Na moim blogu mogliście przyjrzeć się wszystkim grom Krisa Burma, który stworzył naprawdę niesamowitą serię. "Lyngk" jest jej ukoronowaniem i jednocześnie, przynajmniej póki co, ostatnią grą z Project Gipf. Zawiera on mechaniki oraz nawiązania do wszystkich poprzednich sześciu odsłon. Są to zatem, idąc wedle kolejności ich powstawania, Gipf, Tzaar, Zertz, Dvonn, Punct i Yinsh. Brzmi to jak jakiś tajemniczy kod, ale w praktyce każda nazwa ma ukryty wydźwięk, odkrywany kiedy zaczynamy grać. Nie inaczej jest i przy tym tytule, będącym w pewnym sensie hybrydą, po którą warto sięgnąć na samym końcu, kiedy już znanym poprzednie części. Dopiero wtedy będziemy wstanie docenił na całej rozciągłości pracę belgijskiego projektanta i matematyka. Zapraszam zatem do zapoznania się z jego najnowszym dziełem, potrafiącym zrobić z naszego mózgu sieczkę.
Co prawda nie ogrywałem całego projektu Krisa Burma wedle kolejności jakiej tworzył on swe dzieła, jednak po "Lyngk" sięgnąłem na końcu. Cieszę się, że tak uczyniłem, bo dzięki temu miałem nie małą zabawę z wyłapywania poszczególnych nawiązań do poszczególnych gier z całej serii. Na starcie zaznaczę, że ten tytuł najbardziej przypadł mi do gustu oraz był chyba najtrudniejszy w rozgrywce, szczególnie jeśli za przeciwnika mieliśmy osobę obeznaną w tym gatunku. Do tego "Lyngk" potrafi być dość krótki i da się spokojnie, nie dając przeciwnikowi forów, ukończyć rozgrywkę w 20-25 minut. Z drugiej strony spokojnie można rozciągnąć rozgrywkę do półtorej godziny jeśli zamiast losowego rozstawienia żetonów, zdecydujemy się na planowane wykładanie ich na planszę.
Już na starcie widać tu sporo nawiązań do "Dvonn" o czym świadczy choćby wcześniejsze zdanie. W grze występuje 48 pionów z czego na planszy lądują 43, a konkretniej 3 granitowe i po 8 czarnych, zielonych, białych, czerwonych i niebieskich. Każdy z kolorów ma przedstawiać jedną z gier jakie zaprojektował Kris Burm. Najpierw rozstawiamy na planszy 3 granitowe żetony a potem pozostałe. W tym momencie decyzja należy do graczy - robią to losowo lub naprzemiennie dobierając z dostępnych kolorów. W drugim wypadku rozgrywka mocno się wydłuży, jednak wejdzie potężny ładunek strategiczny. Następnie wybrawszy pierwszego gracza, wykonujemy ruchy pionkami, pamiętając o poniższych zasadach:
* ruch należy zakończyć na innym pionie lub stosie
* można przemieszczać się tylko w linii prostej do najbliższego piona lub stosu
* nie wolno przeskakiwać pionów lub stosów (wyjątek -zasada Lyngk, czyli łącznika)
* w jednym stosie może znajdować się tylko jeden żeton danego koloru (nie dotyczy granitowych, które są traktowane jako Jokery)
Gracze mogą poruszać pionkami neutralnymi oraz swoimi. W tym miejscu pojawia się haczyk - na początku wszystkie piony są neutralne. Aby zdobyć jakiś kolor należy go zadeklarować w swojej turze przed wykonaniem ruchu pionem. Wtedy bierzemy jeden z dostępnych, nie wyłożonych wcześniej na plansze, żetonów w danym kolorze i od tej chwili tylko my będziemy mogli poruszać takimi pionami lub stosami gdzie ten kolor jest na wierzchu. Należy jednak rozważnie dokonywać deklaracji, bo każdy gracz może mieć pod sobą tylko dwa kolory. Tu pojawia się kolejna trudność. Kompletny stos, czyli zawierający 5 żetonów, staje się nasz tylko jeśli wierzchni żeton należy do nas. Gdyby był neutralny, wtedy stos pozostaje na planszy i staje się czymś w rodzaju muru blokującego linię ruchu.
To właśnie powyższe mechanizmy sprawiają, że "Lynkg" jest taki trudny. Do tego dochodzi zasada określona nazwą samej gry i pozwalająca przeskakiwać po pionach tego samego koloru. Dzięki temu możemy dostać się do teoretycznie zamkniętych dla nas sektorów i zaszachować gracza. Należy jednak tutaj wszystko czynić z wielką rozwagą gdyż inaczej sami możemy wpaść we własne sidła. "Lyngk" to niejako ukoronowanie osiągnięć Krisa Burma, co autor zrobił doskonale. W moim odczuciu to jego najlepszy projekt, potrafiący wciągnąć na długi czas.
Plusy:
* proste zasady, wymagająca rozgrywka
* sporo móżdżenia
* wyważony czas gry
* świetna jakość komponentów
* uczciwa cena
Minusy:
* brak
Co prawda nie ogrywałem całego projektu Krisa Burma wedle kolejności jakiej tworzył on swe dzieła, jednak po "Lyngk" sięgnąłem na końcu. Cieszę się, że tak uczyniłem, bo dzięki temu miałem nie małą zabawę z wyłapywania poszczególnych nawiązań do poszczególnych gier z całej serii. Na starcie zaznaczę, że ten tytuł najbardziej przypadł mi do gustu oraz był chyba najtrudniejszy w rozgrywce, szczególnie jeśli za przeciwnika mieliśmy osobę obeznaną w tym gatunku. Do tego "Lyngk" potrafi być dość krótki i da się spokojnie, nie dając przeciwnikowi forów, ukończyć rozgrywkę w 20-25 minut. Z drugiej strony spokojnie można rozciągnąć rozgrywkę do półtorej godziny jeśli zamiast losowego rozstawienia żetonów, zdecydujemy się na planowane wykładanie ich na planszę.
Już na starcie widać tu sporo nawiązań do "Dvonn" o czym świadczy choćby wcześniejsze zdanie. W grze występuje 48 pionów z czego na planszy lądują 43, a konkretniej 3 granitowe i po 8 czarnych, zielonych, białych, czerwonych i niebieskich. Każdy z kolorów ma przedstawiać jedną z gier jakie zaprojektował Kris Burm. Najpierw rozstawiamy na planszy 3 granitowe żetony a potem pozostałe. W tym momencie decyzja należy do graczy - robią to losowo lub naprzemiennie dobierając z dostępnych kolorów. W drugim wypadku rozgrywka mocno się wydłuży, jednak wejdzie potężny ładunek strategiczny. Następnie wybrawszy pierwszego gracza, wykonujemy ruchy pionkami, pamiętając o poniższych zasadach:
* ruch należy zakończyć na innym pionie lub stosie
* można przemieszczać się tylko w linii prostej do najbliższego piona lub stosu
* nie wolno przeskakiwać pionów lub stosów (wyjątek -zasada Lyngk, czyli łącznika)
* w jednym stosie może znajdować się tylko jeden żeton danego koloru (nie dotyczy granitowych, które są traktowane jako Jokery)
Gracze mogą poruszać pionkami neutralnymi oraz swoimi. W tym miejscu pojawia się haczyk - na początku wszystkie piony są neutralne. Aby zdobyć jakiś kolor należy go zadeklarować w swojej turze przed wykonaniem ruchu pionem. Wtedy bierzemy jeden z dostępnych, nie wyłożonych wcześniej na plansze, żetonów w danym kolorze i od tej chwili tylko my będziemy mogli poruszać takimi pionami lub stosami gdzie ten kolor jest na wierzchu. Należy jednak rozważnie dokonywać deklaracji, bo każdy gracz może mieć pod sobą tylko dwa kolory. Tu pojawia się kolejna trudność. Kompletny stos, czyli zawierający 5 żetonów, staje się nasz tylko jeśli wierzchni żeton należy do nas. Gdyby był neutralny, wtedy stos pozostaje na planszy i staje się czymś w rodzaju muru blokującego linię ruchu.
To właśnie powyższe mechanizmy sprawiają, że "Lynkg" jest taki trudny. Do tego dochodzi zasada określona nazwą samej gry i pozwalająca przeskakiwać po pionach tego samego koloru. Dzięki temu możemy dostać się do teoretycznie zamkniętych dla nas sektorów i zaszachować gracza. Należy jednak tutaj wszystko czynić z wielką rozwagą gdyż inaczej sami możemy wpaść we własne sidła. "Lyngk" to niejako ukoronowanie osiągnięć Krisa Burma, co autor zrobił doskonale. W moim odczuciu to jego najlepszy projekt, potrafiący wciągnąć na długi czas.
Plusy:
* proste zasady, wymagająca rozgrywka
* sporo móżdżenia
* wyważony czas gry
* świetna jakość komponentów
* uczciwa cena
Minusy:
* brak