Garfield ma wagę. W dwojakim znaczeniu tego słowa, bowiem oprócz masy ciała posiada w domu urządzenie, często drażniące się z tłustym kocurem. Ciekawie się robi, gdy owo urządzenie otrzyma oprogramowanie imitujące empatię. Wtedy nasz rudzielec często zostaje zripostowany w bardzo elokwentny sposób. Utarczki Garfielda z wagą towarzyszą czytelnikom od samego początku serii, choć niestety nie są one tak częste jakby się chciało. Dlatego ucieszył mnie album, gdzie Jim Davis, pomysłodawca i autor przygód grubego kocura, dał więcej pasków właśnie temu wątkowi.
Oczywiście nie jest to jedyny motyw przewodni, bo ponownie nie zabrakło pasków świątecznych i noworocznych (są naprawdę obłędne), tych z nieudolnymi randkami Jona czy panią weterynarz próbującą spławić głupkowatego adoratora. Jednak to własnie utarczki Garfielda z Wagą, szczególnie gdy po raz kolejny i zapewne nie ostatni, boryka się z dietą, najbardziej mnie śmieszyły. Do ulubionych należy, gdy Jon stwierdza, że dziś wyjątkowo nie będzie ważył kocura. W tym momencie Garfield oraz zbolałe urządzenie pomyśleli jednocześnie "Uff... odroczenie". To było cudowne :)
Ta seria nigdy mi się nie znudzi. Niby to tylko humorystyczne paski, ale cały czas śmieszą mnie równie mocno co kiedyś. Przy tych komiksach można się po prostu wyluzować, odstresować po ciężkim dniu i choć na chwilę zapomnieć o troskach codzienności. Nie trzeba przy tym czytać komiksu od dechy do dechy. Wystarczy otworzyć go na dowolnej stronie i przeczytać losowy pasek, aby poprawić sobie humor. Właśnie w tym tkwi siła tej serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz