Ooookeeej... Co ja właśnie, kurwa, przeczytałem?!?!?! W zasadzie na tym mógłbym skończyć moją opinię, ale można ją odebrać w dwójnasób - pozytywnie lub negatywnie i nic nie wnosi do dyskusji. Z drugiej strony ekspresja tego wyrażenia chyba daje do zrozumienia czytelnikom, że pierwszy tom serii "Sekret panny Watanuki" jest... kontrowersyjny. Delikatnie rzecz ujmując. No dobra, skrót konkretów. Manga należy do gatunku ecchi, główni bohaterowie mają po 16 lat, chodzą do prestiżowej szkoły, a tytułowa panna Watanuki mieszka w Love Hotelu. Tak. To miejsce spotkań dla dorosłych gdzie uprawiają seks. Na szczęście to nie Facebook ani You Tube, więc nie muszę kryć się z słowami nielubianymi przez algorytm. W każdym razie do tego momentu jest spoko i to mnie zachęciło, aby sięgnąć po pierwszy, niejako pilotażowy, album serii. Prawdziwa plejada absurdu ma jednak miejsce nieco dalej.
Żeby nie było niedomówień - nie twierdzę, że ta manga jest zła. Wręcz przeciwnie, ma ogrom zalet i... kilka poronionych, przynajmniej dla mnie, dziwactw. Serio, nawet mangi hentai, które mam w kolekcji, choć jest ich niewiele, nie odstawiają takiego poziomu porąbania. I tak, wiem, że nie jestem znawcą, mało ecchi czy hentai czytałem oraz oglądałem, a kilka z nich było naprawdę zdrowo popierdolonych (lekko mówiąc), niemniej w "Sekrecie panny Watanuki" te odchyły nie zawsze mi pasowały. Zacznijmy jednak od tego, co uważam za zalety tego tytułu.
Po pierwsze główna bohaterka i ironiczna sytuacja w jakiej się znajduje. Z jednej strony wymaga od siebie bardzo wiele, a czytelnik szybko poznaje powody tego stanu rzeczy, jest świetną uczennicą, przewodniczącą samorządu uczniowskiego, ma szansę na stypendium na studia, a jednocześnie mieszka w Love Hotelu. Ojciec ją opuścił, matka zarządza całym przybytkiem, niemal się zaharowując na śmierć, a ona musi się z tym kryć. Do tego dziewczyna zmaga się z traumą z czasów dzieciństwa, z którą związany jest tytułowy sekret. I to jest fajne. Niby z początku wydaje się, że tym sekretem jest miejsce zamieszkania, ale do czytelnika błyskawicznie dociera, że sprawa ma drugie dno. Co więcej - jest ono ciekawie pomyślane, ale przy tym... obrzydliwe. Ja wiem. To Japonia, a oni są czasem dziwni.
Z drugiej strony mamy niejakiego Owaru Sangatsu, wyglądającego z początku niczym lowelas, rozwydrzony bachor i lekkoduch. Potem jednak wychodzi na wierzch jego bardziej złożona, nieprzenikniona natura i seria poronionych dziwactw, które mnie wręcz odrzucały. Z jednej strony faceta chciałem utopić w jego własnej krwi, szczególnie za czyny, których dopuścił się wobec Watanuki. Z drugiej gnoja polubiłem i czułem z tego powodu niesmak. To trochę głupie, bo uwielbiam takie seriale, jak "Paradise PD" czy "Bricklebeery", które jadą po bandzie na całego, a mnie obrzydza manga gdzie szesnastolatek dobiera się do innej szesnastolatki. I gdyby na tym poprzestać, jeszcze bym to strawił, ale to co odwala Owaru, sprawiało, że krew się we mnie gotowała.
Jednak tak naprawdę od momentu poznania sekretu Watanuki i bliższego poznania osoby Owaru, zastanawiałem się, co kilka stron: "Co ja, kurwa, czytam?". Nie przeczę, finał odcinka jest sensowny, są tutaj momenty gdzie się śmiałem, ale chyba było więcej, które budziły mój niesmak. Choćby seks szesnastolatka z dorosłą kobietą, dla której ten pierwszy jest jej "pieseczkiem". Sorry, ale tego nie kupuję. Z drugiej strony chcę poznać historię samej Watanuki i w końcu w pełni rozgryźć tego blong-gnoja. Porąbane to, zupełnie jak ta manga :)
Przyznam szczerze, że jakiś czas temu sięgnęłam po ten tytuł z ciekawości, ale raczej nie mam zamiaru kontynuować. Zupełnie inaczej odebrałam kreację głównej bohaterki. To znaczy...
