Grawitacja działa - po zabraniu żetonów pozostałe spadają ku dołowi planety. Może dojść w ten sposób do reakcji łańcuchowej i zgarniemy kolejne żetony układające się w linię. Wtedy tez rozpatrujemy aktywowany kolor.
W tym momencie pojawia się najlepszy element całej zabawy - interakcja. Za pomocą aktywowanych Bąbelsów możemy przestawić żetony na planszy przeciwnika lub swojej, wepchnąć mu dodatkowy żeton z nieba czy swojej planety albo zabrać z swojej planety dowolny żeton (w tym czarny) do puli punktów. Warto zaznaczyć, że jeśli planeta zostanie zapełniona i nie będziemy mogli dostawić do niej żetonów to z automatu przegramy. Co prawda można grac bez akcji specjalnych, ale wtedy tracimy ogrom z zabawy i całość zamienia się w nudne puzzle.
Niestety nie wszystko jest takie piękne jakby się z pozoru wydawało. Po pierwsze nieraz szczęście potrafi zadecydować o wyniku. Jeśli komuś dobrze podejdą żetony to wtedy nie ważne jak kombinuje jego przeciwnik i tak nic nie ugra. Po drugie z czasem do gry wkrada się monotonia, co szczególnie zauważą osoby już bardziej obeznane z grami planszowymi. Owszem, tytuł z początku wciąga, jednak popada się tutaj w rutynę. Z drugiej strony dzieci czy laicy albo niedzielni gracze mogą na to nie zważać i wtedy rozgrywka pochłonie ich bez reszty. Na koniec zostaje tryb dla pojedynczego gracza, który w moim odczuciu jest totalną jednorazówką. Owszem, można spróbować i może się nawet spodobać, ale to tak naprawdę łamigłówka w której należy ogołocić planetę przeciwnika. Niestety tutaj losowość tez potrafi zagrać nam na nosie, a całość szybko się nudzi.
"Bąblesy" to dobra gra dla dzieci i niezły tytuł familijny, ale nic ponad to. Ot porządna rzemieślnicza robota, próbująca nawet sensownie ugryźć ciekawą mechanikę z świata gier komputerowych. Jednak to co sprawdza się na ekranie monitora czy kieszonkowej konsoli lub telefonu, nie koniecznie sprawdzi się na stole. Spróbować można, choć nie jest to pozycja obowiązkowa. Raczej taka ciekawostka, mogąca mocniej chwycić u dzieci czy nieopierzonych graczy.
Plusy:
* prosta
* z początku wciąga
* solidnie wykonana
* przykuwa oko
* ciekawy pomysł
Minusy:
* z czasem się nudzi i wkrada się rutyna
* losowość potrafi zadecydować o zwycięstwie
* tryb solo nieco na siłę