8 grudnia 2018

Grass Kings

Uwielbiam kryminały, choć naprawdę rzadko który potrafi mnie na tyle zaskoczyć, że trafia do mojej podręcznej biblioteczki. Dotyczy to zarówno książek, filmów, jak i komiksów, a o jednym z nich będzie dziś mowa. "Grass Kings" był jednym z tych tytułów, na które czekałem z niecierpliwością. W USA zadebiutował w marcu 2017 roku, zaś u nas w październiku tego roku. Słowem - jest to świeżak i nie mam tutaj na myśli pluszaków z pewnej sieci supermarketów. Obecnie z tego co widziałem na sieci, w Ameryce wydano już piętnaście rozdziałów. Pierwszych sześć spakowano do prezentowanego tutaj albumu, dorzucając na jego końcu okładki z poszczególnych zeszytów oraz ich alternatywne wersje. Przyznaję, są przecudne, zresztą jak cały rysunek Tylera Jenkinsa. Czy to jednak wystarczyło, aby mnie zachwycić. Odpowiedź znajdziecie poniżej.

Od razu powiem - "Grass Kings" to dobry komiks. Naprawdę dobry i przyjemnie spędziłem czas nad jego lekturą. Niestety dla osoby takiej jak ja, która wychowała się na literaturze kryminalnej, brakowało mi w nim efektu "Łał". Historia, którą napisał Matt Kindt jest ciekawa, dobrze poukładana, ma kilka wątków i w tle dużą tajemnicę. Problem w tym, że to wszystko widziałem już wiele razy. Za wiele. Postacie, fabuła, tajemnica - to wszystko było dla mnie niczym oglądanie w kółko tego samego filmu. Dobrego filmu, który mi się podoba, ale nie czuję potrzeby aby posiadać go na półce. W zasadzie nic nie łamało tutaj żadnego schematu. Z jednej strony to dobrze, bo komiks czyta się lekko oraz przyjemnie. Z drugiej zaś osoba siedząca mocno w tym gatunku, nie zostanie absolutnie niczym zaskoczona. Brakowało mi jakichś zmian, jak choćby w filmie "Wind River" (bardzo polecam), gdzie mimo całej masy kliszy, kilka elementów wyłamywało się z ogólnego schematu i to dawało powiew, może nie tyle co świeżości, ale tematu mniej spotykanego.


Historia "Grass Kings" opowiada losy tytułowego Królestwa Traw. Miejscowości będącej rodzajem swoistej kolonii dla wyrzutków, która mieści się nad jeziorem, gdzie spoczywa masa ludzkich kości. To jezioro widziało pełno śmierci, co zresztą jest ciekawie przedstawione na wstępie każdego rozdziału, budując swoisty klimat. Jest to w moim odczuciu najlepszy element całej opowieści. Tytułowym terenem rządzi Robert, średni z trójki braci, którzy są trzecim pokoleniem "Władców" tego terytorium. Odcięci od systemu i reszty społeczeństwa, mieszkańcy Królestwa Trwa stanowią unikalną rodzinę, którą ktoś z zewnątrz może postrzegać jako sektę. Niestety spokój burzy przybycie młodej kobiety oraz lokalny szef policji w Cargill, mający od lat zatarg z Robertem i jego braćmi.

W tle całej sprawy mamy dwie zagadki. Zaginięcie przed laty córki Roberta oraz tajemniczego seryjnego mordercę, który grasuje w okolicy. Przynajmniej grasował jakiś czas temu, bo od dłuższego czasu nie ma nowych ofiar. To dwa główne zarzewia konfliktu pomiędzy mieszkańcami Grass Kings, a szeryfem z Cargill i jego ludźmi. Gdy na scenie pojawia się tajemnicza kobieta, bardzo łatwo domyślić się kim jest i do czego doprowadzi jej spotkanie z Robertem. Nie mówię, że wypada to źle, ale taki scenariusz zbyt często pojawiał się w książkach, jakie czytałem swego czasu.


Z drugiej strony chcę wiedzieć, jak potoczy się dalsza fabuła. Postacie są dobrze napisane, wiele wątków zostało otwartych, a historia przykuwa uwagę. Do tego ten wspaniały rysunek. Naprawdę cudowny i budujący niesamowity klimat, współczesnego Dzikiego Zachodu. "Grass Kings" to rasowy kryminał. Jest tam sporo przemocy, ale trupów raptem kilka. Choć z drugiej strony, każdy ma ogromny wpływ na toczącą się opowieść. Jeśli ktoś lubi zatem taką formę komiksu, to niech śmiało po niego sięgnie. Wątpię aby się zawiódł. Dla mnie to jednorazowa przygoda, ale na tyle ciekawa, że będę śledził losy jej bohaterów do samego końca.

Komu komiks może się spodobać?
Fanom lekkiego pióra, klasycznych kryminałów spod znaku Dzikiego Zachodu oraz osobom, które z kryminałem nie miały dotąd za wiele do czynienia, a chciałyby zacząć poznawać ten gatunek.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
W ciemno na 100%, znając już fabułę, raczej nie, choć na pewno bym wypożyczył. Z drugiej strony należy tu zaznaczyć (kolejny raz), że czytałem naprawdę dużo literatury kryminalnej.

Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania 2018?
Wahałem się nad tym, głównie ze względu na rysunek, ale ostatecznie skreśliłem go z listy. To dobry komiks, ale nie na tyle, abym chciał o nim wspominać w podsumowaniu rocznym.