O serii Gunilli Bergström opisującej przygody małego Alberta Albertsona, słyszałem dawno temu. Wielu moich znajomych mających dzieci, sięga po te książeczki, zachwalając ich wykonanie i wartość edukacyjną. Byłem zatem niezmiernie ciekaw, co takiego w sobie kryją i w końcu zdecydowałem się zrecenzować jedną z nich. "Co mówi tata Alberta?" jest najnowszym tomem, z piętnastu książeczek (szesnastu, jeśli liczyć dodatkowy tom spoza serii), jakie wydano w Polsce. Zatem co mówi? Czy warto wziąć sobie jego rady do serca? Odpowiedź na to pytanie, znajdziecie poniżej.
Jak dowiadujemy się z pierwszej strony, Albert chce wszystko robić jednocześnie. Bawić się, jeść, oglądać telewizję, sprzątać. Jego tata jednak ma pełno dobrych rad, a jedną z nich jest "Nie łap kilku srok za ogon". Rzeczywiście dobra rada, ale lepszą jest "Co nagle to po diable", a książka idealnie uczy dzieci, że to bardzo użyteczne powiedzonko. Szczególnie gdy robi się duże zakupy i w torbach znajdują się lody waniliowe. Zresztą nie jest to jedyna lekcja, jaką można wynieść z tej lektury. Przyznaję, że całość jest napisana naprawdę ciekawie i nawet mnie, choć mam już na karku 35 wiosen, zaciekawiła. Szczególnie obrazek, na którym były powiedzonka taty Alberta. Jeśli inne tytuły z tej serii są tak samo opracowane, to naprawdę warto ją podsuwać dzieciakom.
Było to moje pierwsze spotkanie z Albertem, więc muszę odnieść się też do rysunku. Ten jest ciekawy. Mamy elementy rysowane, a w to "wklejone" fragmenty zdjęć. Przypominało mi to stare prace z podstawówki, gdzie na plastyce robiliśmy podobne rysunki. Naprawdę fajnie się to komponuje z opowiadaną historią i przyciąga oko. Co jednak ważniejsze - zapada w pamięć. Nie dziwię się, że dzieciaki, szczególnie te młodsze, szaleją za tymi książeczkami. Dobrze napisane, ładnie zilustrowane, niosące z sobą solidną mądrość życiową, o ile wolno mi użyć takich słów. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo nie spodziewałem się, aż tak dopracowanej książeczki. Zatem, jeśli macie dzieci w wieku przedszkolnym i szukacie interesującej, porządnie wydanej i taniej serii, to przygody Alberta Albertsona są idealnym wyborem.
Jak dowiadujemy się z pierwszej strony, Albert chce wszystko robić jednocześnie. Bawić się, jeść, oglądać telewizję, sprzątać. Jego tata jednak ma pełno dobrych rad, a jedną z nich jest "Nie łap kilku srok za ogon". Rzeczywiście dobra rada, ale lepszą jest "Co nagle to po diable", a książka idealnie uczy dzieci, że to bardzo użyteczne powiedzonko. Szczególnie gdy robi się duże zakupy i w torbach znajdują się lody waniliowe. Zresztą nie jest to jedyna lekcja, jaką można wynieść z tej lektury. Przyznaję, że całość jest napisana naprawdę ciekawie i nawet mnie, choć mam już na karku 35 wiosen, zaciekawiła. Szczególnie obrazek, na którym były powiedzonka taty Alberta. Jeśli inne tytuły z tej serii są tak samo opracowane, to naprawdę warto ją podsuwać dzieciakom.
Było to moje pierwsze spotkanie z Albertem, więc muszę odnieść się też do rysunku. Ten jest ciekawy. Mamy elementy rysowane, a w to "wklejone" fragmenty zdjęć. Przypominało mi to stare prace z podstawówki, gdzie na plastyce robiliśmy podobne rysunki. Naprawdę fajnie się to komponuje z opowiadaną historią i przyciąga oko. Co jednak ważniejsze - zapada w pamięć. Nie dziwię się, że dzieciaki, szczególnie te młodsze, szaleją za tymi książeczkami. Dobrze napisane, ładnie zilustrowane, niosące z sobą solidną mądrość życiową, o ile wolno mi użyć takich słów. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo nie spodziewałem się, aż tak dopracowanej książeczki. Zatem, jeśli macie dzieci w wieku przedszkolnym i szukacie interesującej, porządnie wydanej i taniej serii, to przygody Alberta Albertsona są idealnym wyborem.