OdpowiedzUsuńOczywiście... Prymuska, która ciężko pracuje na swój sukces - ten motyw doskonale znamy. To co bardzo mocno mi nie pasowało, to właśnie całe to demonizowanie miejsca zamieszkania bohaterki i jej stosunek do "stosunków". Dobra, żarty na bok... Nie jestem pewna, czy w pierwszym tomie był zarysowany problem traumy, którą przeżywa bohaterka. Wyczułam jednak spory dysonans w jej zachowaniu. Wychowała się w przybytku spełniającym konkretną funkcję związaną z seksem i erotyką, a jednak na każdą wzmiankę o praktykach seksualnych reagowała alergicznie i nienaturalnie. Rozumiem, że jest to w pewien sposób komediowy zabieg i nie twierdzę, że zamiast tego autorka powinna nam podarować przysłowiową "wiecznie napaloną suczkę". Moim zdaniem o wiele ciekawiej byłoby, gdybyśmy dostali kogoś, kto w sposób naturalny podchodzi do tego, że seks istnieje i ludzie go uprawiają. Myślę, że takie podejście byłoby bardziej naturalne dla osoby, która wychowała się w podobnym środowisku.
Bardzo brakuje mi pozycji w komiksie (zwłaszcza tym azjatyckim, przeznaczonym dla starszych nastolatków), w których nie udziwnia się (a czasem wręcz nie demonizuje i stawia jako największe tabu) podejścia do erotyki. W myśl zasady - na wszystko w życiu przychodzi czas.
Mam nadzieję, że mój potok myśli (choć wydaje się być "porąbany zupełnie jak ta manga") będzie zrozumiały i wyzwoli pewną refleksję na temat kreowania podejścia do seksu przez dzieła popkultury.
Ćma
W ostatnim rozdziale, pod sam koniec tego albumu jest przedstawione dlaczego Watanuki ma taką traumę i reaguje alergicznie na seks oraz facetów. I tutaj jest problem, ale że będą spoilery, dajmy najpierw taśmę ostrzegawczą.
OdpowiedzUsuńSPOILER ALERT-SPOILER ALERT-SPOILER ALERT-SPOILER ALERT
Gdy pod koniec ostatniego rozdziału tego tomu mamy scenę, jak koleżanka ze szkoły Watanuki, ta cycata blondynka o móżdżku pijanej dżdżownicy, jest siłą zaciągana do Love Hotelu, mamy scenę gdzie Watanuki w stroju policjantki próbuje ją uratować. Oczywiście idzie fiasko, facet łapie obie dziewczyny i chce zerżnąć. Wtedy przychodzi na ratunek Owaru w lateksowym stroju i gościa przegania. Po wszystkim Watanuki mówi Owaru, jak to bawiąc się w chowanego weszła do pokoju gdzie dorośli uprawiali seks i od tamtego czasu strasznie się poci, gdy mężczyzna ja dotyka, a seks ją obrzydza.
I tutaj mamy problem, bo jeśli nawet sama trauma ma jakieś sensowne podstawy, tak cała reszta już nie. Matka Watanuki, zarządzająca przybytkiem, stwierdza, że policzy jej koleżankę jako osobę przebraną za uczennicę, więc nie ma problemu. Gość chce ja zgwałcić, siłą zaciąga do hotelu i nic się kurwa nie stało. Do tego gdy Watanuki przychodzi na ratunek, matula ma to w dupie. No sorry, ale też mi to nie grało. A na sam koniec wychodzi, że Owaru ukartował to wszystko, aby poznać sekret Watanuki.
I tutaj jest problem. Bo takich akcji w pierwszym tomie jest kilka. Choćby scena gdy Watanuki pierwszy raz się "zmoczy". To mógł być ciekawy wątek, ale przedstawiono go na zasadzie - kij z logiką, Owaru poliże jej pot, który wygląda jak uryna. Serio, mi się na tej scenie zrobiło niedobrze.