8 października 2018

Jane, lis i ja

O tym komiksie słyszałem bardzo dużo pochlebnych słów. Sporo osób na niego czekało, Kultura Gniewu długo obiecywała, że go wyda i w końcu słowa dotrzymała. Gdy ten tytuł trafił w moje ręce, od razu w oko wpadł mi rysunek oraz temat. Zachęcony licznymi opiniami przeczytanymi w internecie, zasiadłem do lektury i....... nie było u mnie efektu "Łał". Szczerze powiedziawszy, to nie za bardzo łapię czym się tak wszyscy podniecają. Nawiązaniami do Jane Eyre? Poruszeniem dość poważnego problemu u nastolatek, jakim jest szkolna zawiść i wmawianie komuś, że jest gruby? Czy może tajemniczy lis, który w sumie mignął na kartach tego komiksu. Nie mówię, że za chwilę w tej recenzji zjadę "Jane, lis i ja", bo daleki jestem od takiej surowości, ale jak szybko się przekonacie, dla mnie ten komiks był po prostu niezły.

Zacznijmy od pobieżnego przybliżenia historii, bo zapewne nie każdy wie, o czym opowiada komiks. Otóż niejaka Helen to nastolatka, której ciało się rozwija, a co za tym idzie - przybiera na masie. Jej dawne koleżanki wmawiają dziewczynie, że jest gruba, śmierdzi, a co gorsza, wypisują te kłamstwa na ścianach szkolnej toalety oraz wokół całej sprawy robią szum. Helen popada w depresję i ucieka w świat książki "Dziwne losy Jane Eyre". Dzieło bardzo słynne, do tego świetnie zekranizowane, więc zapewne sporo osób wie, o czym traktuje. W tym momencie jest rozwijany motyw depresji głównej bohaterki, jej braku poczucia wartości, wiary w samą siebie i podkreślanie w kółko, że ona jest gruba a inni szczupli. Nawet odnosi się w ten sposób do Jane Eyre, prawie zawsze opisując ją jako osobę wspaniałą, mądrą i szczupłą.

Poruszany tutaj problem jest poważny i komiks w żaden sposób go nie bagatelizuje. W dzisiejszych czasach, gdzie wciska się obraz przesadnej chudości, sam jako mężczyzna mam tego dość. Co rusz na plakatach, czy w filmach widzę wysokie chudzielce, bez tyłka, biustu i masą ciała bliską głodowej. Jeszcze kilka lat temu modelki Victoria's Secret były szczupłe, ale teraz są po prostu wychudzone, a to ponoć ideały kobiecego piękna. Gdy takie coś oglądają nastolatki w prasie kobiecej, czy nawet na plakatach, nie dziwota, że głodzą się, aby podobać się mę.... hmm.... w zasadzie to nie wiem komu, bo znaczna część mężczyzn woli ciało, a nie kości. Komiks pokazuje ten punkt widzenia oczami nastolatki, której ciało mocno się rozwija. Niestety gdy dorzucimy do tego brak wiary w siebie i przemoc psychiczną w szkole, otrzymamy idealny przepis na zniszczenie drugiej osoby.


Dlaczego zatem, mimo poruszenia w dobry sposób, tak ważnego tematu, ten komiks mnie nie oczarował? Cóż, po pierwsze zabrakło tytułowego lisa. Jest dosłownie w dwóch scenach i... niewiele robi. Może to miał być jakiś emocjonalny cios, zaskoczenie, zwrot akcji. Nie wiem. Dla mnie lis gdzieś tam się przypałętał i znikł. Po drugie, znam film "Jane Eyre" i to sprawiło, że szybko domyśliłem się zakończenia. W praktyce udało mi się je przewidzieć co do joty. Nie pomogło to też w odbiorze. Ot porządny finał, dla komiksu obyczajowego. Jedyne co naprawdę mi się bardzo podobało to rysunek, ale też nie na tyle, aby rozpływać się nad każdą kartką. Tak, "Jane, lis i ja" to dobry komiks obyczajowy, poruszający ważny problem, nie bagatelizujący go i ładnie narysowany, ale poza tym.... mnie totalnie nie porwał.

Komu komiks może się spodobać?
Nastolatkom, starszym dzieciom, szczególnie dziewczynkom, oraz osobom lubiącym literaturę obyczajową.

Czy kupił bym komiks, gdybym nie otrzymał go do recenzji?
W ciemno tak, ze względu na poruszaną tematykę. Po poznaniu jego treści, już bym sobie odpuścił.

Czy komiks zostaje w kolekcji?
Nie, dla mnie jest zbyt przeciętny.

Czy komiks zakwalifikował się do rocznego podsumowania?
Nie. Nie widzę w nim nic takiego, abym chciał o nim jeszcze kiedyś wspominać, szczególnie, że obok mam takie tytuły jak "Weź się w garść" albo "Lżejsza od własnego cienia".