2 kwietnia 2018

Batman Detective Comics #2: Syndykat Ofiar

Jak na razie jest to jedyna seria z DC Odrodzenie, która przypadła mi do gustu. Pierwszy tom Batman Detective Comics nie był niczym wybitnym, ale dał mi dobrą rozrywkę. Ciekawe postacie, prosta, ale interesująca fabuła oraz główny antagonista, czy kreska przyciągająca moje oko. To wszystko złożyło się na naprawdę dobrą lekturę. Ku memu zaskoczeniu tom drugi, noszący tytuł "Syndykat Ofiar" wypadł jeszcze lepiej. Głównie za sprawą lidera wspomnianej grupy oraz postaci, będącej autentycznym antagonistą w tym albumie. Fabuła jest ciekawsza, nowi bohaterowie mroczniejsi, ale jako czytelnik po raz pierwszy kibicowałem "tym złym", rozumiejąc ich motywację. Co więcej, popierałem ją, choć całkowicie nie zgadzałem się z metodami Syndykatu Ofiar, podobnie jak kilku bohaterów z kręgów Batmana. Oto komiks, gdzie Mroczny Rycerz jest czarnym charakterem i ma to swoje gruntowne uzasadnienie.

Fabuła nie zostawia nam złudzeń, co do działań Syndykatu Ofiar. Są niebezpieczni, należy traktować ich poważnie, ale nie kryją się z swoją przeszłością. Przynajmniej większość z nich. Nie mają ochoty zabijać, stali się bowiem potworami nie z własnej woli. Są przypadkowymi ofiarami z starć, w których Batman walczył z swoimi przeciwnikami, takimi jak Joker albo Strach na wróble. Co ciekawsze, jedną z ofiar jest kobieta, która ucierpiała z winy Clafece'a, pracującego teraz dla Mrocznego Rycerza. Jedynie osoba zwąca się Pierwszą Ofiarą, pozostaje zagadką. Nikt nie ma pojęcia kim jest, jak nabyła swych strasznych mocy oraz kto pośrednio się do tego przyczynił. W praktyce czytelnik ma problem nawet z rozpoznaniem jej płci, bowiem raz przedstawia się w formie męskiej innym razem żeńskiej. Do samego końca nie poznamy nawet jej warzy, choć jedna z postaci będzie miała taką możliwości. Pierwsza Ofiara ma też genialny strój, bardzo mroczny i przywodzący mi na myśl kostiumy demonów z "Hellraisera". Idealnie pasuje zatem do klimatu tego komiksu.


Czy jednak Syndykat Ofiar stroni od przemocy? Nic z tych rzeczy, choć ich celem nie jest zabijanie. Pragną aby miasto pozbyło się Batmana i jego przebierańców, a policja wróciła na swoje miejsce i zajęła się klasycznym ściganiem przestępców. Nie kibicują zatem łotrom Ghotam, ale też zaliczają do nich Mrocznego Rycerza, który często pośrednio przyczynił się do ich tragedii. Niestety każda zemsta niesie z sobą ofiary i jesteśmy tego świadkami, już na pierwszych stronach komiksu. Zatem czy taka droga ma sens? Na to muszą odpowiedzieć sobie nie tylko członkowie Syndykatu Ofiar, ale również pomocnicy Batmana, w tym głównie Spoiler i Batwoman.

Po ostatnich wydarzeniach obie kobiety mają rozdarte serce, choć inaczej to okazują i znoszą. Ojciec Batwoman jest zamknięty w więzieniu Mrocznego Rycerza, gdyż przewodzi organizacji zwanej Kolonią, która chciał prowadzić walkę ze złem na swój sposób. Tymczasem Spoiler utraciła swego ukochanego, w osobie Red Robina. Nie wie o tym że Tim żyje, znajdując się... w sumie to nie wiadomo gdzie. Wszyscy są przekonani, że chłopak zginął z ręki Kolonii, zaś tajemniczy jegomość, który go więzi jest nie lada zagadką dla czytelnika. Niestety Spoiler niezbyt dobrze to znosi, a atak Syndykatu Ofiar, tylko pogarsza jej stan psychiczny.


W komiksie jest jednak sporo twistów i to co tutaj przedstawiłem to zaledwie mały fragment całości. Ciekawie kończy się cały tom, dając interesujące pole do popisu na przyszłość. Niestety trzeci album, noszący tytuł "Liga Cieni", pojawi się u nas dopiero w sierpniu, zatem trzeba uzbroić się w cierpliwość. Liczę, że utrzyma on dotychczasowy poziom, zarówno od strony rysunku, jak i mrocznego scenariusza. W mojej opinii to na razie jedyna seria w pełni wykorzystująca uniwersum DC Odrodzenie.  Nikt tutaj nie jest czysty, każdy ma krew na rękach i zbrukane sumienie, a an dokładkę to Batman wychodzi na antagonistę. Ciekawi mnie też, jak rozwinie się sytuacja z Red Robinem, Spoiler i Batwoman. Szczególnie w tym pierwszym wypadku czekam na jakieś konkretniejsze informacje, bo póki co poruszam się po omacku. Choć to tylko dodaje całej historii klimatu.