Od dziecka uwielbiałem uniwersum Gwiezdnych Wojen. Nie jestem osobą zbierającą miecze świetlne i klocki Lego, ale chętnie sięgam po gry, komiksy, filmy i seriale z tego świata. Niestety muszę przyznać, że od kiedy markę przejął Disney więcej tutaj złomu niż dobrego contentu. Mieliśmy świetnego, dla mnie osobiście wręcz genialnego, Rouge 1, dostaliśmy solidny serial Mandalorian, dobrą serię komiksową o Vaderze i postać Doktor Aphry, ale... to tylko przebłyski. Bowiem większość dzieł gwiezdnowojennych wychodzących spod skrzydeł Disneya jest zwyczajnie głupia.
Tak, głupia. I mam tutaj na myśli głównie scenariusz, zachowanie postaci czy wielkie niczym Rów Mariański dziury fabularne oraz błędy logiczne. To co się czasem dowala na kartach poszczególnych komiksów potrafi wprowadzić mnie w osłupienie, a serio - to trudna sztuka. Niemniej "Operacja Gwiezdny Blask" osiągnęła to bez najmniejszego wysiłku. I to boli najbardziej.
Teoretycznie fabuła zapowiada się dobrze. Mamy okres po bitwie o Hoth i flota Rebelii jest rozproszona oraz drastycznie przetrzebiona. Oczywiście nadal stanowi poważne zagrożenie dla Imperium, co zawsze wydawało mi się dziwne, ale taki urok tego uniwersum. Rebelianci starają się teraz zgrupować, ale wróg ciągle trzyma ich na podsłuchu, a dodatkowo na karku mają bardzo przebiegło komandor Zahrę, uczennicę Tarkina, która żywi prywatną nienawiść do Lei.
Oczywiście wszystko się wali i pali, Rebelianci wpadają na pomysł stworzenia nowego szyfrowania, który nie jest wcale taki głupi. Gorzej wypada jego realizacja i tutaj debilizm goni absurd. Serio ciężko mi stwierdzić, kto tutaj wypada głupiej. Rebelianci czy Imperialni. Na tle tego wszystkiego mamy komandor Zahrę, która wręcz nie pasuje do tej opowieści, bo przewyższa wszystkich inteligencją oraz zmysłem taktycznym. Tymczasem w myśl scenariusza trzeba zrobić z niej idiotkę, więc oczywiście podejmuje decyzje, których zapewne ta osoba by nie podjęła. Paranoja. Mam wrażenie, że scenarzyści robią z nią to samo co z Drużyną Scar.
Serio, dziw bierze, że Rebelia wygrała wojnę mając w swych szeregach tylu debili na tak wysokich stanowiskach. Wiem, że to lekka konstrukcja świata, ale nawet to nie zwalnia scenarzystów z myślenia. Owszem, nadal mamy w tym tyglu dobre komiksy, ale jest ich coraz mniej. W Legendach też nieraz były głupoty, czasem na kosmiczną skalę, jednak nie w takim natężeniu. Sorry Disney, ale spieprzyłeś to. Po raz kolejny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz