24 sierpnia 2017

Jessica Jones: Alias #2

Drugi album "Alias" jest jeszcze ciekawszy niż pierwszy. Powód? Poruszana tutaj sprawa jest bardzo na czasie i tylko lekko ubrana w ciuszki z uniwersum Marvela. Niby temat nie nowy, niby klasyczny, jednak w tym świecie nabierający nieco nowego znaczenia. Chodzi bowiem o zaginięcie dziewczyny i rasistowskie myślenie w małej mieścinie. Takich miejsc niestety jest wiele na całym świecie, nie tylko w krajach o wysokim standardzie życia. Wystarczy jedna plotka, grupa fanatyków i lokalne przesądy aby doprowadzić do tragedii. Często niezamierzonej, a mimo to gdy już zajdzie nie damy rady cofnąć czasu i żadne super moce tutaj nie pomogą. Tak. Bendis nadal nie głaszcze swych czytelników po główce, mówiąc "Będzie dobrze" tylko wykłada prawdę na stół krzycząc "Weź się w garść i wyciągnij wnioski".



Jessica Jones jedzie do małego miasteczka, gdzie została zatrudniona do odnalezienia szesnastoletniej dziewczyny. Zniknęła blisko miesiąc temu i nikt jej od tego czasu nie widział. Policja przeczesała okoliczne lasy, wypytała znajomych nastolatki, a tymczasem w ruch poszła plotka. Podobno to ojciec zaginionej się do niej dobierał i na pewno ma coś wspólnego z jej zniknięciem. Gdy Jessica przybywa na miejsce zostaje od razu rzucona na głęboką wodę. Nie dość, że ktoś był "geniuszem" i opublikował o niej artykuł w lokalnej gazecie, to miejscowi zdają się być bardzo... dziwni. Jak się okazuje nie toleruje się tu odstępstw od spraw boskich i jeśli czegoś nie ma w Biblii to jest to złe.

Tutaj stajemy przed sednem problemu - rasizm. Nie dotyczy on tylko pojedynczej rasy, ale ogólnie wszelkich różnic od lokalnych norm. Jesteś innego koloru, masz moce, ubierasz się inaczej, masz odmienną orientację seksualną albo poglądy na wiarę - jesteś zły. Czemu? Bo tak i koniec. Bo w Biblii nic o tym nie ma, bo tak myślą starsi, bo nie każdego należy traktować równo. Oczywiście ta ideologia ma swoje odbicie w nadmiernym liberalizmie, ale nie o nim tutaj mowa. Skrajność to skrajność, a małe społeczeństwo nie lubiące zmian i wychowane w dowolnej ideologii hołdującej skrajności, jest skrajnie niebezpieczne.


Właśnie z takim problemem musi zmierzyć się Jessica i mimo rozwiązania sprawy, nie umie sobie pogratulować. Zresztą nie ma się co dziwić, gdyż nasza bohaterka, mimo pewnych nadmiernych skłonności ku kieliszkowi, jest jak najbardziej normalna. Sprawa ma też drugie dno, czyli relacje między ludzkie. Tutaj znów pod ostrzał idzie Jessica, stroniąca od spotkań i mająca na koncie kilka głupich decyzji łóżkowych. Ciekawie wypada też ostatni rozdział gdzie ma do czynienia z J. Jonahem Jamesone, szefem gazety Daily Bugle, który ponownie próbuje zdyskredytować Spider-mana i odkryć jego tożsamość. Przyznaję, że ten odcinek, bardzo zresztą unikalny w swej formie i odstający stylem od reszty rysunków, rozbawił mnie do łez. Jest swoista wisienką na torcie, znacznie smaczniejszą niż sprawa męża-geja z poprzedniego tomu. Choć i tamta poprowadzono po mistrzowsku.

Jeśli idzie o rysunek to na osobną wzmiankę zasługuje kolaż zaginionej nastolatki. Bendis opisuje na końcu komiksu jak wyglądały prace nad nim i kto odpowiada za to dzieło. Przyznaję - wyszło Bosko. W samym komiksie mamy dostępne wybrane strony z kolażu, zaś na końcu resztę poświęconych mu prac. Świetnie wpasowuje się to w konwencję ostatniego rozdziału zamieszczonego w komiksie. Oczywiście jak zwykle rysunki Gaydos'a, których kolorowaniem zajął się Hollingsworth wypadają perfekcyjnie i budują unikalny klimat. To sprawia, ze całość czyta się piorunem, a dobrze napisany scenariusz tylko w tym pomaga.


Drugi tom "Alias" jest świetną lekturą. Nie głupią, jeszcze mniej dotykającą spraw superbohaterów, ale ciągle wokół ich krążących. Do tego wstawki pokroju rzucania przekleństw w ich stronę gdy walczą z przestępcami niszcząc publiczne mienie. Scena z taksówką jest w tym wypadku jedną z moich ulubionych. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej serii to koniecznie to nadróbcie. Nie ma znaczenia czy lubicie kryminał albo świat herosów. W obu wypadkach będziecie bawić się przednio.