Munchkin od wielu lat szydzi z światów fantasy, science fiction i ogólnie pojętej rozrywki. Zaczęło się to w 2001 roku i trwa nieprzerwanie do dziś, trollując bardziej lub mniej znane klasyki. W końcu cień nerda z rogatym hełmem na głowie padł na Pathfindera, rewelacyjne RPG, utrzymane w klasycznej konwencji. Już sama okładka pudełka nawiązuje w każdym calu do okładki z podstawowego podręcznika do rzeczonej gry. Zachowano wszystko, postacie, ich pozy, nawet kolory, a całość podano w typowo munchkinowym, szyderczym sosie. A to dopiero początek.
Na stole bez zmian
Gra kosztuje około 90 zł, choć po przejrzeniu sklepów internetowych spokojnie można znaleźć ją za dużo mniejsze pieniądze. Przedziałka cenowa zaczyna się w okolicy 64 zł i powoli pnie się w kierunku ceny sugerowanej, zatem jest spora szansa na to, że w swoim ulubionym sklepie, z zniżkami jako stały klient, znajdziemy ją dość tanio, nawet wliczając w to koszty wysyłki. Jeśli już nabędziemy grę, to dostaniemy klasyczne, munchkinowe pudełko z standardową zawartością, czyli:
* 165 kartami, podzielonymi na Drzwi oraz Skarby
* jedną kostkę K6
* instrukcję napisaną w typowym, munchkinowym stylu
Jakość wykonania kart jest jak zwykle solidna, zaś ich rewersy opatrzono grafikami z głównej linii serii. Dzięki temu swobodnie można łączyć Pathfinder z klasycznym Munchkinem oraz dodatkami przypisanymi do obu wersji. Jeśli zaś potraktować Pathfinder jako samodzielny dodatek do samego Munchkina, to zyskuje on bardzo wiele. Część kart się co prawda powtarza, jednak daje to graczom nowe możliwości. Poza tym dochodzi zupełnie nowa sceneria, świetnie uzupełniająca tą z 2001 roku, kilka naprawdę potężnych skarbów oraz potworów, jak i zupełnie nowa, goblińska otoczka.
Sama mechanika nie uległa przemianom. Tasujemy osobno każdą z talii, układamy na środku stołu po czym gracze dostają 8 kart - 4 drzwi i 4 skarbów. Teraz wykładają "na siebie" co mogą z wyposażenia oraz jeśli posiadają takowe karty na ręce, mogą zagrać rasę lub klasę, aby nie zacząć jak typowy gołodupiec z którego nabija się gra. Celem zwycięstwa jest zdobycie 10 poziomu postaci (zaczynamy mając poziom 1), co oznaczamy w dowolny sposób - na kartce, kostce, monetami czy za pomocą specjalnych munchkinowych kości K10, które można nabyć osobno lub są dołączone do niektórych odsłon serii.
W trakcie swojej tury gracz odkrywa wierzchnią kartę z talii drzwi i pokazuje wszystkim uczestnikom zabawy. Jeśli to potwór, walczy, w przypadku klątwy, nakłada ją na siebie i dobiera nową kartę na rękę, a gdy trafimy na coś zupełnie innego, to dobieramy jeszcze jedną kartę i obie lądują w jego ręce. W trakcie rozgrywki gracze będą zagrywać na innych klątwy, potwory (za pomocą innych kart), samemu wystawiać potwory z ręki aby z nimi walczyć i tak dalej. Będzie też można żebrać o pomoc w walce, skomląc na kolanach i próbując przekupić współgraczy skarbami. Słowem stary, dobry Munchkin, pełen śmiechu, kłótni oraz łez.
Parodia satyrę pogania
To co stoi na mistrzowskim poziomie, niczym nie ujmując poprzednikom, to humor. Jest go mnóstwo, płynnie nawiązuje do zawartego w tytule RPG-a, choć nawet osoby nie znające tego świata doszukają się satyry. Co prawda aby w pełni rozsmakować się w uszczypliwych żartach, skierowanych w kierunku Pathfindera, należałoby dobrze znać jego uniwersum, jednak w niczym to nie przeszkadza w rozgrywce. Jak pisałem wcześniej Munchkin Pathfider bardzo dobrze sprawdza się w roli dodatku do podstawowej wersji z 2001 roku czy jej reedycji. W ten sposób mocno ubogaca prześmiewczy świat fantasy, o postacie goblinów, wielkich mitologicznych stworzeń i kilku standardowych profesji, jak Nekromanta, powszechnie występujących w tego rodzaju grach.
W przeciwieństwie do pierwowzoru, instrukcję napisano jednak solidniej. Co prawda nadal pełno w niej żartów, docinek i sugestii, jednak teraz da się szybko opanować podstawowe założenia gry. Kiedyś budziły one grymas niezadowolenia na twarzach niedzielnych graczy, a nawet ludzie siedzący w tym hobby dłuższy czas potrafili mieć problem z połapaniem się o co właściwie chodzi i kiedy stosuje się wyjątki. Tym razem przedstawiono to prosto, sugerując się edycjami wydanymi w latach 2013-2015, co znacznie zwiększyło pole odbiorców dla gry.
Porządny "dodatek"
Munchkin Pathfinder to dobry tytuł, porządnie wydany i opracowany. Mimo to brak w nim czegoś nowego, przez co wydaje się być samodzielnym dodatkiem niż osobną linią znanej serii. Jeśli ktoś jest fanem Munchkina to musi koniecznie posiadać tą odsłonę w swojej kolekcji, w szczególności jeśli lubi klasyczną wersję. Inni mogą po nią sięgnąć z ciekawości, choć jeśli znają wersję z zombie czy piratami, to tutaj niekoniecznie będą musieli się odnaleźć. Dlatego polecam spróbować zagrać w tą odsłonę, gdyż mimo braku nowinek w mechanice, to nadal ten sam, dobry, solidny i prześmiewczy Munchkin.
Plusy:
+ jakość wykonania
+ dużo humoru
+ umiejętne szydzenie z Pathfindera
+ spora regrywalność
+ porządnie napisana instrukcja
+ dobrze wymierzona wypraska na karty
Minusy:
- brak w nowości w mechanice
- wrażenie że gra jest dodatkiem do głównej linii serii
- cena sugerowana trochę za wysoka (szczególnie dla osób nie znających serii)
Ocena - 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz