2 grudnia 2019

Tamara Łempicka

Żaden ze mnie znawca, a tym bardziej krytyk, świata malarskiego, ale nazwisko Tamary Łempickiej obiło mi się o uszy. Głównie za sprawą siostry i rodziców, którzy bardziej interesują się tym tematem. Niemniej osoba tej malarki, której złota era przypada na lata dwudzieste XX wieku, była dla mnie kompletną tajemnicą. Szybko się okazało, że ciekawą tajemnicą, choć nie powiem, aby mnie specjalnie zszokowały jej poczynania. Szczególnie jeśli spojrzeć na ogół światka artystycznego Europy okresu międzywojennego. Był to czas, gdy uprzywilejowane grupy społeczne, do słynnego krachu na giełdzie z 1929 roku, mogły nie tylko opływać w luksus, tęskniąc za minionym życiem sprzed rewolucji w Carskiej Rosji, ale też dostąpić zupełnie nowej rewolucji. Rewolucji kobiecej, przejawiającej się ruchem emancypantek po zakończeniu Wielkiej Wojny. Wymusiła ona na kobietach, aby zastąpiły mężczyzn w wielu gałęziach gospodarki i poza kończeniu jej w 1918 roku, nie zamierzały powrócić do roli potulnych żon. Tak narodziła się pewna moda w wielu grupach społecznych, pokazująca, że kobiety na wielu płaszczyznach są równe, a nawet lepsze od mężczyzn. W tym i w sztuce. Tamara Łempicka, była jedną z takich kobiet.

Komiks opisuje fragment złotego okresu z życia artystki, gdy często pojawiała się na salonach bogatych i utytułowanych mieszkańców Paryża. Był to czas rozkwitu jej prac, nowatorskiego stylu oraz licznych problemów w małżeństwie. Szczerze powiedziawszy, podczas lektury tego komiksu, aż cisnęło mi się na usta "Jakie to stereotypowe", ale przedstawiona tutaj historia wydarzyła się naprawdę. Wszak stereotypu o ludziach z tego światka nie wzięły się znikąd, a wielu uznanych twórców uprawiało niezobowiązujący seks, nie grzeszyło wstrzemięźliwością w odniesieniu do używek, a wszystko po to, aby doświadczyć tego czegoś, co pozwoliło im efektywnie pracować.


Tak, wiem jak to brzmi, ale między innymi właśnie takie odczucia towarzyszyły mi podczas poznawania losów Tamary Łempickiej. Zresztą lektura jej skróconej biografii, zamieszczona na końcu komiksu, wraz z przykładowymi pracami malarki, tylko pogłębiła to przeświadczenie. Z pewnością prowadziła ciekawe życie, obracając się bardzo długi czas w wytwornym towarzystwie i luksusie. Nie doświadczyła też bezpośrednio tragizmu wojny, gdyż w lutym 1939 roku przeniosła się z drugim mężem do Stanów Zjednoczonych gdzie zamieszkali do jego śmierci. Jej chwała w świecie artystycznym również przeminęła po II Wojnie Światowej, ale nie ma co się dziwić. Była symbolem ludzi, którzy pławili się w dostatku, podczas gdy inni borykali się z biedą okresu międzywojennego. 

Na uwagę zasługuje sama kreska w komiksie, poświęconym osobie i nade wszystko twórczości Tamary Łempickiej. Styl kreski odnosi się zarówno do stylu malarki, jak i dwudziestolecia międzywojennego, co wyraźnie czuć. Jest tutaj ten specyficzny klimat z filmów Hollywood tamtego okresu, a przy tym zadbano bardzo o detale, jak choćby rodzaj biżuterii albo strojów tej konkretnej grupy społecznej. Miejscami też przewijają się ulice "zwyczajnego" Paryża. Mam tutaj na myśli tego zamieszkiwanego przez zwykłych, szarych ludzi, do których Tamara tak naprawdę nigdy nie należała, choć zdarzało się jej odwiedzać prowadzone przez nich nocne przybytki. Głównie w poszukiwaniu cielesnych doznań i szukaniu ciekawych obiektów. To wszystko buduje niesamowity klimat, choć jednocześnie nie wybiela artystki, która do świętych osób nie należała.


Czy zazdroszczę takiego życia? Nie. Jakoś nigdy nie rozumiałem i chyba nigdy nie zrozumiem szukania weny w ten sposób. Sam jestem pisarzyną, choć tworzącym podrzędne, proste opowiadania, więc daleko mi do miana prawdziwego artysty. przynajmniej z przedstawionych w tym komiksie środowisk. I jakoś nie mam zamiaru o to zabiegać. Z drugiej strony fascynują mnie życiorysy takich osób, bowiem zawsze jakiś ich element może stać się dla mnie impulsem do napisania nowej opowieści, albo zawarcia fragmentu ich prac w przygodach moich bohaterów. I to w zupełności mi wystarczy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz