Nadrabiam kilka unboxingów gier od wydawnictwa Granna, gdyż w grudniu trochę mi się życie skomplikowało. Zatem wracam z pierwszym z dwóch materiałów, gdzie zajrzymy do pudełek. Dziś na ruszt lecą gry familijne. Przy pierwszej z nich będziemy szykować stoły pełne meksykańskiego jedzenia, w drugiej natomiast budować drogi łączące Rzym z całym Imperium. Sprawdzimy jak to się prezentuje na pierwszy rzut oka, ile kosztuje oraz do kogo jest adresowane.
Fiesta Mexicana
Tą grę poznałem nim wyszła, gdyż przy korekcie instrukcji oraz komponentów pracowała moja żona. Dało mi to wgląd w mechanikę gry i przyznam, że jest naprawdę solidna, choć nie jest to tytuł dla każdego. czemu? Bowiem opiera się głównie na licytacji, a z doświadczenia wiem, że sporo lubi tego nie kocha. Na szczęście w przypadku tej gry licytacja jest nieco inna, w zasadzie bardziej taktyczna i nie bazuje na blefie, a umiejętnym planowaniu. Jednak o tym rozpisze się w innym materiale.
Przejdźmy zatem do zawartości pudełka, bo to dziś interesuje mnie najbardziej. A jest tego mniej niż bym chciał, choć wiem, że mechanika posiada sporą regrywalność. Z drugiej strony gdyby nie ten fakt, to trochę nieufnie patrzyłbym na pudełko, bowiem zawiera sporo powietrza, a cena sugerowana oscyluje w granicy 90 zł. Co zatem dostaniemy za nasze pieniądze? Ano:
* 4 duże plansze stołów (po jednej na gracza)
* 56 żetonów czaszek (punkty)
* 24 karty zamówień
* 66 kart dań
* kartę pomocy
* instrukcję
Jak widać - niewiele tego, a warto się zaopatrzyć w woreczki strunowe na żetony i karty, bo inaczej wszystko będzie się walać w pudle. Co do samej jakości wykonania to nie za bardzo mam się do czego przyczepić. Grafiki są czytelna, plansze dość grube, a karty solidne. Dla tych ostatnich ciężko będzie znaleźć koszulki ochronne, gdyż mają nietypowy rozmiar. Zasady są do wytłumaczenia w pięć minut, a mechanika broni się na tyle, że gra posiada sporą przerywalność. Z drugiej strony lepiej zapolować na nią na sieci, gdzie można ją kupić za jakieś 60 zł, co jest bardziej odpowiednią ceną.
Drogi do Rzymu
Kolejny tytuł ma w sobie bardzo dużo z mechaniki popularnego Wsiąść do pociągu. W zasadzie ciężko nie porównywać obu gier, choć różnica w cenie pomiędzy nimi jest tytaniczna. Głównie z tego powodu, że tytuł od Granny nie posiada plastikowych komponentów, co wypada ostatecznie na plus. Cena sugerowana to 120 zł, ale grę spokojnie idzie wyciągnąć na sieci za około 80-85 zł i patrząc na poziom regrywalności, jest warta nawet ceny sugerowanej. Natomiast w pudełku znajdziemy:
* dwustronną plansze (dla 2-3 lub 3-4 graczy)
* 5 plansz graczy
* 125 kafelków dróg (po 25 na gracza)
* 5 żetonów punktacji (po 1 na gracza)
* 40 żetonów miast
* 40 żetonów zasobów
* instrukcja
* 8 tekturowych pudełek do przechowywania żetonów
Jeśli już mam na coś marudzić, to na plansze graczy. Są dość wiotkie i przez to łatwo je uszkodzić. Warto zatem pomyśleć o ich zalaminowaniu. Do tego mamy pudełka na żetony (zasobów, miast i każdego koloru gracza), które musimy sobie samodzielnie złożyć. Robota nieco mozolna, ale dzięki temu mamy w pudełku z grą porządek. Pozwala to też szybciej przygotować rozgrywkę oraz potem spakować wszystko do pudła. Zasady są do wytłumaczenia w 5 minut, a jeśli ktoś grał we Wsiąść do pociągu to pójdzie to niemal intuicyjnie. Co jednak ważne, Drogi do Rzymu nie są kopią hitu Rebla, a mimo pewnych istotnych podobieństw, mechanika wymusza na graczu zupełnie inne myślenie podczas rozgrywki. Głównie dlatego, że ładunek losowy jest tutaj mocno ograniczony, a dużo zależy od strategii obranej przez gracza. O tym jednak napisze innym razem w pełnej recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz