Czas na powrót gier wydawnictwa Trefl na moją stronę, gdyż ponownie rozpoczęliśmy współpracę. Na dziś unboxing najnowszej przesyłki czyli trzech nowości tego wydawnictwa, które od jakiegoś czasu są już na rynku. Dwie z nich to gry skierowane pod familię - Santiago oraz Kolej na kolej - zaś ostatnia, Ego, to klasyczny przedstawiciel tytułów towarzyskich. Zobaczmy zatem co kryją w sobie ich pudełka, jak to wygląda od strony jakości oraz ceny i czy jest wstanie skusić nas, konsumentów, do zakupienia ich w ciemno. Zapraszam do lektury.
Ego
Zacznijmy od tytułu czysto imprezowego, który spakowano w naprawdę ładne, miłe w dotyku (owszem, dobrze czytacie) czarno-czerwone pudło. Cena sugerowana to 90 zł jednak sklepy internetowe prześcigają się w ofertach promocyjnych. Wystarczy tylko troszeczkę pogrzebać i wypłyną nam propozycje zakupu gry za 50 czy 60 zł plus koszt wysyłki, choć lwia ich część dotyczy Allegro. Same sklepy na swych stronach oferują tą grę głównie za mniej więcej 70-75 zł, co i tak wychodzi taniej względem tego co znajdziemy w dużych sieciach znanych marek księgarskich.
Z opisu na pudełku wynika, ze gra jest adresowana do osób od czternastego roku życia, zatem musimy liczyć się z tym, że znajdą się w niej treści nieodpowiednie dla dzieci. Zawartość pudełka to:
* 220 dwustronnych kart (zapakowane w ładne i solidne pudełko)
* 18 dużych, plastikowych żetonów odpowiedzi
* 120 małych, tekturowych żetonów
* plansza w kształcie koła
* instrukcja
Wizualnie całość prezentuje się wyśmienicie. Czerwono-czarno-biała kolorystyka, miłe w dotyku tekturowe żetony i fajnie zaprojektowane plastikowe sztony. Na plus należy zaliczyć też zamykane pudełko na karty oraz woreczki strunowe na resztę komponentów. Dzięki temu w pudełku panuje porządek. Instrukcja jest krótka i napisana bardzo prostym językiem, tak więc nikt nie powinien mieć problemów z jej opanowaniem. Zastanawia tylko dolna granica liczby graczy - dwoje. Jakoś nie widzi mi się aby ten tytuł dobrze skalował przy tej licznie osób, zważywszy na jego tematykę.
Co cieszy:
* świetne wykonanie
* klimatyczna kolorystyka
* cena
* proste zasady
Co budzi wątpliwość:
* rozgrywka dwuosobowa? serio?
* raczej nie dla dzieci, choć to wyjdzie w praniu
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Chylił bym się ku stwierdzeniu że niski. Wątpię aby kupujący nie wiedział z czym ma do czynienia, gdyż sam tytuł gry sugeruje czego można się spodziewać. Lektura zasad tylko to potwierdza. jeśli ktoś lubi tego rodzaju gry to śmiało może ryzykować.
Santiago
Witajcie w kraju gdzie toczy się wieczna walka o wodę. Tak, w Santiago wcielimy się w role farmerów, jednak naszym głównym celem będzie nawadnianie naszych pól, gdyż jak wiadomo nie każdy rejon Ameryki Południowej to ziemia pokryta tropikalnym lasem Amazońskim. Tak jak w przypadku poprzedniego tytułu cena sugerowana wynosi 90 zł, zaś oferty na sicie proponują grę za jakieś 75-80 zł. innymi słowy, zbytnio nie zaoszczędzimy i spokojnie możemy nabyć grę w stacjonarnej księgarni i nie czekać na kuriera.
Kolorowe, okraszone nieco satyrycznym rysunkiem, pudełko mieści w sobie całkiem sporo drewna oraz tektury, zatem cena jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Mamy zatem:
* 110 drewnianych znaczników rolników (po 22 sztuki w 5 kolorach)
* 15 drewnianych znaczników kanałów (niebieskich)
* 5 kanałów graczy (po 1 na kolor)
* 3 drewniane znaczniki palm
* 45 żetonów plantacji (po 9 sztuk bananów, arbuzów, winogron i papryki)
* 1 drewniany pion źródła wody
* 72 banknoty (o wartościach 1, 2 i 5)
* planszę
* żeton budowniczego kanału
* instrukcję
Na tym etapie nie ma się kompletnie do czego przyczepić. Gra wygląda i zapowiada się naprawdę wyśmienicie, więc moje oczekiwania co do rozgrywki są już teraz dość wysokie. Naprawdę bardzo podoba mi się warstwa graficzna oraz jakość wykonania komponentów. Widać że włożono w to sporo pracy, co daje wymierny efekt bo przykuwa oko z daleka. Instrukcję też opracowano porządnie, zatem po grę spokojnie mogą sięgnąć niedzielni gracze choć nowicjuszom radziłbym najpierw spróbować swych sił na jakimś konwencie.
Co cieszy:
* panie, dużo drewna z lasu nawieźli, o dużo
* szata graficzna
* solidne wykonanie
* dobrze opracowana instrukcja
* zapowiada się bardzo ciekawie
* cena
Co budzi wątpliwość:
* fakt, że teraz nie mam na co psioczyć :)
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Żaden. Santiago prezentuje się fenomenalnie i zapewne sam kupiłbym go swej familii czy krewnym w ciemno jako prezent lub po prostu nową grę do kolekcji. Czas pokaże czy warto było dawać aż taki kredyt zaufania, choć pobieżna lektura zasad mówi mi że tak.
Kolej na kolej
Na koniec zostawiłem najmniejsze pudełko z tego zestawienia, sygnowane znaczkiem "Dr Knizia Poleca". Z jednej strony to cieszy bo ten człowiek stworzył wiele rewelacyjnych tytułów, ale z drugiej może odstraszyć, gdyż nie każdy kocha "suchary" Knizi. Kolej na kolej kosztuje 50 zł, zaś na sieci znajdziemy ten tytuł niewiele taniej. Oferty zaczynają się od 37 zł, więc dodawszy koszt wysyłki wyjdzie nas tak samo jakbyśmy grę kupili w księgarni. No chyba ze dorzucimy ja do koszyka z innymi tytułami, wtedy uda się trochę zaoszczędzić. Jeśli już się zdecydujemy na zakup to w nasze ręce trafi średnie pudełko, a w nim:
* plansza
* 4 drewniane pionki lokomotyw
* 16 znaczników graczy (po 4 na gracza)
* 56 żetonów punktów (o wartościach 1, 2 i 3)
* 7 kostek k6
* arkusz z naklejkami na kostki
* instrukcja
Jeśli miałbym na coś marudzić to są to kostki, a raczej nie same kostki a naklejki. miałem już wielokrotnie do czynienia z takim zabiegiem w grach i jedno było w tej sytuacji niezmienne - naklejki z czasem niszczały. Obrazek się wycierał, papier złaził i trzeba było ręcznie rysować na kostce to czego brakowało. Przy częstym graniu to normalne zużycie materiału, a nie każdy lubi obśludrany, poszarzały rysunek.
Jest to jednak w zasadzie jedyna wada, no nie licząc faktu, że gra zapewne jest dobra mechanicznie ale o temacie szybko zapomnimy. To częsta bolączka gier Doktora Knizi, do którego żywię wielki szacunek. Z drugiej strony nie zawsze i nie każdemu to przeszkadza. same komponenty wykonano solidnie oraz okraszono miłą dla oka grafiką zatem na tym polu ciężko narzekać. Cena też nie jest wysoka zaś gra zapowiada się ciekawie, choć pewnie będzie skierowana do młodszego odbiorcy.
Co cieszy:
* solidne materiały
* szata graficzna
* prosto wyłożone zasady
* cena
* Doktor Knizia (dla jego zwolenników)
Co budzi wątpliwość:
* trzeba się bawić w wyklejanie kostek
* Doktor Knizia (dla jego przeciwników)
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Niski, gdyż doskonale wiemy co trzymamy w ręce. To produkcja skierowana do młodszych odbiorców, nastawiona na mechanikę nie zaś temat. Kto zna produkcje Knizi ten doskonale wie czego może się spodziewać, kto nie miał z nimi styczności ma teraz okazję nadrobić tą zaległość. Co zaś się tyczy reszty - znaczek na pudełku mówi wam wszystko, wiec nie marudzić.
Z opisu na pudełku wynika, ze gra jest adresowana do osób od czternastego roku życia, zatem musimy liczyć się z tym, że znajdą się w niej treści nieodpowiednie dla dzieci. Zawartość pudełka to:
* 220 dwustronnych kart (zapakowane w ładne i solidne pudełko)
* 18 dużych, plastikowych żetonów odpowiedzi
* 120 małych, tekturowych żetonów
* plansza w kształcie koła
* instrukcja
Wizualnie całość prezentuje się wyśmienicie. Czerwono-czarno-biała kolorystyka, miłe w dotyku tekturowe żetony i fajnie zaprojektowane plastikowe sztony. Na plus należy zaliczyć też zamykane pudełko na karty oraz woreczki strunowe na resztę komponentów. Dzięki temu w pudełku panuje porządek. Instrukcja jest krótka i napisana bardzo prostym językiem, tak więc nikt nie powinien mieć problemów z jej opanowaniem. Zastanawia tylko dolna granica liczby graczy - dwoje. Jakoś nie widzi mi się aby ten tytuł dobrze skalował przy tej licznie osób, zważywszy na jego tematykę.
Co cieszy:
* świetne wykonanie
* klimatyczna kolorystyka
* cena
* proste zasady
Co budzi wątpliwość:
* rozgrywka dwuosobowa? serio?
* raczej nie dla dzieci, choć to wyjdzie w praniu
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Chylił bym się ku stwierdzeniu że niski. Wątpię aby kupujący nie wiedział z czym ma do czynienia, gdyż sam tytuł gry sugeruje czego można się spodziewać. Lektura zasad tylko to potwierdza. jeśli ktoś lubi tego rodzaju gry to śmiało może ryzykować.
Santiago
Witajcie w kraju gdzie toczy się wieczna walka o wodę. Tak, w Santiago wcielimy się w role farmerów, jednak naszym głównym celem będzie nawadnianie naszych pól, gdyż jak wiadomo nie każdy rejon Ameryki Południowej to ziemia pokryta tropikalnym lasem Amazońskim. Tak jak w przypadku poprzedniego tytułu cena sugerowana wynosi 90 zł, zaś oferty na sicie proponują grę za jakieś 75-80 zł. innymi słowy, zbytnio nie zaoszczędzimy i spokojnie możemy nabyć grę w stacjonarnej księgarni i nie czekać na kuriera.
Kolorowe, okraszone nieco satyrycznym rysunkiem, pudełko mieści w sobie całkiem sporo drewna oraz tektury, zatem cena jest jak najbardziej usprawiedliwiona. Mamy zatem:
* 110 drewnianych znaczników rolników (po 22 sztuki w 5 kolorach)
* 15 drewnianych znaczników kanałów (niebieskich)
* 5 kanałów graczy (po 1 na kolor)
* 3 drewniane znaczniki palm
* 45 żetonów plantacji (po 9 sztuk bananów, arbuzów, winogron i papryki)
* 1 drewniany pion źródła wody
* 72 banknoty (o wartościach 1, 2 i 5)
* planszę
* żeton budowniczego kanału
* instrukcję
Na tym etapie nie ma się kompletnie do czego przyczepić. Gra wygląda i zapowiada się naprawdę wyśmienicie, więc moje oczekiwania co do rozgrywki są już teraz dość wysokie. Naprawdę bardzo podoba mi się warstwa graficzna oraz jakość wykonania komponentów. Widać że włożono w to sporo pracy, co daje wymierny efekt bo przykuwa oko z daleka. Instrukcję też opracowano porządnie, zatem po grę spokojnie mogą sięgnąć niedzielni gracze choć nowicjuszom radziłbym najpierw spróbować swych sił na jakimś konwencie.
Co cieszy:
* panie, dużo drewna z lasu nawieźli, o dużo
* szata graficzna
* solidne wykonanie
* dobrze opracowana instrukcja
* zapowiada się bardzo ciekawie
* cena
Co budzi wątpliwość:
* fakt, że teraz nie mam na co psioczyć :)
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Żaden. Santiago prezentuje się fenomenalnie i zapewne sam kupiłbym go swej familii czy krewnym w ciemno jako prezent lub po prostu nową grę do kolekcji. Czas pokaże czy warto było dawać aż taki kredyt zaufania, choć pobieżna lektura zasad mówi mi że tak.
Kolej na kolej
Na koniec zostawiłem najmniejsze pudełko z tego zestawienia, sygnowane znaczkiem "Dr Knizia Poleca". Z jednej strony to cieszy bo ten człowiek stworzył wiele rewelacyjnych tytułów, ale z drugiej może odstraszyć, gdyż nie każdy kocha "suchary" Knizi. Kolej na kolej kosztuje 50 zł, zaś na sieci znajdziemy ten tytuł niewiele taniej. Oferty zaczynają się od 37 zł, więc dodawszy koszt wysyłki wyjdzie nas tak samo jakbyśmy grę kupili w księgarni. No chyba ze dorzucimy ja do koszyka z innymi tytułami, wtedy uda się trochę zaoszczędzić. Jeśli już się zdecydujemy na zakup to w nasze ręce trafi średnie pudełko, a w nim:
* plansza
* 4 drewniane pionki lokomotyw
* 16 znaczników graczy (po 4 na gracza)
* 56 żetonów punktów (o wartościach 1, 2 i 3)
* 7 kostek k6
* arkusz z naklejkami na kostki
* instrukcja
Jeśli miałbym na coś marudzić to są to kostki, a raczej nie same kostki a naklejki. miałem już wielokrotnie do czynienia z takim zabiegiem w grach i jedno było w tej sytuacji niezmienne - naklejki z czasem niszczały. Obrazek się wycierał, papier złaził i trzeba było ręcznie rysować na kostce to czego brakowało. Przy częstym graniu to normalne zużycie materiału, a nie każdy lubi obśludrany, poszarzały rysunek.
Jest to jednak w zasadzie jedyna wada, no nie licząc faktu, że gra zapewne jest dobra mechanicznie ale o temacie szybko zapomnimy. To częsta bolączka gier Doktora Knizi, do którego żywię wielki szacunek. Z drugiej strony nie zawsze i nie każdemu to przeszkadza. same komponenty wykonano solidnie oraz okraszono miłą dla oka grafiką zatem na tym polu ciężko narzekać. Cena też nie jest wysoka zaś gra zapowiada się ciekawie, choć pewnie będzie skierowana do młodszego odbiorcy.
Co cieszy:
* solidne materiały
* szata graficzna
* prosto wyłożone zasady
* cena
* Doktor Knizia (dla jego zwolenników)
Co budzi wątpliwość:
* trzeba się bawić w wyklejanie kostek
* Doktor Knizia (dla jego przeciwników)
Domniemany poziom ryzyka przy zakupie "w ciemno":
Niski, gdyż doskonale wiemy co trzymamy w ręce. To produkcja skierowana do młodszych odbiorców, nastawiona na mechanikę nie zaś temat. Kto zna produkcje Knizi ten doskonale wie czego może się spodziewać, kto nie miał z nimi styczności ma teraz okazję nadrobić tą zaległość. Co zaś się tyczy reszty - znaczek na pudełku mówi wam wszystko, wiec nie marudzić.