28 sierpnia 2017

Fatale #4: Modlitwa o deszcz

Josephine nie jest typową Femme Fatale, która celowo wodzi na pokuszenie mężczyzn aby ich zniszczyć. Na niej ciąży klątwa i wiele lat zajęło jej opanowanie swoich zdolności tak by nie szkodzić niewinnym. Niestety nie zawsze jej to wychodzi, a dziwna istota która ją śledzi od dekad, ma co do kobiety własne plany. "Fatale" od samego początku przypadła mi do gustu. Mieszanka horroru z świata stworzonego przez Lovcrafta jest sprytnie połączona z kryminałem. Seria dzieje się na przestrzeni niemal stu lat. W zasadzie to nawet kilku wieków jeśli wziąć pod uwagę rozpiętość czasu z trzeciego tomu. Niemniej główna bohaterka nie żyje aż tak długo i nie zamierza skończyć tak marnie jak jej poprzedniczki.

"Modlitwa o deszcz" przeniesie nas do połowy lat 90-tych XX wieku, zatem nie tak dawno. Josephine pada ofiarą jednego z kultystów, nie należącego do sekty Bishopa, ale znającego tajniki magii. Dziewczynie udaje się zwiać, jednak traci pamięć. Podczas deszczowej pogody, naga i samotna, spotyka na drodze członka zespołu rockowego, który dopiero co obrabował bank. Mężczyzna zabiera ją do rezydencji zespołu i od tego momentu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

Jak zwykle prolog, epilog i interludium zabierają nas do czasów aktualnej akcji wydarzeń czyli roku 2014, gdzie to "ofiarą" Josephine jest niejaki Nicolas Lash. Facet ma naprawdę złamane życie przez tą kobietę. Stracił nogę, reputację, wylądował w więzieniu za zbrodnie której nie popełnił, ściga go banda sługusów Bishopa, a teraz jeszcze jest zbiegiem. dziwny jegomość o siwych włosach, wyglądający jak bezdomny, "ratuje Nicolasa" z gmachu sądu, mordując jego adwokata. Następnie zabiera go w długą podróż do tylko jemu znanego miejsca.


Jednocześnie główny tok wydarzeń zabiera nas do Seattle z 1995 roku. Jo wygląda jak siedem nieszczęść i życie ratuje jej tylko zdolność szybkiego gojenia ran. Zresztą to nie pierwszy raz jak kobieta zginęła i zmartwychwstała. Niestety w wyniku pewnych wydarzeń straciła pamięć co okazuje się być bardziej zabójcze niż kiedykolwiek. Nie wie kim jest, skąd pochodzi, nie panuje nad swymi żądzami ani mocami, jednocześnie przebywając w domu pełnym napalonych muzyków. Na dokładkę jeden z nich, mieszka z swoją dziewczyną, a to jeszcze bardziej zaognia konflikt. Tak naprawdę tylko ta kobieta widzi, że coś tu jest nie tak i stara się przeciwdziałać. Przynajmniej w pewnym stopniu.

Co zaś się tyczy Bishopa i tajemniczego jegomościa, który schwytał Jo i obecnie ją śledzi, to odgrywają oni w komiksie bardzo ważną rolę, choć nie pojawiają się zbyt często. Z drugiej strony buduje to świetny klimat, szczególnie gdy pojawia się Bishop. Obecnie wygląda, cóż.... nieciekawie, po wydarzeniach jakie miały miejsce w drugim tomie. Gdyby nie jego zdolności facet prawdopodobnie wąchałby kwiatki od spodu. Mimo to jest zdesperowany aby odnaleźć Jo i ma ku temu poważne powody. Nasz drugi antagonista ma bardziej płytkie powody, jednak jest równie niebezpieczny i przy tym ciekawie napisany.


Rysunek Seana Phillipsa jest jak zwykle rewelacyjny, świetnie oddający, sekretny świat grozy, zaś kolory naniesione przez Elizabeth Breitweiser nadają całości mrocznej atmosfery. Dzięki temu całość czyta się bardzo przyjemnie i czuć jak oba światy - realny i koszmarów - przenikają się wzajemnie. W praktyce dla bohaterów tej serii, świat realny staje się mało wiarygodny gdy zakosztują tego ukrytego. To jest naprawdę rewelacyjny ruch ze strony Brubakera, który mam nadzieję dociągnie scenariusz do samego końca na tak wysokim poziomie. "Fatale" to świetny komiks, a czwarta część tylko podsyciła mój apetyt na finał. Jest on teraz bardzo wielki, jednak wierzę, że Brubaker mnie nie zawiedzie.