5 października 2018

Podniebny Harry #1: Wakanda

Uwielbiam komiksy, których akcja jest osadzona w ważnych momentach, z punktu widzenia historii, a przy tym zamiast ludzi mamy ich zwierzęce odpowiedniki. Z tego powodu, miłością bezgraniczną i wieczną, kocham serię "Blacksad" i zdaje się, że taką samą obdarzę "Podniebnego Harry'ego". USA, wczesne lata 30-ste XX wieku, kryzys ekonomiczny, kosmiczne bezrobocie, niepokoje polityczne oraz społeczne nękające Nowy Jork, a na niebie gigantyczny sterowiec. Tak oto zaczyna się historia Harry'ego Faulknera, byłego asa przestworzy, który został uziemiony. Jednak stronę wcześniej czytelnik doświadcza dziwnego spotkania, w wojskowej placówce, zwanej Strefą 51. Wszystko jest z początku owiane tajemnicą, w którą wplątuje się nasz tytułowy bohater oraz jego wielka sympatia, dziennikarka Betty Laverne. Ta dwójka nie zdaje sobie jeszcze sprawy, w jak ogromną aferę przyjdzie im wdepnąć, gdy jedno z nich znajdzie się na pokładzie nowoczesnego sterowca "Wakanda", należącego do US Navy.

W Comics Report, prezentującym ten tytuł, wprost napisałem, że liczę na lekką przygodę, pełną akcji i ciekawym, najlepiej bombowym, finałem. Faktycznie coś takiego dostałem, a nawet odrobinę więcej. Na czym polegał ów "bonus" w oczekiwaniach? Ano autor tego dzieła, belgijski scenarzysta i rysownik Etienne Willem, dobrze oddał ducha niepokojów, który targał dużymi miastami USA w latach 1929-1933. Mowa oczywiście o Wielkim Kryzysie, czyli największym krachu w globalnej gospodarce, który dotknął prawie wszystkie kraje. W 1933 roku, czyli w czasie gdy trwa akcja prezentowanego tutaj komiksu, kryzys zaczął słabnąć, ale nie na tyle, aby faktyczna sytuacja klasy pracującej się jakoś znacznie poprawiła. Nawiązań do tego wydarzenia mamy przez cały album, naprawdę sporo. Począwszy od rozmów poszczególnych postaci, zarówno tych z "motłochu" oraz świata polityki, przez slumsy Hooverville, jak nazywano potocznie dziko powstałą wioskę biedoty w Central Parku, kończąc na programie reform o nazwie New Deal. Innymi słowy - jeśli ktoś interesuje się historią tego okresu, to będzie bardzo zadowolony, bowiem spokojnie wyłapie tonę takich smaczków. A jest czego szukać.


Podobnej ilości nawiązań, możemy doszukać się w co poniektórych postaciach, choćby tytułowym Harrym. Były członek eskadry Lafayette, posiadający swój własny podniebny cyrk zwący się Monkey Patton (ciekawie zrobione nawiązanie), czy bardzo wścibska dziennikarka, albo poszukiwanie nowego, stabilnego źródła energii. Zresztą ten ostatni wątek otwiera cały album i bardzo interesująco się w nim rozwija. Na pewno będzie pociągnięty w kolejnych tomach, a ostatni kadr komiksu, daje mocno do myślenia. Oczywiście znajdziemy też podobieństwa do innych, ważnych dla tamtego okresu, postaci historycznych. Na ogromny plus należy zaliczyć, jakie wersje ze świata zwierząt im przypisano. Wścibska i dociekliwa dziennikarka w postaci kota, tchórzliwy burmistrz w osobie tłustego zająca, albo nieliczący się z życiem innych pułkownik w skórze (a raczej piórach) nad wyraz krzykliwego pelikana. Tak, na tym polu mamy bardzo trafny dobór bohaterów.

Kolejnym dużym plusem jest sam rysunek. Już okładka przykuła moją uwagę z daleka, zaś potem ze strony na stronę było tylko lepiej. Świetnie wypały też sceny nocne, których jest sporo, oraz sceny akcji. Szczególnie tych rozgrywających się w przestworzach. Choć czasem piloci zrównywali się dość mocno z podłożem. W moim wypadku budowało to jednak klimat, rodem z rasowego filmu przygodowego, pokroju "Mumia" albo pierwsi "Piraci z Karaibów", z tą różnicą, że wyeliminowano elementy fantasy. Przynajmniej w większości, a to co zostało zastąpiono science fiction.


Pierwszy tom serii "Podniebny Harry" sprawił, że mam apetyt na dużo, dużo więcej. Finał jest świetny, cały komiks dobrze stopniuje napięcie i idealnie wpisuje się w ramy, klasycznego kina przygodowego science fiction, z sporą domieszką odniesień do prawdziwych wydarzeń historycznych. Osobiście uwielbiam takie mieszanki, zatem mam nadzieję, że kolejny album mnie nie zawiedzie na tym polu. Mam kilka teorii odnośnie ostatniej strony komiksu, a raczej jednego z jej kadrów, ale zobaczymy co ostatecznie autor wymyślił. Komiks czytało mi się znacznie lepiej niż "Trzy duchy Tesli" i wiem, że na pewno będę do niego wracał.

Komu komiks może się spodobać?
Fanom rasowego kina przygodowego oraz osobom lubiącym serie pokroju "Blacksad".

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
Z zawiązanymi oczami, bez cienia strachu.

Czy komiks zostaje w mojej kolekcji?
Oczywiście. Co prawda nie będzie na tej samej półce co "Blackssad", ale tuż pod nim.

Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania?
Tak i może nawet zawalczy o pozycję w głównej dwunastce.