4 stycznia 2019

Head Lopper #2: Karmazynowa wieża

Pierwsza część "Head Looper" mocno kojarzyła mi się z swoistym pastiszem popularnych gier z gatunku hack&slash, z słynną serią "Diablo" na czele. Wiecie, napakowany barbarzyńca w słusznym wieku, hordy przeciwników pakujących się prosto na jego oręż, rozgadana (i użyteczna) głowa wiedźmy przewieszona prze ramię, czy dzielna wojowniczka, władającą włócznią. Wypisz, wymaluj scenariusz niczym ze wspomnianej gry. W tym odcinku to wrażenie tylko się pogłębiło. Tajemnicza, tytułowa wieża pełna pułapek, śmiałkowie starający się ją spenetrować i cała masa nieumarłych oraz mechanicznych bestii. Czegóż chcieć więcej :)

Trochę uogólniam, ale mniej więcej tym jest właśnie "Head Lopper". Stos trupów, wymyślni przeciwnicy i ten wielki barbarzyńca z mieczem w łapie. Co prawda głowa wiedźmy Agaty kilkukrotnie ratuje mu cztery litery, tak jak to było w poprzednim albumie, ale nasz bohater imieniem Norgal, i tak radzi sobie bardzo dobrze. Mimo sędziwego wieku oraz pochmurnego usposobienia. W tej historii towarzyszyć mu będą małe ludziki z rasy Fonga, z których jeden wniesie naprawdę sporo do całej fabuły. Dlatego pozwolę sobie nie zdradzać szczegółów, gdyż tradycyjnie scenariusz jest banalnie prosty i niezwykle przewidywalny.

Jeśli idzie o nawiązania do opowieści z poprzedniego tomu, to jest ono nieznaczne i to tylko na początku przedstawionej tutaj opowieści. W zasadzie trwa chwilę, a potem scenariusz skupia się na bieżących wydarzeniach, czyli Karmazynowej wieży. Zamieszkuje ja ów jegomość przedstawiony na okładce i muszę przyznać, został całkiem ciekawie napisany. O wiele lepiej niż poprzedni, ze się tak wyrażę, finałowy boss. Z pewnością potrafi na samym końcu nieco zaskoczyć i nie jest tak płaski, jak czarnoksiężnik z mrocznego bagna. Do tego towarzyszy mu niezmiernie ciekawy sługus, który jednak z początku nie przykuł mojej uwagi. Policzam to na plus, bowiem scenariusz skutecznie uśpił moją czujność względem tej postaci.

Co zaś się tyczy samego Norgala, to tutaj jest bez zmian. No może sporadycznie poprosi Agatę o pomoc, co ta czyni najczyściej we własnym interesie. Poza tym, to ten sam stary, porządny barbarzyńca, siepiący mieczem i twierdzący, że stal jest rozwiązaniem każdego problemu. Przynajmniej jeśli ten pragnie twej śmierci. Wizualnie również mamy utrzymany poziom z poprzedniego albumu. Innymi słowy, to nadal porządna, bardzo lekka i totalnie niezobowiązująca lektura. Idealna dla fanów masowych rzezi w grach komputerowych, szukających w szczątkach przeciwników kolejnego kawałka zestawu do ich epickiej zbroi zajebistości +1000. Jeśli podobał wam się pierwszy tom, to dostaniecie solidną porcję tego samego, ale w nieco lepszej oprawie fabularnej. Zatem nie zastanawiajcie się, chwytajcie oręż i ruszajcie na spotkanie z przygodą w hektolitrach posoki.