"Dimension W" to strasznie nierówna seria, co już kiedyś zaznaczyłem. Obecny tom jest tego dowodem, bo po pierwszej strasznie nudnej i wlokącej się części, druga jest o wiele ciekawsza. Książę Salva wraz z swym młodszym bratem i zbieraczami, którzy przyjęli wyzwanie, lecą na Wyspę Wielkanocną. Cel misji jest utajniony, zaś sama wyspa po wypadku z ogniwami jaki miał miejsce kilka lat temu, uległa całkowitej deformacji. Jest tam mało energii z wymiaru W, co sprawia, ze ogniwa nie działają sprawnie, zaś miejscami panuje tak zwana Pustka - miejsce całkowicie pozbawione energii, a co za tym idzie materii. Swoisty paradoks według praw fizyki. Jednocześnie na wyspę zmierza Mabuchi oraz Mira, z swoją własną misją, nie wiedząc że przyjdzie im stanąć do walko o bardzo unikalne ogniwo.
Fabuła jest banalna i bardzo prosta do przewidzenia. Cały plan księcia szybko bierze w łeb, jego super jednostka powietrzna ląduje na dnie morza koło wyspy, a grupa ocalałych cudem trafia na brzeg. Pośród nich jest Loser wraz z swą córką, tajemniczy chłopak, który im towarzyszył oraz grupa zbieraczy, która nie przykuwa większej uwagi czytelnika. Sam Salva ma ździebko pecha i wpada w coś na kształt zastoju, a jego braciszek szuka sposobu aby "przywrócić go do życia", o ile tak to można nazwać. Mniej więcej tak kreuje się przydługi wstęp do tego odcinka i strasznie to wszystko nuży. Powodów jest kilka.
Po pierwsze, wspomniani wcześniej zbieracze są jałowi. Nie dotyczy to co prawda Losera i jego córki, jednak ta dwójka bardzo mało gości na kartach komiksu. Przedstawieni tu bohaterowie drugoplanowi są boleśnie schematyczni, mało ciekawi oraz przewidywalni jak cholera. Na ich tle brat Salva wypada jak gwiazda filmowa, choć o nim czytelnik zdaje się, że wie już niemal wszystko, choć nadal niewiele zdradzono z jego przeszłości. Po drugie scenariusz jest zbyt rozwleczony i tak naprawdę gro wydarzeń z piątego tomu i obecnego, można zmieścić w jednym. Szczególnie gdyby wywalić nudny początek. Sam Salva też specjalnie nie przykuwa uwagi, choć miał ku temu sposobność.
Jeśli zaś idzie o Mirę i Mabuchiego to ten duet utrzymuje poziom, jednak pojawia się głównie w drugiej połowie albumu. Wtedy naprawdę jest ciekawie, pojawia się sporo informacji o samej Wyspie Wielkanocnej jak i celu przybycia tu księcia i zbieraczy oraz domysłów o co tutaj tak naprawdę chodzi. Mamy też do czynienia z tajemniczymi zjawiskami, rywalizacją pomiędzy bohaterami oraz wspomnieniami przeszłości. To buduje ciekawy klimat i prowadzi do interesującego, choć nie zaskakującego, zakończenia.
Szósty tom "Dimension W" jest z tych mniej ciekawych i przydługawych, ale ostatecznie wypada nieźle. Nadal potrafi zaciekawić czytelnika na tyle aby ten chciał sięgnąć po kolejny fragment opowiadanej historii, pozostawia kilka interesujących wątków oraz zagadek do rozwiązania. Dla fanów serii będzie zatem jak znalazł. Jeśli jednak ktoś już wcześniej się wahał czy nie zakończyć z nią przygody to ten album niestety może go przekonać do tego zamiaru.
Fabuła jest banalna i bardzo prosta do przewidzenia. Cały plan księcia szybko bierze w łeb, jego super jednostka powietrzna ląduje na dnie morza koło wyspy, a grupa ocalałych cudem trafia na brzeg. Pośród nich jest Loser wraz z swą córką, tajemniczy chłopak, który im towarzyszył oraz grupa zbieraczy, która nie przykuwa większej uwagi czytelnika. Sam Salva ma ździebko pecha i wpada w coś na kształt zastoju, a jego braciszek szuka sposobu aby "przywrócić go do życia", o ile tak to można nazwać. Mniej więcej tak kreuje się przydługi wstęp do tego odcinka i strasznie to wszystko nuży. Powodów jest kilka.
Po pierwsze, wspomniani wcześniej zbieracze są jałowi. Nie dotyczy to co prawda Losera i jego córki, jednak ta dwójka bardzo mało gości na kartach komiksu. Przedstawieni tu bohaterowie drugoplanowi są boleśnie schematyczni, mało ciekawi oraz przewidywalni jak cholera. Na ich tle brat Salva wypada jak gwiazda filmowa, choć o nim czytelnik zdaje się, że wie już niemal wszystko, choć nadal niewiele zdradzono z jego przeszłości. Po drugie scenariusz jest zbyt rozwleczony i tak naprawdę gro wydarzeń z piątego tomu i obecnego, można zmieścić w jednym. Szczególnie gdyby wywalić nudny początek. Sam Salva też specjalnie nie przykuwa uwagi, choć miał ku temu sposobność.
Jeśli zaś idzie o Mirę i Mabuchiego to ten duet utrzymuje poziom, jednak pojawia się głównie w drugiej połowie albumu. Wtedy naprawdę jest ciekawie, pojawia się sporo informacji o samej Wyspie Wielkanocnej jak i celu przybycia tu księcia i zbieraczy oraz domysłów o co tutaj tak naprawdę chodzi. Mamy też do czynienia z tajemniczymi zjawiskami, rywalizacją pomiędzy bohaterami oraz wspomnieniami przeszłości. To buduje ciekawy klimat i prowadzi do interesującego, choć nie zaskakującego, zakończenia.
Szósty tom "Dimension W" jest z tych mniej ciekawych i przydługawych, ale ostatecznie wypada nieźle. Nadal potrafi zaciekawić czytelnika na tyle aby ten chciał sięgnąć po kolejny fragment opowiadanej historii, pozostawia kilka interesujących wątków oraz zagadek do rozwiązania. Dla fanów serii będzie zatem jak znalazł. Jeśli jednak ktoś już wcześniej się wahał czy nie zakończyć z nią przygody to ten album niestety może go przekonać do tego zamiaru.