W tym roku postanowiłem, że zacznę nadrabiać lekturę komiksów, które odcisnęły mocny ślad w historii. Nie waham się przy tym brać tytułów kontrowersyjnych, a do nich zdecydowanie zalicza się "Black Kiss" Howarda Chaykina. Tytuł, który obecnie wzbudza wiele... hmm... emocji, zaś w czasie swej premiery, mającej miejsce w 1988 roku, wywrócił świat komiksowy do góry nogami. Musimy zdawać sobie sprawę, że przez wiele dekad, komiks był postrzegany jako medium dla dzieci i młodzieży. Taa.... bo się to zmieniło. Dobra, dalej tak jest postrzegany, przynajmniej w Polsce, gdzie jak wspomnę o "Komiksie dla dorosłych" albo "Kryminale erotycznym", to całej masie ludzi odwala i rzuca się na mnie niczym szarańcza na zboże. Pal licho, że ci sami ludzie przed chwilą wyszli ze swej świątyni, przy czym mam tu na myśli supermarket, od biedy kino, gdzie wywalili całą masę gotówki na produkty "pierwszej potrzeby", olewając przy tym kulturę ciepłym moczem. Co? Szokuje was takie słownictwo? To nic w porównaniu do tego, czym operuje Chaykins w swoim dziele. Niemniej z lekturą "Black Kiss" miałem pewien problem, bo mimo ogromu pozytywów, finał okazał się dla mnie bardzo rozczarowujący.
Już sama okładka sugeruje nam, że będziemy mieć do czynienia z kryminałem noir z mocnym akcentem erotycznym. W praktyce jest to thriller erotyczny, potem przechodzący w pseudo horror, a miejscami ostre porno. O ironio drugi człon (he he he, suchar) wypada tutaj naprawdę dobrze, mimo swej wyjątkowo odważnej, jak na czas powstania, postawy, tak pierwszy to.... w moim odczuciu niewypał. Gdyby nieco bardziej pogłówkować i wprowadzić dodatkową postać, kompletnie nie byłoby potrzebne sięganie po element fantasy oraz eksponowanie nim na lewo i prawo w drugiej połowie albumu. Zepsuło mi to całą frajdę z lektury, która do tego czasu przerodziła się w podrasowany ostrą erotyką thriller na miarę filmu "8 milimetrów" z 1999. Fabuła była mocno zakręcona, postacie czasem zbyt naiwnie lądowały w łóżku.... hmm... na meblach, ale całość trzymała się kupy. Była tajemnica, była zbrodnia, był seks i fetysz, a wszystko to w rasowej tonacji noir.
Co jak co, ale rysunek jest po prostu boski. Naprawdę zapadł mi w pamięć, choć czasem brakowało mi w nim tej nuty czerwieni z okładki. Niemniej postacie narysowano świetnie, zabawa cieniami to istne arcydzieło, a niektóre sceny naprawdę potrafią pobudzić czytelnika. Do tego stopnia, ze zapomina o ich absurdzie, albo niektórych lukach w fabule. Zresztą sam autor naśmiewa się czasem z niektórych seks-rozmów, czy porytej seks-wiadomości na automatycznej sekretarce głównej bohaterki.
Marudzę i marudzę, ale nic nie napisałem o samej fabule, dlatego, że całą sprawę dość łatwo rozwiązać. Powiedzmy sobie tyle - główny bohater Cass Pollack, muzyk mający umiłowanie do narkotyków i wiedzący o wiele za dużo, wpada w gówno po same uszy. Tymczasem niejaka Dagmar i jej przyjaciółka Bev, są szantażowane przez tajemnicza kobietę, która ma dyskredytujący je film. Zrządzeniem losu, Cass ratując swój tyłek przed skorumpowanymi glinami i mafią, wpada na dwie przyjaciółki, nie wiedząc, że właśnie wdepnął w jeszcze gorszą sprawę.
Główne wątki fabularne czytelnik połączy od razu, ale z czasem dojdzie kilka szokujących sekretów, jakich się raczej nie spodziewał. I tutaj jest właśnie wspomniany problem. Póki te sekrety dotyczą świata realnego, ostro pojebanego, ale nadal w pełni wytłumaczalnego, to budują napięcie. Jednak gdy w pewnym monecie wkrada się fikcja, całość bierze w łeb zamieniając się, w dość pokraczną hybrydę żenady. Serio, stare pornole z lat 80-tych ubiegłego stulecia, miały czasem więcej sensu. Finałowa scena podzielona na aż 3 rozdziały, z 12 składających się na ten komiks, jest naprawdę pogrzana. Krew, sperma, zdrada i kilka absurdów naprawdę mnie wymęczyły podczas jego lektury, niszcząc całą otoczkę thrillera erotycznego, zbudowaną do tego momentu.
Jak zatem oceniam "Black Kiss"? Jako dzieło kontrowersyjne, wywiązało się z swej roli doskonale. Jako kryminał noir, w odniesieniu do rysunku, również. Jednak jako thriller erotyczny (pornograficzny?) miało ogromny potencjał i go... spieprzyło. Wielka szkoda, bo naprawdę mogło stać się tytułem, który nie tylko szokuje, jest odważny, eksponuje pełną nagością kobiet oraz mężczyzn, ale też ma sensowną oraz obrazoburczą fabułę. Tymczasem słowo "sensowną", cóż.... nie jest może totalnie nielogiczna, ale zdecydowanie nie powala na kolana. Niemniej komiks jest na tyle żywy w fandomie, że w 2013 światło dzienne ujrzała druga część. O niej jednak napisze innym razem, bo tam słowo "cenzura" kompletnie nie ma zastosowania.
Komu komiks może się spodobać?
Osobom lubiącym porno w stylistyce noir :)
Czy kupił bym komiks, gdybym nie pożyczył go do zrecenzowania?
W ciemno, pewnie tak. Wiedząc co zawiera - nie.
Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania 2018?
Tak, wiem, mamy styczeń, ale komiks czytałem w 2018 i... nie, nie załapał się na główną listę :)
Już sama okładka sugeruje nam, że będziemy mieć do czynienia z kryminałem noir z mocnym akcentem erotycznym. W praktyce jest to thriller erotyczny, potem przechodzący w pseudo horror, a miejscami ostre porno. O ironio drugi człon (he he he, suchar) wypada tutaj naprawdę dobrze, mimo swej wyjątkowo odważnej, jak na czas powstania, postawy, tak pierwszy to.... w moim odczuciu niewypał. Gdyby nieco bardziej pogłówkować i wprowadzić dodatkową postać, kompletnie nie byłoby potrzebne sięganie po element fantasy oraz eksponowanie nim na lewo i prawo w drugiej połowie albumu. Zepsuło mi to całą frajdę z lektury, która do tego czasu przerodziła się w podrasowany ostrą erotyką thriller na miarę filmu "8 milimetrów" z 1999. Fabuła była mocno zakręcona, postacie czasem zbyt naiwnie lądowały w łóżku.... hmm... na meblach, ale całość trzymała się kupy. Była tajemnica, była zbrodnia, był seks i fetysz, a wszystko to w rasowej tonacji noir.
Co jak co, ale rysunek jest po prostu boski. Naprawdę zapadł mi w pamięć, choć czasem brakowało mi w nim tej nuty czerwieni z okładki. Niemniej postacie narysowano świetnie, zabawa cieniami to istne arcydzieło, a niektóre sceny naprawdę potrafią pobudzić czytelnika. Do tego stopnia, ze zapomina o ich absurdzie, albo niektórych lukach w fabule. Zresztą sam autor naśmiewa się czasem z niektórych seks-rozmów, czy porytej seks-wiadomości na automatycznej sekretarce głównej bohaterki.
Marudzę i marudzę, ale nic nie napisałem o samej fabule, dlatego, że całą sprawę dość łatwo rozwiązać. Powiedzmy sobie tyle - główny bohater Cass Pollack, muzyk mający umiłowanie do narkotyków i wiedzący o wiele za dużo, wpada w gówno po same uszy. Tymczasem niejaka Dagmar i jej przyjaciółka Bev, są szantażowane przez tajemnicza kobietę, która ma dyskredytujący je film. Zrządzeniem losu, Cass ratując swój tyłek przed skorumpowanymi glinami i mafią, wpada na dwie przyjaciółki, nie wiedząc, że właśnie wdepnął w jeszcze gorszą sprawę.
Główne wątki fabularne czytelnik połączy od razu, ale z czasem dojdzie kilka szokujących sekretów, jakich się raczej nie spodziewał. I tutaj jest właśnie wspomniany problem. Póki te sekrety dotyczą świata realnego, ostro pojebanego, ale nadal w pełni wytłumaczalnego, to budują napięcie. Jednak gdy w pewnym monecie wkrada się fikcja, całość bierze w łeb zamieniając się, w dość pokraczną hybrydę żenady. Serio, stare pornole z lat 80-tych ubiegłego stulecia, miały czasem więcej sensu. Finałowa scena podzielona na aż 3 rozdziały, z 12 składających się na ten komiks, jest naprawdę pogrzana. Krew, sperma, zdrada i kilka absurdów naprawdę mnie wymęczyły podczas jego lektury, niszcząc całą otoczkę thrillera erotycznego, zbudowaną do tego momentu.
Jak zatem oceniam "Black Kiss"? Jako dzieło kontrowersyjne, wywiązało się z swej roli doskonale. Jako kryminał noir, w odniesieniu do rysunku, również. Jednak jako thriller erotyczny (pornograficzny?) miało ogromny potencjał i go... spieprzyło. Wielka szkoda, bo naprawdę mogło stać się tytułem, który nie tylko szokuje, jest odważny, eksponuje pełną nagością kobiet oraz mężczyzn, ale też ma sensowną oraz obrazoburczą fabułę. Tymczasem słowo "sensowną", cóż.... nie jest może totalnie nielogiczna, ale zdecydowanie nie powala na kolana. Niemniej komiks jest na tyle żywy w fandomie, że w 2013 światło dzienne ujrzała druga część. O niej jednak napisze innym razem, bo tam słowo "cenzura" kompletnie nie ma zastosowania.
Komu komiks może się spodobać?
Osobom lubiącym porno w stylistyce noir :)
Czy kupił bym komiks, gdybym nie pożyczył go do zrecenzowania?
W ciemno, pewnie tak. Wiedząc co zawiera - nie.
Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania 2018?
Tak, wiem, mamy styczeń, ale komiks czytałem w 2018 i... nie, nie załapał się na główną listę :)