25 sierpnia 2017

Deadpool Classic #2

Pierwszy tom "Deadpool Classic" mnie nie porwał i ostatecznie oceniłem go jako komiks przeciętny, skierowany raczej do wielkich fanów tej postaci. Z drugim niestety mam podobnie. Do tego miejscami strasznie mnie wymęczył, choć nie na tyle abym przerwał lekturę. Nowe postacie, jakie spotyka Najemnik z Nawijką, wypadają niemrawo na tle tego co pamiętam z innych ich przygód, zaś tytułowy bohater ma mało śmiesznych tekstów. Owszem, próbuje coś tam "nawijać", ale jakoś mnie to nie kupiło. Choć jest jeden zeszyt, mocno odmienny od pozostałych, który naprawdę przykuł moją uwagę. Choćby ze względu na niego nie żałuję czasu jaki spędziłem nad tym komiksem.

Album zawiera zeszyty "Deadpool" od drugiego do ósmego, wydane w 1997 roku w USA i pierwszy zeszyt "Daredevil/Deadpool Annual" z tegoż samego roku. Jeśli idzie o całość to najbardziej podobał mi się, zarówno od strony scenariusza jak i rysunku, odcinek Deadpool #1, opisujący wydarzenia sprzed czasów projektu Broni X. Jest to w pewnym sensie zeszyt dodatkowy, w którym występuje sam Stan Lee. Podchodzi on do osoby Wilsona na poważnie i opisuje jego zachowanie przed czasem gdy zachorował na raka i został wcielony do programu Broń X. Jest on, jak zauważono w tym zeszycie, Najemnikiem bez nawijki - mrocznym, morderczym i rozdartym emocjonalnie. Co ciekawe sam bohater występuje tutaj cały czas w cieniu, a na pierwszym panie mamy inne postacie, w tym prostytutkę Vanessę, z którą Wilson związał się pewien czas i widocznie szczerze ją kochał.

Poza tym jednym wyjątkiem reszta zamieszczonych tu zeszytów jest taka sobie. Kreski nie będe się zbytnio czepiał, bo taki urok tamtych czasów, choć nie powiem aby ta zbyt "przesłodzona" stylistyka mi pasowała. Co zaś się tyczy fabuły to jest, zwyczajnie drętwa. Deadpool utracił swój czynnik regenerujący (patrz tomy z Deadpool Classic #1), przez co powraca jego choroba. Nie może też się regenerować, co jest dla niego bardzo kłopotliwe, szczególnie że dotąd nie zważał na utracone kończyny. Jednak osoba odpowiedzialna za ten stan rzeczy chce odkupić swe winy i pomóc Deadpool'owi. W tym celu nasz chojrak będzie musiał się zmierzyć z dużym, zielonym... kłopotem.


W trakcie całej tej eskapady oraz chwile przed nią, poznamy kilka nowych, ważnych dla uniwersum naszego bohatera, postaci. Po pierwsze Taskmastera, z którym nasz najemnik zmierzy się po raz pierwszy. To spotkanie wypada tak sobie. Dowiadujemy się co nieco o samym antagoniście i jego stylu walki, natomiast ogólnie zeszyt można przespać, choć to tam dowiadujemy się kilku ważnych dla głównej linii fabularnej rzeczy. Niemniej samo starcie jest nudne i to najbardziej zabija ten odcinek.

Oprócz Taskmastera w tym albumie wystąpią T-Ray, czyli wielki, napakowany, gość bez poczucia humoru i Typhoid Mary, która kompletnie nie zapadłą mi w pamięci po zakończeniu lektury komiksu. Przy obecnej miłości Deadpoola do Siriny, która występuje na kartach tego albumu bardzo często, Mary wypada zwyczajnie nieciekawie. Co prawda sama Sirina jakoś też porywająca nie jest, ale i tak sceny z jej udziałem są o niebo ciekawsze.


"Deadpool Classic #2" jest tak jak poprzedni album skierowany do zatwardziałych fanów Najemnika z nawijką. Mnie nie porwał, ale też nie wymęczył na tyle abym zasnął podczas lektury. Sam komiks nie jest zły czy wybitnie słaby, jednak w obecnej dobie superbohaterów i tego co serwuje Marvel Now w komiksach z Deadpoolem, Classic wypada po prostu przeciętnie. Miejscami wręcz nijako. Dlatego polecam tą serię tylko i wyłącznie tym, którzy chcą koniecznie zobaczyć początki Najemnika z nawijką. W innym wypadku, lepiej sięgnąć po jego nowsze przygody.