Ostro narzekałem na ostatnie albumu z świata Thorgala Aegirsona. Zresztą nie ja jeden. Główna seria była bardzo kiepska, Poboczne, oprócz Młodzieńczych lat, to były istne szmiry, a nawet przygody z młodości Thorgala miały się coraz gorzej. W pewnym momencie, po przeczytaniu "Góry ognia" i "Strażnika sprawiedliwości" naprawdę chciałem rzucić tą serię w cholerę. Jest ona jednak jak narkotyk i odruchowo sięgam po kolejne albumy. "Sinozębny" nie robił szału, ale w końcu dało się to czytać, jednak "Pustelnik ze Skellingaru" powoli wprowadza serię na stary, dobrze znany fanom, kurs. Tak. 37 album głównej serii, a 59 w ogóle, daje nadzieję na powolną stabilizację przygód dzielnego wikinga, który tak naprawdę jest potomkiem ludu przybyłego z gwiazd.
Ponownie daje o sobie znać przeszłość naszego bohatera, tym razem w osobie jego mrocznego alter-ego. Shaigana Bezlitosnego. Był to okres, gdy Thorgal postąpiwszy bardzo głupio, wymazał swe imię z tablicy pamięci bogów, co zaowocowało amnezją. Na dokładkę towarzyszyła mu wtedy Kriss De Valnor, wykorzystując sytuację i tworząc z swego kochanka krwawego pirata oraz męża. Odzyskawszy swe imię, Thorgal ostatecznie porzucił krwawy fach, wrócił do rodziny i z trudem odzyskał jej zaufanie. Szczególnie Aarici. Teraz natomiast musi spłacić dług życia jednej ze swych niedoszłych ofiar. Wybiera się więc na ziemie pewnego jarla, który ma problem z niebezpiecznym pustelnikiem i jego wyznawcami.
Przyznaję, że całą przygodę zaprojektowano naprawdę dobrze oraz, co ważniejsze w obliczu ostatnich wpadek, z sensem. Czuć tutaj próby odtworzenia ducha dawnych przygód Syna Gwiazd, gdy musiał walczyć z bóstwami, gigantami, czarnoksiężnikami i wszelkiej innej maści mitologicznymi stworami. Nie zabrakło też "złego i chciwego" króla, tutaj w postaci jarla, mającego nielichy problem z tytułowym pustelnikiem. Warto też dodać, że sam pustelnik oraz jego kult wcale nie są tacy pokojowi, jakby się mogło wydawać, co zresztą czytelnik wychwytuje już na samym początku. Ciekawie też wypadają postacie na drugim planie, a sam finał zapowiada nam w interesujący sposób nową przygodę Thorgala i być może jego rodziny.
Zatem po naprawdę długim czasie wróciła nadzieja, że dalsze losy Thorgala zostaną poprowadzone z sensem. Osobiście wolałbym, aby ten bohater i jego rodzina otrzymali w końcu błogi spokój, na który zdecydowanie zasłużyli. Przeszli już wiele, bardzo wiele i naprawdę nie ma sensu na siłę eksploatować tego uniwersum. Wiemy jednak jak działa rynek, więc pewnie jeszcze przez wiele lat, jeśli nie dekad, Thorgal i jego rodzina, będą błąkać się po świecie, czy też raczej światach. Nie powiem, aby mnie to cieszyło, ale jeśli seria utrzyma przynajmniej taki poziom co w przypadku "Pustelnika ze Skellingar" to da się ją śledzić ze smakiem.
Ponownie daje o sobie znać przeszłość naszego bohatera, tym razem w osobie jego mrocznego alter-ego. Shaigana Bezlitosnego. Był to okres, gdy Thorgal postąpiwszy bardzo głupio, wymazał swe imię z tablicy pamięci bogów, co zaowocowało amnezją. Na dokładkę towarzyszyła mu wtedy Kriss De Valnor, wykorzystując sytuację i tworząc z swego kochanka krwawego pirata oraz męża. Odzyskawszy swe imię, Thorgal ostatecznie porzucił krwawy fach, wrócił do rodziny i z trudem odzyskał jej zaufanie. Szczególnie Aarici. Teraz natomiast musi spłacić dług życia jednej ze swych niedoszłych ofiar. Wybiera się więc na ziemie pewnego jarla, który ma problem z niebezpiecznym pustelnikiem i jego wyznawcami.
Przyznaję, że całą przygodę zaprojektowano naprawdę dobrze oraz, co ważniejsze w obliczu ostatnich wpadek, z sensem. Czuć tutaj próby odtworzenia ducha dawnych przygód Syna Gwiazd, gdy musiał walczyć z bóstwami, gigantami, czarnoksiężnikami i wszelkiej innej maści mitologicznymi stworami. Nie zabrakło też "złego i chciwego" króla, tutaj w postaci jarla, mającego nielichy problem z tytułowym pustelnikiem. Warto też dodać, że sam pustelnik oraz jego kult wcale nie są tacy pokojowi, jakby się mogło wydawać, co zresztą czytelnik wychwytuje już na samym początku. Ciekawie też wypadają postacie na drugim planie, a sam finał zapowiada nam w interesujący sposób nową przygodę Thorgala i być może jego rodziny.
Zatem po naprawdę długim czasie wróciła nadzieja, że dalsze losy Thorgala zostaną poprowadzone z sensem. Osobiście wolałbym, aby ten bohater i jego rodzina otrzymali w końcu błogi spokój, na który zdecydowanie zasłużyli. Przeszli już wiele, bardzo wiele i naprawdę nie ma sensu na siłę eksploatować tego uniwersum. Wiemy jednak jak działa rynek, więc pewnie jeszcze przez wiele lat, jeśli nie dekad, Thorgal i jego rodzina, będą błąkać się po świecie, czy też raczej światach. Nie powiem, aby mnie to cieszyło, ale jeśli seria utrzyma przynajmniej taki poziom co w przypadku "Pustelnika ze Skellingar" to da się ją śledzić ze smakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz