28 listopada 2016

Santiago

Witajcie w górzystym Chile, gdzie uprawa roli jest prawdziwym wyzwaniem. W Santiago, będącym nazwą stolicy tego Południowo Amerykańskiego kraju, wcielimy się w rolę hodowców winogron, arbuzów, papryki czy bananów i będziemy robić wszystko aby nasze zbiory były jak najbardziej okazałe. Jednak w tym niegościnnym regionie pełnym pustkowi oraz skał, trwa zacięta walka o wodę, bez której nasze zbiory obumrą, a ziemia wyschnie i nie nada się już do uprawy. Gra mimo ze ma charakter czysto familijny jest tak naprawdę dość rozbudowaną strategią z ciekawą domieszką licytacji oraz mechaniki przekupstwa. Tak, jak to często w realnym życiu bywa wygra nie ten kto jest najbogatszy, a ten kto okaże się najbardziej przedsiębiorczy i niekoniecznie uczciwy.

Przygotowanie do gry jest dość szybkie, zaś komponenty nie zajmują zbyt dużo miejsca na stole. Rozgrywka jest przeznaczona dla 3 do 5 graczy i że względu na mechanikę licytacji oraz przekupstwa sprawdza się tutaj zasada "Im nas więcej tym weselej". Oczywiście można bawić się w minimalnym składzie, jednak nie daje to takiej radochy, a dodatkowo mocno ogranicza element przekupstwa będący dość istotnym mechanizmem w całej rozgrywce. Dlatego warto zasiadać do Santiago w co najmniej czteroosobowym składzie, zaś najlepiej kompletnym, ponieważ wtedy naprawdę mamy wiele możliwości na zwyciężenie oraz wyprowadzenie naszych oponentów w... pole. A dokładniej suche pustkowie.

Celem zabawy jest zebranie jak największej liczby punktów z pozyskanych pieniędzy oraz naszych robotników uprawiających pola. Sztuczka polega na tym, że na jednym polu mogą znaleźć się pracownicy wysłani przez różnych graczy, a im obszar pojedynczej plantacji jest większy tym więcej punktów da każdemu z robotników. Do tego całość musimy nawodnić budując kanały, a tutaj mamy dość mocno ograniczone ruchy. To wymusza na graczach współpracę, jednak nadal z sobą rywalizują zatem wszelkie zawarte w grze sojusze są bardzo kruche i często nietrwałe. Daje to pole na sporą dozę kombinowania co sprawia najwięcej frajdy w całej rozgrywce. Jednocześnie eliminuje efekt kuli śnieżnej, gdyż zbytnie skupienie się na jednym graczu aby go wygryźć pozwoli przeciwnikom zająć nasze tereny, a sam "gnębiony" może zawrzeć krótki sojusz z naszymi oponentami lub wykorzystać dogodną sytuację aby się odkuć i zablokować rywali.


Jak wspomniałem wcześniej przygotowanie zabawy nie zajmuje zbyt dużo czasu. Kładziemy na środku stołu planszę, koło niej stosy posegregowanych pod nominały banknotów, znaczniki kanałów (drewniane patyczki) oraz stosy z żetonami upraw. Ich ilość różni się od tego ilu graczy bierze udział w zabawie, co szczegółowo przedstawia instrukcja. Na planszy ustawiamy znacznik źródła wody oraz 3 palmy, zaś każdy z graczy otrzymuje w jednym kolorze zestaw kosteczek symbolizujący jego robotników, 10 escudos oraz znacznik kanału w swoim kolorze i jeden zwykły znacznik kanału. Wybieramy pierwszego gracza po czym można przystąpić do zabawy.

W zależności od liczby żetonów w stosach gra będzie trwa od 11 do 9 rund. Każda z nich składa się z szeregu faz, podczas których będziemy się licytować o uprawy, ustawiać je na planszy wraz z liczbą robotników (1 lub 2) oznaczonych na żetonie i budować kanały, tak aby nawodnić plantacje. Dodatkowo osoba, która jako pierwsza spasowała lub najmniej zalicytowała otrzymuje żeton "Budowniczego kanałów". Najciekawiej wygląda właśnie ta druga część. W każdej rundzie Budowniczy kanału postawi za darmo jeden kanał, jednak nim to uczyni inni gracze sugerują za pomocą swoich znaczników gdzie ten kanał można poprowadzić. W tym momencie mogą dyskutować oraz próbować przekupić Budowniczego aby wybrał ich opcję. Ten może przyjąć od kogoś pieniądze i zbudować kanał we wskazanym miejscu, przy czym nie musi być to osobo płacąca najwięcej, albo nic nie wziąć i zbudować kanał tam gdzie sam chce samemu opłacając jego koszt w wysokości o 1 escudos więcej niż brzmiała najwyższa propozycja przekupstwa. Należy jednak pamiętać o tym, że kanały zawsze muszą być połączone ze źródłem i mogą biec tylko pomiędzy grubymi liniami na planszy (rowami melioracyjnymi).


Na tym jednak ten etap się nie kończy gdyż teraz budowniczy pyta każdego, od lewej zaczynając, czy chce zbudować swój kanał. W każdej rundzie tylko jedna osoba może to uczynić, wiec gdy ktoś się zdecyduje, zamyka ten etap i stawia swój niebieski znacznik kanału w dowolnym miejscu. W tym etapie nie działa jednak funkcja przekupstwa, ale można się naradzać i negocjować przyszłe warunki współpracy z innymi osobami. To czy się ich dotrzyma to już zupełnie osobna para kaloszy.

Na sam koniec rundy mamy etap podliczania zysków za plony oraz wysuszania. W pierwszym wypadku zwyczajnie zarabiamy dostając z banku 3 escudos (socjalizm nadal w modzie), zaś w drugim tracimy robotników tam gdzie nie dociera woda (maksymalnie jednego). Jeśli taki obszar nie ma wcale pracowników staje się neutralny, zaś gdyby miał on usunąć kolejnego to zwyczajnie wysycha is taje się jałowy. Obracamy wtedy żeton na drugą stronę i od tego momentu nie da on już punktów na koniec gry.


Gdy gra dobiegnie końca wtedy patrzymy ile zdobyliśmy punktów. Za pojedynczą plantację otrzymamy sumę punktów wysokości ilość naszych robotników razy powierzchnia pola. Zatem jeśli mamy 3 pracowników na plantacji bananów składającej się z 4 pól, przy czym nie ma znaczenia kto ile z tego kontroluje, to otrzymamy 12 punktów. Jeśli są na tym samym obszarze pionki innych graczy to dostaną one też punkty na podobnej zasadzie. Do całości doliczamy sumę naszych pieniędzy i ten kto ma najwięcej punktów wygrywa. W razie remisu zaś konflikt rozstrzyga nasz majątek.

Jak widać Santiago to bardzo prosta gra, która może przyciągnąć do siebie sporo osób. Jest dynamiczna, posiada ciekawie zaprojektowaną mechanikę licytacji i negocjacji, ładną kolorową grafikę, mocno humorystyczną względem pierwszej (dość starej) edycji oraz chodzi za przyzwoitą cenę. Co prawda nie każdemu spodobają się papierowe banknoty które łatwo podrzeć i zmiętolić (żetony byłyby lepsze), ale nadają one jakby nie patrzeć pewnej nutki klimatu. Tytuł polecam nie tylko graczom familijnym, ale każdemu kto uwielbia gry licytacyjne. Z pewnością nie bezie sie tutaj nudził, zaś sama rozgrywka potrafi wciągnąć na bardzo, ale to bardzo, długo.

Plusy:
* genialnie pomyślana mechanika licytacji i negocjacji
* solidne wykonanie
* cena
* olbrzymia grywalność
* masa kombinowania

Minusy:
* papierowe banknoty szybko zniszczeją
* nie każdemu podejdzie nowa szata graficzna (trochę zbyt dziecinna)

Ocena - 9/10