Kolejny tłusty trójpak o przygodach Garfielda pojawił się na rynku, więc tym razem poświęcimy kilka słów największemu nemezis naszego rudego kocura. Bestii spędzającej błogi sen z jego powiek, monstrum pożerającemu jego duszę i potworze straszniejszym niż pusta miska. Pomówimy o tym, jak Garfield radzi sobie w trakcie diety :)
Ten wątek przewija się w zasadzie od początku serii i o ile mnie pamięć nie zawodzi, nie ma albumu, w którym nie pojawiłby się choć na chwile wątek diety i wrednej wagi, wytykającej kocurowi jego otyłość. W tym tomie też nie zabrakło pasków tego typu, a nawet jest ich całkiem sporo. Zresztą ten temat otwiera prezentowany obok album. Jak sam Garfield zauważa, diety są złe, niemoralne i okrutne, gdyż podczas ich trwania biedaczysko jest ciągle głodne. Cóż... jak nie jest na diecie, tez jest ciągle głodny, więc nie powinien aż tak wybrzydzać.
Paski związane z gadającą wagą to istna perełka. Docinki urządzenia są wyborne, gdy kpi z kocura i jego tuszy. Ten czasem jednak potrafi się boleśnie odgryźć, co jest na swój sposób urocze. Zwykle jednak przegrywa, nie ważne jak bardzo próbuje oszukiwać. Po prostu nie umie, a raczej nie chce, schudnąć. Czasem jego tusza sprawia, że Garfield zalicza moralny upadek. Na przykład gdy przechodząc przez drzwiczki dla kota, ostatecznie wchodzi do domu wraz z drzwiami frontowymi lub gdy łóżeczko nagle okazuje się być za ciasne. John w zasadzie już przywykł do takich akcji, więc nieraz ze stoickim spokojem stwierdza, że czas najwyższy na kolejną dietę. Choć wszyscy wiemy jakie będą jej skutki - wesołe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz