Świt żywych trupów z udziałem Sherlocka Holmesa trwa w najlepsze. Trzeci tom pchnął mocno do przodu całą fabułę, wyjawiając w końcu czytelnikom, kto stoi za makabrycznymi atakami na Anglię. W końcu poznamy motywy i cele tajemniczego, jakżeby inaczej, stowarzyszenia, które wykorzystując recepturę doktora Jekylla stworzyło zombie. Przyznaję, że ta seria od samego początku trzyma poziom. Szkoda, że częściej nie spotyka się takiego dbania o szczegóły w pracach gdzie miesza się zombiaki z klasykami literatury lub kina. Tu to jednak wypaliło, zaś domieszka postaci z innych dzieł literackich, tylko dodała całości uroku.
Ciężko tutaj pisać o fabule, nie zdradzając jej kluczowych elementów. Szczególnie jeśli ktoś nie czytał całej serii, w tym poprzednich dylogii związanych z wampirami, podróżami w czasie i przedwiecznymi bóstwami. Teraz tematem przewodnim są zombie, ale jednak cała intryga nawiązuje w wielu punktach do wspomnianych wydarzeń. Powiedzmy zatem, że mamy tajną organizację, o której nikt za wiele nie wie. Holmes staje zatem przed bardzo trudną łamigłówką, bowiem nie wie kogo szukać, czego szukać, ani jaki jest nadrzędny cel tajemniczej organizacji. Cholera, dopiero w tym tomie poznaje jej nazwę, a i to ledwo udaje mu się wycisnąć z jedynego podejrzanego, którego ma w swych rękach. Błądzi zatem po omacku, chroniąc doktora Hyde'a, będącego jedynym dowodem na istnienie spisku i trucizny zamieniającej ludzi w żywe trupy. Lub coś w tym rodzaju.
Trzeba przyznać, że na polu tajemnicy cała sprawa jest skonstruowana dość sprawnie, utrzymując poziom zagadek z poprzednich przygód. Oczywiście to nic wybitnego, ale czytelnik dostaje na tyle mało informacji, aby nie odgadł za szybko celów oraz wcieleń poszczególnych antagonistów. Z drugiej strony jest on zawsze o krok przed słynnym detektywem, co jakimś cudem tutaj wypada na plus. Przynajmniej w moich oczach. Dzięki temu tą serię nadal bardzo dobrze mi się czyta, a do tego z końcem poszczególnych albumów chcę poznać dalsze losy tej opowieści. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak oczekiwać tomu czwartego, w którym na pewno bardzo dużo będzie się działo.
Ciężko tutaj pisać o fabule, nie zdradzając jej kluczowych elementów. Szczególnie jeśli ktoś nie czytał całej serii, w tym poprzednich dylogii związanych z wampirami, podróżami w czasie i przedwiecznymi bóstwami. Teraz tematem przewodnim są zombie, ale jednak cała intryga nawiązuje w wielu punktach do wspomnianych wydarzeń. Powiedzmy zatem, że mamy tajną organizację, o której nikt za wiele nie wie. Holmes staje zatem przed bardzo trudną łamigłówką, bowiem nie wie kogo szukać, czego szukać, ani jaki jest nadrzędny cel tajemniczej organizacji. Cholera, dopiero w tym tomie poznaje jej nazwę, a i to ledwo udaje mu się wycisnąć z jedynego podejrzanego, którego ma w swych rękach. Błądzi zatem po omacku, chroniąc doktora Hyde'a, będącego jedynym dowodem na istnienie spisku i trucizny zamieniającej ludzi w żywe trupy. Lub coś w tym rodzaju.
Trzeba przyznać, że na polu tajemnicy cała sprawa jest skonstruowana dość sprawnie, utrzymując poziom zagadek z poprzednich przygód. Oczywiście to nic wybitnego, ale czytelnik dostaje na tyle mało informacji, aby nie odgadł za szybko celów oraz wcieleń poszczególnych antagonistów. Z drugiej strony jest on zawsze o krok przed słynnym detektywem, co jakimś cudem tutaj wypada na plus. Przynajmniej w moich oczach. Dzięki temu tą serię nadal bardzo dobrze mi się czyta, a do tego z końcem poszczególnych albumów chcę poznać dalsze losy tej opowieści. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak oczekiwać tomu czwartego, w którym na pewno bardzo dużo będzie się działo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz