18 maja 2019

Artemizja

Jeśli w szkole lub na uczelniach wyższych, włączając w to kierunki związane z historią, zapytać kogoś kim była Artemizja Gentileschi, to zapewne niewiele osób potrafiłoby odpowiedzieć. Sam prawie nic nie wiedziałem o tej postaci, oprócz tego że była córką słynnego malarza fresków, który głównie pracował w Rzymie. Tymczasem mówimy o pierwszej kobiecie, która została przyjęta do Akademii del Disegno we Florencji, co pozwoliło jej zarabiać na swych dziełach. Tak, w czasach baroku kobietom nie wolno było podpisywać swoich obrazów, kupować płócien oraz pigmentu, a malować mogły jedynie martwą naturę i wybrane sceny. Artemizja, niepokorna córka swego równie upartego ojca, mimo monstrualnych przeszkód postawiła jednak na swoim. To właśnie o niej jest ten krótki komiks biograficzny, który w dość skrótowej formie opowiada o losach tej niezwykłej kobiety.

Czemu przedstawia jej życie w skrócie? Bowiem niewiele o nim wiemy. Przez wiele stuleci masę jej obrazów przypisywano ojcu Artemizji, Orazio Gentileschi. Sytuacja zaczęła zmieniać się dopiero w drugiej połowie XX wieku, gdy szerzej zainteresowano się słynnym procesem z 1612 roku przeciwko Agostino Tassiemu, nauczycielowi Artemizji. Ten również uznany malarz fresków wielokrotnie zgwałcił swą uczennicę gdy była jeszcze nastoletnia. Zresztą nie była jego pierwszą ofiarą, zaś Tassi wielokrotnie stawał przed sądem za różne przewiny, jednak wysoko postawieni przyjaciele, najczęściej go z nich wyciągali. To właśnie na tym wątku komiks skupia się w pierwszej połowie.

Relacje Artemizji z jej ojcem, braćmi i nauczycielem, to jak ją wykorzystywano (nie tylko seksualnie), odkrywanie jej talentu przez Orazio i jego ubolewanie nad tym, że córka jest kobietą, przez co nie będzie mogła sama na siebie zarabiać z malowania. Jest to bodaj najlepiej znany fragment z życia tej artystki, zatem nic dziwnego, że poświęcono mu blisko połowę albumu. Do tego uświadamia czytelnika, jak w czasach baroku w Europie kobiety miały ograniczone prawa i były wręcz uzależnione od woli męża i jego rodziny. Dzięki temu widać jak na dłoni ile swobód obywatelskich maja w dzisiejszych czasach kobiety, ale też w ogóle różne klasy społeczne. Oczywiście różowo nie jest, bo choćby wolność wypowiedzi jest cenzurowana czasem do potęgi entej, niemniej i tak jest dużo lepiej niż w czasach gdy żyła Artemizja. Wtedy nawet na sali sądowej kobieta (lub osoba niższego stanu) mogła zostać poddana torturom, aby upewnić się, co do prawdomówności jej zeznań. Dziś na szczęście takich praktyk się nie stosuje, nie licząc aresztów o zaostrzonym rygorze, gdzie aresztant (to nadal nie więzień) w zasadzie nie ma praw.

Jednak sam komiks jako komiks nie jest czymś wybijającym się z wielu podobnych mu tytułów biograficznych. To porządnie opracowana lektura, z ciekawym opracowaniem naukowym na końcu, przybliżającym nam historię Artemizji i jej otoczenia, ale nic ponad to. Jeśli ktoś siedzi dłużej w komiksie, to raczej nie zainteresuje się sztuką baroku, albo postaciami kobiecymi sztuki i nauki, bardziej niż do tej pory. W przypadku laika lub osoby dopiero stawiającej pierwsze kroki w komiksie, może coś bardziej drgnie. Mamy tutaj bowiem do czynienia z klasycznym opracowaniem biograficznym, w formie wspomnień które przedstawia się córce głównej bohaterki. Świetnie narysowane, dobrze poprowadzone od strony scenariusza, ale nic ponad to. Nic co by sprawiło, tak jak u mnie w przypadku serii "Murena" albo "Ghost Money", że muszę to mieć na półce i wracać do lektury co jakiś czas. Do tego w trakcie lektury brakowało mi przypisów, objaśniających pewne nazwiska, które były mi nieznane, a ważne dla całej opowieści. Owszem, rozwinięto je w opracowaniu naukowym, ale to czytałem dopiero po ukończeniu lektury, zatem pozostało we mnie uczucie niedosytu. Komiks zatem polecam głównie osobom interesującym się historią sztuki, malarstwa oraz nowicjuszom w sferze komiksu, bowiem dla nich może okazać się bardzo ciekawym doznaniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz