Gwiezdne Wojny są marką nieśmiertelną, jednak dla mnie obecnie już zbyt mocno wyeksploatowaną. Wracam nadal do pewnych gier z tego uniwersum, w tym głównie do Jedi Academy oraz Battlefront 2 (tego starego), wracam do części filmów i komiksów, ale z nowymi odsłonami mam pewien kłopot. Z jednej strony to wszystko już było, z drugiej mamy znacznie większy poziom głupoty niż zwykle. Ja wiem, że to uniwersum nigdy nie było blisko z logiką, jednak pewnych granic się nie przekraczało. Tymczasem obecne komiksy są jak filmowe epizody VII-IX, gdzie głupota goni głupotę.
Teoretycznie całość ma sens. Leia i Rebelia chcą zemsty na księżniczce Trios, władczyni Shu-Torun i przy okazji mocno nadwyrężyć ekonomię Imperium. Oczywiście mamy gadkę propagandową, gdzie usprawiedliwia się całą akcję i wcale nie chodzi tutaj o zemstę. Aha, jasne. Zatem Rebelia zbiera drużynę, rusza na łowy ostatecznie lądując na planecie, której stabilność jest sztucznie utrzymywana. Tak, Shu-Torun bez pomocny bardzo zaawansowanej technologii w zasadzie rozpadłaby się na kawałki, zatem Leia i jej ekipa chcą tą technologie uszkodzić. Nie ma to rozwalić planety, ale zmusi jej mieszkańców do opuszczenia ich macierzystego świata (cóż za szlachetność). Jednak jak zwykle w tego opowieściach bywa, coś musi pójść nie tak.
Wydaje wam się, że na końcu powyższego akapitu dałem spoiler? Otóż nie, bo tego wszystkiego dowiadujemy się na początku komiksu. Cała reszta to po prostu rozwinięcie tego na zasadzie - odgrzejmy starego kotleta, którego nie ma sensu doprawiać, bo ludzie i tak go kupią. Na tym właśnie polega problem tego tomu. Nawet nie próbuje eksperymentować, bawić się z czytelnikiem czy go zwodzić. Nie. Od razu wywala się kawę na ławę i nikt z scenarzystów nie przejmuje się jej obrzydliwym zapachem. Wygląda ładnie? Wygląda, to po co drążyć temat.
Męczy mnie to w obecnych historiach Star Wars i poważnie zastanawiam się czy będę się brał za nowe komiksy z tego uniwersum w przyszłym roku. W tym jeszcze chcę poczytać obecne serie, ale nie ukrywam mego zmęczenia notorycznym wałkowaniem dosłownie tego samego. Z podobnych pobudek porzuciłem już wiele serii w uniwersach Marvel czy DC, bo po prostu nie było tam absolutnie niczego nowego. Boję się, że Star Wars dosięgła ta sama choroba. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz