Gry dotykające chrześcijaństwa lub innych religii, to
drażliwy temat. Zarówno w świecie stołu jak i elektroniki, tytuły mające
promować daną religię często wypadają beznadziejnie. Na naszym podwórku widać to
szczególnie w odniesieniu do Chrześcijaństwa, gdzie powstała cała masa
potworków. Zrodziło to pewien przesąd, że produkcja mająca coś wspólnego z
religią to gniot. Po części jest to słuszne twierdzenie, jednak wszędzie znajdą
się wyjątki łamiące stereotypy.
Nie oszukujmy się – wiele produkcji w sferze kultury oraz
rozrywki sygnowanych znakiem kościoła jest zwykłymi, propagandowymi gniotami.
Niestety część z nich można odebrać jako siarczysty policzek dla odbiorcy, szczególnie gdy dotyczą ważnych, z punktu widzenia historii, osobistości.
Sytuacja taka miała miejsce jakiś czas temu w przypadku komiksu "Kolbe" wydawnictwa Sióstr Loretanek, który miał przybliżyć postać świętego. Zamiast
tego jedyne do czego się nadawał to jako podpałka do pieca, zaś autorzy tego
monstrum zmarnowali fenomenalny materiał.
Nie inaczej jest z grami planszowymi. Za przykład niech
posłuży choćby "Podróż do Jezusa" czy "Ufam Tobie", które są skierowane do
mniejszych dzieci. Pominąwszy już kościelną propagandę i pokazanie jak to tylko
Katolicyzm jest dobry i w ogóle cudowny, mechanicznie te tytuły to kpina z
gracza. Ani to nie wygląda porządnie ani to nie działa sprawnie, a frajdy płynącej z rozgrywki jest tyle co śniegu nad Bałtykiem w upalne lato. Zatem na myśl
przychodzi tylko jedno – ktoś dostał zlecenie, sklecił cokolwiek na poczekaniu i to
wydał bo kler dawał kasę. Czy to prawda? Nie wiem, to jedynie moje domysły, ale nie zdziwiłbym się jakby tak to faktycznie wyglądało. Za to jestem pewien, że
takie potworki bardziej szkodzą niż pomagają.
Jednak w całym tym natłoku propagandy i crapu, są też i
dobre tytuły. Mamy tutaj kilka pozycji, ale warto szczególnie przytoczyć trzy, które
pokazują jak powinno się robić gry o tematyce religijnej. Mowa o "Tej Ziemi", "Gościńcu" i "Nehemiaszu". Każda z tych gier jest zupełnie inna – pierwsza to
kooperacja, druga klasyczne RPG zaś ostatnia należy do gatunku strategii. Co je łączy?
Kilka bardzo istotnych czynników. Po pierwsze wiedza projektantów wynikająca z doświadczenia na polu tworzenia i ogrywania gier planszowych. Każdy z tych
tytułów został zaprojektowany przez weterana danego gatunku. Nie mamy zatem do
czynienia z laikami co to pozjadali wszystkie rozumu bo coś, gdzieś tam
przeczytali. Każdy z projektantów miał sporą wiedzę warsztatową, znał się na
gatunku w którym budował grę i płynnie poruszał się w jego mechanikach. W ten
sposób zrobili coś co jest grywalne, a to już połowa sukcesu.
Po drugie nie wciskają oni swej wiary na siłę w usta
gracza. "Gościniec" ma wybory moralne, bazuje na kodeksie moralnym chrześcijan
oraz opisuje wydarzenia około biblijne, jednak nic nie stoi na przeszkodzie aby
gracz podjął negatywne, z punktu widzenia kościoła, decyzje. To jest rasowe
RPG. Gracz uznaje co jest dla niego dobre a co złe, jak chce przejść przygodę,
komu pomóc a kogo zostawić swemu losowi. To jego wola i świadomy wybór i w obu
wypadkach zdobędzie jakieś zyski. W przypadku "Nehemiasza" mieliśmy coś zgoła
innego. Gra nawiązuje do historii żydowskiej i budowy wielkiego muru w
Jerozolimie, który ma chronić miasto i odbudowaną świątynię. Religia jest tutaj
tłem, ale nie ma ona wpływu na samą rozgrywkę. Podobnie mamy w przypadku "Tej Ziemi", gdzie gracze współpracując ze sobą starają się odtworzyć pierwszą
pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski. Tu ponownie głównym motorem jest historia,
zaś gracze stoją w konfrontacji z świetnie oddanym aparatem bezpieki PRL-u.
Jak widać, spełniwszy te dwa proste punkty można zrobić
porządną grę o charakterze religijnym. Wiadomo, że zawsze znajdą się
malkontenci, a stereotypów nie uda się na stałe pokonać. Warto jednak czasem
dać szansę tytułowi zrobionemu przez fachowca. Wie on bowiem jak powinna
wyglądać gra, zaś sama otoczka religijna nie zawsze musi oznaczać, że tytuł
będzie zły i przesiąknięty propagandą tak chętnie wałkowaną przez kler i nie mającą nic wspólnego z prawdziwą wiarą. Często to sami gracze robią dużo dymu o nic, dając tym samym do
ręki broń swym przeciwnikom. Warto zatem ochłonąć, spojrzeć racjonalnie na dany
tytuł i spróbować. Być może nam się spodoba, nawet jeśli mamy inne poglądy na
temat wiary co projektant.