W trzecim albumie "Lady S" mamy zupełnie nową sprawę. Akcja toczy się w Sztokholmie, na kilka dni przed wręczeniem Nagrody Nobla w Królewskiej Akademii Muzycznej. Jean Van Hamme sprytnie wykorzystał ten temat, dając swoim czytelnikom ciekawy kryminał, a przy tym naśmiewając się z wielu filmów pokroju "007" czy "Mission Imposible". Dał nam za to realny plan działania terrorystów, służb specjalnych oraz szpiegów, którzy potrafią być obecni wszędzie, a my nawet o tym nie wiemy. Nie zapomniał też o jednym czynniku, który zawsze może pokrzyżować najdoskonalszy plan - przypadkowi. W ten oto sposób zrodził się ciekawy odcinek, w którym Lady S jest bardziej ofiarą niż łowcą.
Widać już od pierwszych stron komiksu, że scenarzysta bardzo solidnie się przygotował. Zadbał o najdrobniejszy detal, jak choćby przyporządkowanie dat do poszczególnych dni tygodnia, względem roku 2006, w którym komiks miał premierę. Jest to szalenie istotne dla samej akcji oraz nadaje fabule wiarygodności. Na dokładkę mamy wątek, o którym wspomniałem na wstępie. Wyśmiewanie filmów akcji z superszpiegami w roli głównej. Zostało to pomyślane bardzo sprytnie i widać nawiązania do "Mission Imposible" niemal na każdym kroku. Na dokładkę bohaterowie komiksu wyśmiewają pewne niedorzeczności z takich filmów, ale całą sprawę traktują serio.
Sama fabuła z pozoru bardzo prosta, w praktyce znów posiada drugie dno. Nasza bohaterka, Suzan Fitzroy jest wraz z swoim przybranym ojcem w Sztokholmie. Mają uczestniczyć na gali rozdania Nagrody Nobla, choć żadne z nich się do tego nie pali. Suzan podczas zwiedzania miasta, wpada na młodego dziennikarza z Rosji, Mikołaja Rubiewa. Ma on przeprowadzić, jak wielu jego kolegów po fachu, reportaż z gali oraz przy okazji zająć się interesami ojca, prowadzącego firmę transportową. Również nie pali się do tego zadania i dwoje młodych ludzi, których połączył zupełny przypadek, spędza z sobą miłe chwile. Niestety Suzan znów spotyka Oriona, tajemniczego człowieka, reprezentującego międzynarodową organizację do zwalczania terroryzmu. Nie mając wyboru musi wziąć udział w akcji kradzieży dokumentów, co skutkuje dość ciekawymi konsekwencjami.
Olbrzymim plusem, przynajmniej w moich oczach, jest sam pomysł na wątek szpiegowski. Nie zdradzając kluczowych elementów, powiem tylko, że naprawdę trudno jest rozwiązać tą zagadkę. Teoretycznie wszystko wiemy, z drugiej zaś strony co chwila otrzymujemy inne informacje. Problemem jest również udowodnienie winy komukolwiek. W tym momencie czytelnik jest postawiony dokładnie w tej samej pozycji co postacie w komiksie, prowadzące śledztwo. Słyszą zagrożenie, znają cel, ale nie wiedzą skąd nadciąga niebezpieczeństwo. Równie ciekawie naświetlono sprawę organizacji, którą reprezentuje Orion. Z jednej strony można ją włożyć pomiędzy inne teorie spiskowe, z drugiej całość tak skonstruowano, że brzmi wiarygodnie. Ciężko też zaprzeczyć istnieniu w realnym świecie, właśnie tak działającej organizacji do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością.
Co do wątku Mikołaja i Suzan, to mam nadzieję, że w przyszłych albumach zostanie jeszcze poruszony i w jakiś sposób rozwinięty. Co prawda kilka drobnych elementów pod koniec mi nie pasowało, bo miałem wrażenie jakby trochę za bardzo przyspieszono rodzącą się miedzy nimi relację, ale to tylko takie moje osobiste marudzenie. Sam finał jest natomiast bardzo ciekawy, podsycając apetyt na więcej. Sporo w tym zasługi rysownika, który dał nam komiks o mocno realistycznej kresce. Postacie są jak wyjęte ze zdjęć, nie mamy tutaj żadnych przerysowań, a sytuacje gdzie dominuje akcja, też nie są napakowane nonsensami.
Ten album udowodnił, że "Lady S" to rasowa powieść szpiegowska. Bardzo chętnie zobaczyłbym serial aktorski na jej podstawie, oczywiście jeśli wiernie trzymałby się scenariusza. Jest to tytuł skierowany głównie do miłośników realistycznych pojedynków między szpiegami, a terrorystami, bez tej całej "wybuchowej" otoczki. zatem jeśli ktoś szuka tutaj fajerwerków rodem z Jamesa Bonda, to srogo się zawiedzie. Tutaj mamy wyraźnie pokazane, czemu szpiedzy nie zabijają, jak działają oraz że nawet najlepszy plan potrafi wziąć w łeb, z powodu głupiego żartu od losu.
Widać już od pierwszych stron komiksu, że scenarzysta bardzo solidnie się przygotował. Zadbał o najdrobniejszy detal, jak choćby przyporządkowanie dat do poszczególnych dni tygodnia, względem roku 2006, w którym komiks miał premierę. Jest to szalenie istotne dla samej akcji oraz nadaje fabule wiarygodności. Na dokładkę mamy wątek, o którym wspomniałem na wstępie. Wyśmiewanie filmów akcji z superszpiegami w roli głównej. Zostało to pomyślane bardzo sprytnie i widać nawiązania do "Mission Imposible" niemal na każdym kroku. Na dokładkę bohaterowie komiksu wyśmiewają pewne niedorzeczności z takich filmów, ale całą sprawę traktują serio.
Sama fabuła z pozoru bardzo prosta, w praktyce znów posiada drugie dno. Nasza bohaterka, Suzan Fitzroy jest wraz z swoim przybranym ojcem w Sztokholmie. Mają uczestniczyć na gali rozdania Nagrody Nobla, choć żadne z nich się do tego nie pali. Suzan podczas zwiedzania miasta, wpada na młodego dziennikarza z Rosji, Mikołaja Rubiewa. Ma on przeprowadzić, jak wielu jego kolegów po fachu, reportaż z gali oraz przy okazji zająć się interesami ojca, prowadzącego firmę transportową. Również nie pali się do tego zadania i dwoje młodych ludzi, których połączył zupełny przypadek, spędza z sobą miłe chwile. Niestety Suzan znów spotyka Oriona, tajemniczego człowieka, reprezentującego międzynarodową organizację do zwalczania terroryzmu. Nie mając wyboru musi wziąć udział w akcji kradzieży dokumentów, co skutkuje dość ciekawymi konsekwencjami.
Olbrzymim plusem, przynajmniej w moich oczach, jest sam pomysł na wątek szpiegowski. Nie zdradzając kluczowych elementów, powiem tylko, że naprawdę trudno jest rozwiązać tą zagadkę. Teoretycznie wszystko wiemy, z drugiej zaś strony co chwila otrzymujemy inne informacje. Problemem jest również udowodnienie winy komukolwiek. W tym momencie czytelnik jest postawiony dokładnie w tej samej pozycji co postacie w komiksie, prowadzące śledztwo. Słyszą zagrożenie, znają cel, ale nie wiedzą skąd nadciąga niebezpieczeństwo. Równie ciekawie naświetlono sprawę organizacji, którą reprezentuje Orion. Z jednej strony można ją włożyć pomiędzy inne teorie spiskowe, z drugiej całość tak skonstruowano, że brzmi wiarygodnie. Ciężko też zaprzeczyć istnieniu w realnym świecie, właśnie tak działającej organizacji do walki z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością.
Co do wątku Mikołaja i Suzan, to mam nadzieję, że w przyszłych albumach zostanie jeszcze poruszony i w jakiś sposób rozwinięty. Co prawda kilka drobnych elementów pod koniec mi nie pasowało, bo miałem wrażenie jakby trochę za bardzo przyspieszono rodzącą się miedzy nimi relację, ale to tylko takie moje osobiste marudzenie. Sam finał jest natomiast bardzo ciekawy, podsycając apetyt na więcej. Sporo w tym zasługi rysownika, który dał nam komiks o mocno realistycznej kresce. Postacie są jak wyjęte ze zdjęć, nie mamy tutaj żadnych przerysowań, a sytuacje gdzie dominuje akcja, też nie są napakowane nonsensami.
Ten album udowodnił, że "Lady S" to rasowa powieść szpiegowska. Bardzo chętnie zobaczyłbym serial aktorski na jej podstawie, oczywiście jeśli wiernie trzymałby się scenariusza. Jest to tytuł skierowany głównie do miłośników realistycznych pojedynków między szpiegami, a terrorystami, bez tej całej "wybuchowej" otoczki. zatem jeśli ktoś szuka tutaj fajerwerków rodem z Jamesa Bonda, to srogo się zawiedzie. Tutaj mamy wyraźnie pokazane, czemu szpiedzy nie zabijają, jak działają oraz że nawet najlepszy plan potrafi wziąć w łeb, z powodu głupiego żartu od losu.